Chapter 8

1.9K 119 52
                                    

Staliśmy przed drzwiami, zza których dochodził odgłos głośnej muzyki i czekaliśmy, aż ktoś nas wpuści. Po paru sekundach pokazał się przed nami najprawdopodobniej gospodarz imprezy. Z uśmiechem na twarzy cofnął się parę kroków, robiąc dla nas miejsce w korytarzu. Timmy obejmował mnie w pasie i rozglądał się dookoła.

-Tutaj macie wieszaki, zostawcie kurtki. W kuchni jest więcej alkoholu, gdyby zabrakło, a potem zapraszam do salonu- powiedział blondyn, na co ja tylko się uśmiechnęłam w odpowiedzi.

Zostawiliśmy wszystko w holu i skierowaliśmy się do wcześniej wspomnianego salonu, nie martwiąc się na razie o nic do picia. Timmy, cały czas mnie obejmując, wskazał ręką Blair, więc pomachałam do niej, aby do nas podeszła.

-Cieszę się, że wpadliście! Timothee, nic się w tobie nie zmieniło od czasu planu filmowego, oprócz fryzury- zaśmiała się, na co brunet przytaknął z uśmiechem głową.

Miała rację. Miał teraz nieco krócej przystrzyżone włosy, dzięki czemu, moim zdaniem, wyglądał dojrzałej. Dojrzałej, ale dalej nie na swój wiek.

Dziewczyna prawie od razu wyraziła swój zachwyt moim ubraniem. Zawsze mnie namawiała, abym ubierała się wyzywająco, skoro mam co pokazywać. Tak też wtedy było. Miałam na sobie obcisłą kremową sukienkę do ud z wycięciem w dekolcie. Mój towarzysz natomiast, postawił na klasykę. Błękitna koszula z rozpiętymi przy szyi guzikami oraz czarne dżinsowe spodnie.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę z Blair, upijając w tym samym czasie pierwszego drinka tego wieczoru.
Potem postanowiliśmy wmieszać się w tłum i potańczyć chwilę do skocznej muzyki, jaka leciała z dwóch wielkich głośników ustawionych przy telewizorze.

-Pięknie dziś wyglądasz- powiedział Timmy, wyrywając mnie z zamyślenia.

-Dziękuję, ty też niczego sobie- zaśmiałam się.

Dzięki dobrej atmosferze i ciągłemu alkoholowi podstawianemu nam pod nos, po jakimś czasie udało mi się rozluźnić. Zapomniałam o podejrzanych SMS'ach z poprzednich dni i tym, że jestem na tej imprezie jako dziewczyna Timmy'ego.

Nie próbowalam się nawet hamować. Nie myśląc o konsekwencjach, upijałam kolejne kieliszki i cieszyłam się z tego, że gdzieś się wyrwałam. Zwykle podobało mi się siedzenie w domu w swoim towarzystwie, jednak każde wyjście do ludzi dawało mi satysfakcję i najczęściej dużo szczęścia. Byłam również ucieszona faktem, że nikt nie podchodził do nas, bo jesteśmy rozpoznawalni, czy tego typu rzeczy. W końcu mogłam poczuć się jak za starych lat. Jak nastolatka, której największym problemem jest danego dnia to, co założy na randkę z chłopakiem.

Mijały godziny, a ludzi wciąż przybywało. Czy ten salon się magicznie powiększył?

-Dobrze się bawisz?- zapytał mnie nagle jakiś obcy chłopak, siadając obok na kanapie.

Byłam tam wtedy sama, ponieważ Timothee musiał odebrać od kogoś telefon.

-Dawno się tak dobrze nie bawiłam- zaśmiałam się, gdy jako pierwsza przyszła mi na myśl impreza z okazji ukończenia studiów. Wtedy też było ciekawie.

-A chcesz się pobawić jeszcze lepiej?- zaproponował, pokazując mi spod swojej katany woreczek z jakimś proszkiem.

Spojrzałam chwilę na niego, po czym wybuchnęłam śmiechem.

-Nie potrzebuje wspomagaczy, żeby dobrze się bawić. To jest dla ciot. Ty jesteś ciotą?- zapytałam się go szczerze, jednak po chwili ponownie się zaśmiałam. Wyglądał na zdziwionego, jednak dalej pozostałam w jego towarzystwie.

-Myślę, że Twoje nastawienie się zmieni, gdy tego spróbujesz. Nie daj się prosić- wsunął mi woreczek w dłoń, jednak od razu wyrzuciłam go na stół.

On poderwał się szybko, chwycił swój towar i ponownie schował go do kieszeni.

-Pojebało cię?!- krzyknął, przez co trochę się wystraszyłam. Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi, ponieważ muzyka grała z każdą minutą coraz dobitniej w uszach pijanych studentów.- Brakuje Ci problemów?

-Raczej tobie brakuje. Nie dość, że jesteś ciotą, to w dodatku tchórzliwą ciotą- dumna ze swojego tekstu chciałam wstać, jednak za bardzo zakręciło mi się w głowie i ponownie upadłam na kanapę.

-Co ty, kurwa, powiedziałaś?- zbliżył się do mnie, patrząc w moje oczy ze zdenerowawaniem wypisanym na twarzy.

-Że nie brakuje Ci problemów i miała rację. Albo się od niej odczepisz, albo gospodarz dowie się, że wciskasz przypadkowym dziewczynom jakąś podejrzaną substancje- głos dobiegł zza stolika, więc dwie pary oczu powędrowały w tamtą stronę.

Przed nami stał Timmy, z dwoma plastikowymi kubeczkami w ręku i lustrował nieznajomego wzrokiem. O, czyli nie tylko ze mną tak robił.

-Właśnie- dodałam od siebie mimo woli, chcąc poprzeć chłopaka, jednak tylko oboje spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.

-Spróbuj tylko, aktorzyno. Narobiłbyś sobie kłopotów- rzucił od niechcenia szatyn i odszedł od nas zdenerwowany.

Timothee zajął miejsce obok mnie i od razu po tym się w niego wtuliłam.

-Uratowałeś mnie- powiedziałam, próbując brzmieć jak księżniczka uwolniona z wieży przez księcia na białym koniu.

-Nie tylko ciebie. Oczywiście, że gospodarz już o tym wie i zaraz go stąd wyrzucą- uśmiechnął się do mnie, co ja od razu odwzajemniłam.

-Myślałam o tobie- rzuciłam, sięgając po kubeczek przyniesiony przez chłopaka.

-Bo chciałaś, żebym go przegonił?- zapytał.

-Nie.

Chwila ciszy została przerwana moim ponownym wybuchem śmiechu. Brunet patrzył na mnie zdziwiony, ale również rozbawiony i czekał, aż coś powiem.

-Ja po prostu o tobie myślę, tylko teraz postanowiłam Ci to powiedzieć. Tak jak to, że chciałabym cię pocałować, ale nie wiem jak zacząć- patrzyłam na niego, będąc ciekawa jego reakcji.

-Nie wiesz jak zacząć?- zaśmiał się, upijając łyk jakiegoś napoju.

-Nie i nie wiem, co mam teraz zrobić. Myślałam, że zaproponujesz...

Nie było mi dane skończyć, ponieważ Timmy niewiele myśląc, złączył nasze usta w krótkim pocałunku. Spojrzał na mnie, gdy się trochę oddalił, a w jego oczach dostrzegłam małe iskierki.

-Zacząłem. Twoja kolej- cały czas się uśmiechał. Postanowiłam od razu przyjąć rzucone mi wyzwanie.

Podniosłam się na tyle, na ile pozwalała mi równowaga i usiadłam na chłopaku okrakiem, zaplatając dłonie na jego karku. Podsunęłam się bliżej, na co chłopak zmarszczył lekko brwi.

-Możemy już pominąć kolejkę?- zapytał, kładąc dłonie na moich biodrach.

-Czekałam, aż to zaproponujesz- odparłam i ponownie wpił się w moje usta, tym razem nie kończąc tego po paru sekundach.

Ruszałam intuicyjnie biodrami, co jakiś czas czując mocne dłonie trzymające mnie po obu stronach ud. Jedną dłoń wplątałam we włosy chłopaka, drugą dalej trzymałam na jego karku. Jego pocałunki na zmianę schodziły na szyję, dekolt, by po jakimś czasie wrócić do ust. Przymknęłam oczy, w zupełności oddając się impulsowi i rzuciłam krótkie, ale jakże zabójcze:

-Chce więcej.

W roli głównej || Timothee Chalamet Where stories live. Discover now