Chapter 15

1.7K 85 20
                                    

Nieubłaganie szybko nadszedł dzień wylotu. Stałam obok pełnej walizki i zastanawiałam się, czy aby na pewno wszystko spakowałam. Czekałam na Timmy'ego, który miał się pojawić lada chwila i pomóc mi zaciągnąć bagaż do samochodu zaparkowanego przed budynkiem.

Postanowiłam w boczną kieszeń wcisnąć jeszcze książkę, z myślą, że w ogóle będę miała czas ją czytać. To jednak zawsze kończyło się tak samo. Niepowodzeniem. Gdy zapięłam ostatni suwak, usłyszałam dzwonek do drzwi.

-Proszę!- krzyknęłam, zapraszając tym samym bruneta do środka.

-Cześć- przywitał mnie z uśmiechem, co automatycznie odwzajemniłam.

Cieszyłam się na ten wyjazd. Te święta zapowiadały się nudno i samotnie, więc nagły zwrot akcji miło mnie zaskoczył. Od momentu ostatniego spotkania z Heather w mojej głowie królowały niezidentyfikowane myśli. Poprawka, było ich więcej, niż wcześniej. Wciąż wymagałam od siebie jasnego zdefiniowania, co jest między mną a Timmy'm i im bardziej mi na tym zależało, tym ciężej było temu sprostać. Wciąż bałam się zrobić ten krok na przód.

-Zbierajmy się, nie możemy być spóźnieni- usłyszałam głos chłopaka.

Przytaknęłam mu głową i wyszliśmy z mieszkania. Podczas, gdy zamykałam drzwi na klucz, Timmy schodził już ze schodów z moją walizką. Po paru sekundach do niego dołączyłam i w ciszy kierowaliśmy się do pojazdu.

Zapakowaliśmy wszystko do bagażnika i zajęliśmy miejsca. Ja siedziałam po stronie pasażera.

Było wcześnie rano, więc ulice świeciły pustkami. Z radia cicho leciała spokojna muzyka a na zewnątrz wszystko budziło się do życia.

-Łapie mnie dziwny stres przed spotkaniem twoich rodziców- odparłam po paru minutach ciszy, mając przymknięte oczy.

-Słuszne, bo są bardzo surowi- usłyszałam, na co momentalnie spojrzałam ze strachem na bruneta.

Zobaczyłam, że się lekko śmieje na moją reakcje, i zapewne bym go szturchnęła za takie żarty, gdyby nie fakt, że właśnie prowadził samochód.

-Bardzo zabawne.

-Nie masz się czego bać. - Próbował mnie zapewnić. - Nie zapraszaliby cię, gdyby nie chcieli cię poznać. A muszę cię na dodatek zapewnić, że moja mama wychwalała cię, zanim się w ogóle poznaliśmy.

- I tak nie przebije to całych litanii na Twój temat, które wygłaszała mi Blair. Jak sobie tylko przypomnę jej reakcje, gdy dowiedziała się, że będzie miała szansę cię spotkać...

Odpłynęłam myślami do tego pamiętnego dnia. Dnia, w którym to wszystko się zaczęło. I pomyśleć, że od tych zdarzeń nie minął nawet rok.

-Myślisz, że kiedy będziemy mogli wrócić do normalności? Zastanawiałaś się w ogóle nad tym? - zapytał się mnie.

Wiedziałam, co miał na myśli. Czy zastanawiałam się, kiedy będziemy mogli przestać udawać związek?

-Wtedy, kiedy ten związek stanie się prawdziwy.

Pomyślałam, jednak z moich ust wydobyło się tylko krótkie:

- Nie wiem.

Nastała cisza i chcąc z niej skorzystać, próbowalam zasnąć. Opadłam głowę o szybę i przymknęłam oczy. Zmęczenie i niewyspanie dało o sobie znać, momentalnie straciłam kontakt z rzeczywistością.

***

Oprócz małego korku tuż przed lotniskiem i dziecka kopiącego mój fotel przez całą podróż, dość spokojnie dotarliśmy do Nowego Jorku. Nim się obejrzałam, staliśmy przed drzwiami do domu rodziców Timmy'ego. Mój stres osiągnął jakieś apogeum, sama nie wiedziałam, z jakiego dokładnie powodu. Oczywiste było, że chciałam zrobić na nich dobre wrażenie, ale tak było praktycznie z każdym innym nieznajomym. Taka już moja natura, lubię, gdy inni mnie lubią.

Bez pukania weszliśmy do środka, brunet puścił mnie jako pierwszą. Od razu zaczęłam rozglądać się po korytarzu, który był utrzymany w jasnych kolorach, nie wliczając ciemnych mebli. Kontrast ten idealnie dopełniały kwiaty posadzone prawie na każdym progu. Usłyszałam kroki dochodzące zza rogu i w jednej sekundzie stanęła przede mną dwójka starszych ludzi, patrzącą na nas z wielką radością.

-Jak się cieszę, że was widzę!- odparła uradowana kubieta.

Miała ciemne włosy i była nieco niższa ode mnie. Spoglądała na nas pogodnie, co od razu mnie uspokoiło. Za nią stał wysoki siwy mężczyzna. Zauważyłam uderzające podobieństwo między nim, a Timmy'm.

-Marc Chalamet- wyciągnął przed siebie dłoń, którą od razu uścisnęłam.- Miło mi cię poznać.

-Mnie Pana również. Vicoria Ross.

Tym razem zwróciłam się do matki chłopaka, która wyglądała, jakby dalej nie mogła wyjść z podziwu, że naprawdę zdecydowaliśmy się od nich przyjechać.

-Nicole Chalamet, ale proszę, zwracaj się do mnie po imieniu, kochana- odparła, na co ja przytaknęłam tylko głową.

Cały czas stałam w butach i płaszczu, więc gdy każdy z każdym się już przywitał, ściągnęłam to wszystko i całą czwórką ruszyliśmy do salonu. Nie mogłam wyjść z podziwu, jeżeli chodzi o projekt każdego z pokoju. W salonie przeważał kolor biały i czerwony, z akompaniamentem, jak we wcześniejszym pomieszczeniu, wielu roślin.

-Tu jest naprawdę pięknie- powiedziałam wprost, nie mogąc wyjść z podziwu.

Moje mieszkanie wcale nie było takie złe, ale nie równało się w żaden sposób z miejscem, gdzie się aktualnie znajdowałam.

-Bardzo nam miło. Napijecie się czegoś?- zapytała Nicole.

-Ja mogę pójść zrobić herbatę- stwierdził Timmy.

Miałam ochotę momentalnie złapać go za rękę i powiedzieć, żeby nie zostawiał mnie tu samej, ale w porę zorientowałam się, że nie byłby to najlepszy pomysł. Poszedł więc, a ja zaczęłam wpatrywać się w swoje dłonie, które nagle stały się niezwykle interesujące.

-Jak wam minęła podróż?- zagadnęła kobieta, więc podniosłam wzrok wprost na nią.

Na twarzy dalej widniał jej uśmiech, który dodawał mi coraz więcej otuchy. Dlaczego tak bardzo się stresowałam?

-Bez większych przeszkód. Wyjechaliśmy bardzo wcześnie, więc...- i zaczęłam opowiadać wszystko po kolei, do momentu, póki Timmy nie wrócił z czterema kubkami pełnymi cieplej herbaty.

Szybko zorientował się, o czym rozmawiamy i po chwili wszyscy razem zaczęliśmy dyskutować na coraz to różniejsze tematy. Z każdą sekundą byłam coraz szczęśliwsza, że zdecydowałam się na ten wyjazd.

***

Witam wszystkich czytelników. Piszę notkę z dwóch powodów.

1. Chciałam przeprosić i się trochę usprawiedliwić za brak systematyki i czasem krótsze rozdziały, ale zaczął się rok szkolny, i chcąc nie chcąc, dużo czasu spędzam nad książkami, co wcale nie ułatwia mi działania na Wattpadzie, także wybaczcie, ale robię co w mojej mocy 💕

2. Niubłaganie chyba zbliżamy się do końca książki 🤔 Parę rozdziałów jeszcze na spokojnie przed wami, jestem pewna, że wam się spodobają 💓

Miłego dnia ✌🏼☀️

W roli głównej || Timothee Chalamet Where stories live. Discover now