31

34 1 0
                                    

Magin POV:

Veli spał skulony w kłębek, otulony kołdrą. Całe szczęście, bo jego plecy stykały się z zimna ścianą i bałbym się, że kręgosłup mógłby zacząć przebijać się przez cienką jak papier skórę, raniąc przy tym chłopaka. Jego oddech był wyjątkowo spokojny, choć palce zaciskały się raz po raz na podszewce poduszki.

Nie miałem siły już patrzeć na niego w takim stanie, bo łzy cisnęły mi się do oczu, a bardzo nie chciałem okazać przy nim mojej słabości. Nie chciałem, by uznał, że wątpię w niego, że wątpię w to, iż wyzdrowieje.

Zarazem nie umiałem oderwać od niego wzroku. Bałem się, że jeśli stracę go z oczu, zniknie nagle i zostanę sam. Tak nagle jak niezapowiedziany deszcz, a wtedy sam bym przypomniał burzę, zalewając się łzami, unosząc szlochem i niszcząc wszystko na mojej drodze.

Sam nie wiem, kiedy skruszałem, dopuszczając go do swojego serca. Przecież nie mogłem go znieść, nienawidziłem go tak bardzo, że chciałem, aby po prostu rozpłynął się w powietrzu, czując jednocześnie ogromną potrzebę poznania go i odkrycia, dlaczego jest do mnie tak podobny, a jednocześnie inny.

Mógłbym go porównać do narkotyku, którego nienawidziłem z zasady, ale próbując go zapragnąłem więcej. Chociaż to nie jest odpowiednie porównanie, bo Veli nie był ani trochę szkodliwy dla mnie. Pragnę go niczym szczęścia, którego może trochę mi brakowało. A może po prostu wypełnił moja szklankę na radość po same brzegi, choć mogłem nazwać ją już pełną.

Zrobiłbym wszystko, żeby zobaczyć rudzielca, stojącego o własnych siłach z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem na twarzy. Albo mieć te przyjemność zabrać go znowu na spacer z Touno do wypożyczalni, żeby znowu oszukał mnie przy losowaniu filmu. Albo po prostu przytulić go z całych sił bez obawy, że złamie się w moich objęciach.

Nie umiem wyobrazić sobie sytuacji, kiedy to Veli znika z mojego życia. Nie potrafię...

Zielonooki obrócił się na plecy, krzywiąc się przy tym delikatnie (prawdopodobnie z bólu) i uchylił lekko oczy. Były prawie tak samo piękne jak zawsze, jednak bardzo przekrwione i podgrążone. Chłopak tak naprawdę wyglądał na wpół żywego i serce mi pękało, widząc go w takiej odsłonie. Ledwo przypominał Veliego, którego poznałem kilka miesięcy temu.

- Magin... - wychrypił, wyciągając rękę w moją stronę.

Od razu dosiadłem się obok niego, ujmując jego zmarznięta dłoń między swoje. Uśmiechnął się lekko i ścisnął lekko moje palce. Zaśmiałem się cicho, gdy po moim policzku spłynęła łza.

- Czemu płaczesz? - zapytał głupio, jakby nie wiedział, podnosząc się powoli, aby otrzeć moja twarz.

- Jeszcze pytasz... - Podkręciłem głową, nie wierząc w jego pytanie

Ucałowałem dłoń chłopaka i objąłem go delikatnie, bojąc się, że zrobię mu krzywdę, używając zbyt dużej siły.

- Wiesz, Magin... Nie musisz po mnie płakać - mruknął.

- O czym ty mówisz, człowieku? - powiedziałem zdezorientowany. - Chyba coś cię, kurwa, boli.

- Właściwie to całe ciało. - Zaśmiał się słabo.

Mnie wcale nie było do śmiechu. Spojrzałem mu w oczy, zabijając go wzrokiem, a ten tylko opuścił głowe, unikając go.

- Patrz na mnie! - Uniosłem jego brodę, zmuszając do kontaktu wzrokowego. - Nie możesz mówić mi takich rzeczy...

- Ale ja i tak nie chciałem żyć - rzucił, jakby to było coś codziennego. - Miałem zniknąć w urodziny.

- Nie. Nie możesz tak teraz po prostu mówić, Veli. - Puściłem go, chowając twarz w dłoniach. - Nie załamuj mnie nawet...

- Teraz już bym tego nie zrobił, wiesz? - Poczułem, jak opiera głowę o moje ramię, wzdychając cicho. - Chciałbym być z tobą.

Veli obrócił mnie w swoją stronę i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Rozpłynąłem się na ten gest w środku i na zewnątrz, bo łzy spłynęły ciurkiem po mojej twarzy.

- Chciałem po prostu, żebyś wiedział, że nie jest mi aż tak trudno. - Chwycił moja dłoń. - Chociaż teraz wolałbym zostać z tobą, kochanie. Mimo tego, że miałeś być zwykła grą, starałeś się całym moim wszystkim. - On też zapłakał, śmiejąc się przy tym słabo. - Obiecaj mi tylko, że zajmiesz się zwierzakami.

- Obiecuję, Veli. Obiecuję.

Rozejrzałem się wokół siebie. Tak wielu rzeczy o nim nie wiedziałem, a tak wiele mi o nim przypominało. Chciałbym wiedzieć wszystko, ale przede wszystkim, co się z nim dzieje.
Tak szybko minął czas, od kiedy go poznałem. Tak nagle, jakby z dnia na dzień, Veli stał się moim oczkiem w głowie. Tak bardzo chciałem go przy sobie zatrzymać. Tak bardzo chciałem, po prostu, słychać jego wyzwisk i przekleństw, i czuć jego ciało na moim, i nieważne czy podczas kochania się, czy walki.

Może przywiązałem się tak do niego, bo czułem, że jestem z nim powiązany. Przez krew, którą tak wyraźnie czułem. Był trochę taki jak ja i słowem klucz było to "trochę", bo nigdy o czymś takim nie słyszałem. Bałem się, że właśnie przez to tak bardzo cierpi. Przez chwilę obwiniałem się nawet o jego stan, wmawiając sobie, że zaraziłem go, choć było to niemożliwe.

***
Hej
Chce to narysować
Chyba istotne jest w tym przypadku słowo "chcę"

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 03, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Odkryję Cię [boyxboy]Where stories live. Discover now