26

69 12 7
                                    

- Kurwa! - krzyknąłem.

Ze snu wyrwał mnie ból i fakt, że leżałem właśnie na twardej podłodze, a Magin rozwalony na całej kanapie. Sam sobie się dziwiłem, że tego nie przewidziałem.

- Debilu! - Walnąłem go w ramię.

Czarnowłosy otworzył powoli oczy i ziewnął przeciągle. Kiedy na mnie spojrzał, zacząć się głośno śmiać i poczochrał moje i tak nie ułożone fale. Ja posłałem mu pełne gniewu spojrzenie i starałem się ugryźć jego palce, które niestety ten szybko zabrał.

- Nie zrobiłem tego specjalnie.

Zza drzwi sypialni wyłonił się zdezorientowany Jęki, który niepewnie do nas podszedł. Za nim wybiegł kot, który od razu rzucił się do pustej miski i zaczął miałczeć.

- Już idę - sapnąłem, podnosząc się z podłogi i poszedłem nakarmić moje zwierzaki. - Dzień dobry, Jaki.

- Cz-cześć? - powiedział cicho, po czym zauważył czarnowłosego. - Magin, a ty co tu robisz? Gdzie byłeś w nocy?!

- Poszedłem na spacer. Nie mogłem spać. - Jasnooki wzruszył ramionami.

- Po lesie obok twojego domu był wilk!

- Wilk? Cholera, dobrze, że byłem bardziej w tych okolicach.

- Przecież on mógł tu przyjść! Jesteś niepoważny, że chodzisz o takich porach po lesie. - Jaki trzepnął Magina w głowę i usiadł obok niego. - Ciesz się, że cię nie dopadł.

Patrzyłem na ich dwójkę z kuchni i śmiałem się cicho z zaistniałej sytuacji. Niczego nieświadomy blondyn, biedny... Dziwiłem się, że czarnowłosy nie wybuchnął śmiechem w tamtym momencie.

- A tutaj skąd się wziąłeś? - dopytywał blondyn.

- Przez niego. - Skinął na mnie głową. - Spotkał mnie, jak wracałem do siebie.

- Veli, ty wiedziałeś o wilku! - krzyknął przerażony Jaki.

- Touno chciał siku. - Wzruszyłem ramionami.

Pies podniósł leniwie łeb, karcąc mnie wzrokiem za kłamstwo. Chyba zbyt często zrzucałem winę na niego.

- Dobra. Chcecie coś jeść? - zapytałem, chcąc chociaż dawać pozory dobrego gospodarza.

- Um, ja nie. Właściwie to już idę - mruknął blondyn.

- Nawet kawy nie chcesz?

- Na pewno, dziękuję.

- A ja z chęcią coś zjem! - Magin uśmiechnął się do mnie.

I w ten oto sposób, po dwudziestu minutach, zostałem sam z czarnowłosym, jedząc najzwyklejszą w świecie jajecznicę, popijając ją kawą. Jaki nawet odmówił, kiedy proponowałem mu cokolwiek do przebrania. Chłopak wyszedł w wygniecionych, wczorajszych ubraniach, jednak upierał się, że wraca od razu do domu, więc nie potrzebuje niczego pożyczać.
My natomiast po siedzieliśmy przy stole rozmawiając o największych głupotach, filmach i o tym, że Orri ostatnio jest trochę bardziej ruchliwy. Chłopak został jeszcze na chwilę, ale również musiał już iść.

Właściwie poniekąd się cieszyłem, kiedy Magin poszedł, ponieważ byłem świadomy tego, że gdyby to się nie stało, znowu bym się nie uczył. Ja musiałem się uczyć, bo ostatnimi czasy matematyka stała się dla mnie czarną magią. Rzuciłem się więc na łóżko i otworzyłem podręcznik na ostatnim temacie. Gdy moje oczy ujrzały rzędy cyfr, ryknąłem jak lew, rozkładając ręce.

- Pierdoli mnie to!

Od razu usłyszałem stukanie pazurów Touno, który pojawił się zaraz w pokoju. Spojrzał, jak zwykle, znudzonym wzrokiem na mnie i wskoczył na łóżko. Trzepnął mnie łapą w brzuch i szczeknął cicho. Kiedy zauważył, że moja reakcja była zerowa, chwycił w żeby książkę leżącą obok i przełożył ja na moje ciało.

- Tak, wiem, że jesteś najmądrzejszym psem na świecie - mruknąłem, głaszcząc zwierzaka. - Matematykę też umiesz?

Patrzyłem na psa, a w mojej głowie pojawiło się krótkie "Nie". Chyba zaczynam wariować...

- Widzisz, Touno? Już nawet sobie wymyślam odpowiedzi, jakie byś mi dał.

- Słyszysz mnie?

Zmrużyłem oczy. Nawet on wydawał się jakby zdziwiony.

- Ja chyba oszalałem, wiesz? Ze mną jest co raz gorzej.

- Ty mnie słyszysz!

Kundel zaczął merdać ogonem. Niezłe wyczucie czasu...

- I czego się tak cieszysz? - Odwróciłem się, ale nic ciekawego nie znajdowało się za mną. - Co ty widzisz?

- Ależ ty jesteś głupi, człowieku! Słyszysz mnie!

- Ewidentnie wariuję... Albo nie wyspałem się.

- Wyspałeś się wystarczająco!

- Jestem pojebany... Wyciągnijcie mnie z tego wariatkowa. - Ukryłem twarz w dłoniach. Ja jestem tak samotny, że wydaje mi się, że gadam z psem czy tak popierdolony?

Leżałem na boku, wpatrując się w futrzaka i zastanawiałem się, jak bardzo jest że mną źle. Myślałem, żeby zadzwonić do Magina, jednak uznałem, że on by mnie wyśmiał. Co prawda, sam rozmawiał czasami z Touno, ale nie wydawało mi się, aby słyszał w swojej głowie jakieś głosy.

- Ugryzę cię, jak się nie podniesiesz.

Tak, to tylko moja wyobraźnia. Touno przecież nigdy nie...

- Kurwa! - Chwyciłem się za rękę, kiedy poczułem, że pies zacisnął na niej zęby. - Co się z tobą stało!

- Ignorujesz mnie.

- Nie... Ktoś chyba sobie ze mnie żartuje... - Zerwałem się z łóżka.

- W końcu...

Oparł łeb na skrzyżowanych łapach i zamknął oczy. Moje serce biło trochę szybciej niż powinno i zbliżyłem się do psa, obserwując go dokładnie. Nie wyglądał, jakby mógł być jakimś nadzwyczajnym psem, który potrafi przesyłać swoje myśli do ludzi. Po chwili jego ślepia ponownie zostały odkryte.

- Co się patrzysz, Veli?

- Dlaczego cię słyszę?

- Zapytaj Magina.

W tamtym momencie zacząłem się głęboko zastanawiać czy w ostatnim czasie nie zacząłem brak jakichś dziwnych leków lub nie popijałem tajemniczych herbatek. Rzuciłem się na łóżko i pogłaskałem Touno po łbie. Nie... Ja po prostu oszalałem.

- Ucz się.

Poczułem mokry nos na swojej dłoni. Kurwa...

Odkryję Cię [boyxboy]Where stories live. Discover now