25

80 12 3
                                    

Wilk zbliżał się do mnie powoli, a moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Jeszcze przed chwilą byłem pewny, że to mój Magin, ale teraz trzęsłem się niczym Orri, kiedy znalazłem go zmarzniętego na dworze. Zacząłem cofać się na tyle szybko, na ile umiałem, ale nie chciałem stracić drapieżnika z oczu. Błądziłem ślepo dłonią za plecami, aby wyczuć ewentualne drzewa na swojej drodze. Nagle Touno szczekał, a ja przerażony ponownie wylądowałem na ziemii, krzycząc, jak małe dziecko. Ze stresu zupełnie zapomniałem o obecności psa.

Psowaty zaczął ponownie stawiać kroki w moją stronę, tym razem szybciej. Mój oddech przyspieszył, a próba wstania na nogi skończyła się upadkiem, ponieważ poślizgnąłem się na śniegu, który mnie otaczał. Wilk zaczął biec, a ja spod pokrywy śniegu wygrzebałem jakiś kamień, którym rzuciłem w stronę zwierzęcia. Bestia wykonała unik i zatrzymała się na chwilę. Później usłyszałem jedynie warknięcie, a on rzucił się w moją stronę. Zamknąłem oczy i krzyczałem. Poczułem, że wilk skoczył na mnie, więc zacząłem się szarpać i starałem się odepchnąć zwierzę.

Jednak, kiedy moje ręce dotknęły ciała istoty, nie poczułem sierści a gładka skórę. Mój oddech nadal był przyspieszony, a ciało drgało. Otworzyłem oczy i ujrzałem w ciemności zarys twarzy Magina. Wiedziałem...

- Spierdalaj! - wrzasnąłem i zrzuciłem chłopaka z siebie.

- Bu! - powiedział, po czym zaczął się śmiać.

Tarzał się w śniegu i z ledwością nabierał oddech. Miałem wrażenie, że kąciki jego ust rozerwą się zaraz od tego rechotu. Byłem wkurwiony. Tak bardzo, że początkowo nie zwróciłem nawet uwagi na to, że czarnowłosy nie ma na sobie ubrań.

- To mi się udało! - nadal rżał, a ja tylko oburzony rzuciłem w niego śniegiem.

- Jesteś pojebany - warknąłem. - I nagi...

- Co? - ucichł na chwilę, nie ogarniając co właściwie mam na myśli. Po chwili znowu zaczął je śmiał, gdy spojrzał na siebie. - Veli, wilki nie noszą ubrań przecież, a magicznym cudem one nie pojawia się ponownie na mnie.

Magin wstał nagle i zaczął iść ponownie wgłąb lasu. Zacmokał dość głośno i nagle zza drzew wybiegł Touno. Ja leżałem cały czas na ziemii i nie mogłem pojąć co właściwie się właśnie stało. Ten debil nawet nie zaczął się tłumaczyć... Kiedy straciłem chłopaka z pola widzenia, zerwałem się na równe nogi i pobiegłem za nimi.

Znalazłem ich przy sarnie, która znowu była pochłaniana przez wilka. Tym razem obraz ten już mnie nie obrzydzał, jednak nie miałem zamiaru stać i patrzeć, jak Magin sobie je. Tym bardziej, kiedy był w postaci wilka. Wydawało mi się to zwyczajnie dziwne. Usiadłem jednak po prostu w śniegu i zacząłem grzebać w telefonie. Zerkałem raz po raz w stronę drapieżnika, a w mojej głowie pojawiała się pewnego rodzaju fascynacja tym, jak piękne było z niego zwierzę. On zawsze jest piękny...

W pewnym momencie Magin znowu zmienił postać na ludzką i podszedł do mnie z uśmiechem. Wyglądał dość przerażająco, kiedy jego twarz umorusana była w resztkach krwi. Zęby również miały delikatnie różowy odcień, a zauważyłem to dopiero, kiedy poświeciłem mu w twarz latarką.

- Najedzony? - Spojrzałem na jego posiłek, który właściwie co raz mniej przypominał sarnę.

- Owszem - powiedział. - Sarna jest dość smaczna.

- Um, powiedzmy, że ci wierzę. Chociaż ja wolałbym wersje upieczona i bez tej całej krwi. - Wskazałem na jego twarz.

- Właściwie jest bardzo smaczna - stwierdził, kiedy zebrał trochę cieczy z policzka i posmakował jej.

Odkryję Cię [boyxboy]Where stories live. Discover now