18

123 21 0
                                    

Zamarłem, słysząc jego słowa. Ciepło wypełniło moje ciało, ale po chwili czar prysł, kiedy wymieszało się ono z obawą.

- Nie znasz mnie - szepnąłem, powtarzając się.

Nie wiem, dlaczego to wszystko z chwili na chwilę zmieniało dla mnie sens. Jeszcze chwilę wcześniej czułem się cudownie słysząc to, że przynależę do niego. Teraz natomiast poczułem, jakby obudziła się we mnie jakias realna myśl.

- Chodzisz do łóżka z nieznajomym? - Zakpił, ale w jego oczach ujrzałem ten błysk złości.

- A ty nie? - Prychnąłem.

- Otóż nie. Ja twierdziłem, że cię znam.

- Chyba sobie kpisz... Ty chciałeś mnie zabić!

- A tobie się to podobało, pierdolony masochisto. - Wyrzucił ręce w górę, a następnie jedną z dłoni zacisnął na mojej koszulce. - Dopierdalałeś się do mnie i ukradłeś mi przyjaciela.

- Stop! Jakiego niby przyjaciela? Chodzi ci o Jakiego?! Magin, ale nie pogrążają się, przecież my tyl...

- Jaki? Skąd ty znasz Jakiego? - Warknął po chwili zastanowienia.

- Poznaliśmy się przez przypadek. Poza tym co to ma do...

- Przez przypadek? - krzyknął widocznie wkurzony. - Jak przez przypadek? Czy wy spa...

- Co to ma, kurwa, do rzeczy? - Tym razem to ja mu przerwałem i wyrwałem się.

- To, że ja się nie ruchałem z innymi, kiedy poczułem więź!

- Jaką znowu więź? - Zachichotałem chisterycznie. - Magin... Cały czas gadasz jakieś dziwne rzeczy. O co tobie chodzi?

- Przecież wiem, że to czujesz. - Jego głos się załamał, jakby był na skraju i miałby się zaraz rozpłakać. - Veli, tak długo cię szukałem. Proszę, zrozum, że ty jeszcze nic nie wiesz... - Położył swoją rozgrzana dłoń na moim policzku, wbijając jasne oczy w moją twarz.

Wyglądał tak niewinnie, kiedy kciukiem pocierał moja skórę. Sam nie mogłem oprzeć się temu widokowi i wlepilem wzrok w jego sylwetkę. Studiowałem zachłannie rysy jego twarzy i już chciałem zasmakować pięknych ust czarnowłosego, lecz chłopak oderwał się ode mnie odwrócił się, aby następnie zacząć stawiać powoli kroki przed siebie.

- Gdzie ty idziesz?!

- Wracam do szkoły - powiedział.

- Nie możesz... Wytłumacz mi to wszystko, Magin. - Podbiegłem do niego, rzucając się na jego plecy, kiedy zauważyłem, że chłopak nie robi sobie nic z moich słów.

- Nie mogę, Veli, wszystko się samo okaże...

- Musisz! - krzyknąłem, dławiąc się delikatnie. - Ty nie rozumiesz, jak ja się czuję!

- Wiem dokładnie... - Odwrócił się w moją stronę, zrzucając mnie ze swoich pleców.

- Nic, kurwa, nie wiesz! - Zacząłem szlochać, nie zwracając uwagi na to, że ktoś może mnie zobaczyć. - Wszystko we mnie wrze! Nie mam już czasami sił, nie chcę żyć, rozumiesz? Mam pierdolone wahania nastroju i tylko przy tobie mogę czuć się dobrze! - Opadłem na kolana, wyjąc.

- Veli, podnieś się. - Schylił się po moje ciało, chcąc delikatnie mnie unieść, ale ja wyrwałem mu się.

- Powiedz mi, co się ze mną dzieje! - ryknąłem. - Wszędzie widzę ciebie, czuję twój zapach. Wszyscy inni śmierdzą, odkąd po raz pierwszy poczułem ciebie.

- Mówię ci, wstań.

- Nie! Powiedz mi... - Zacząłem się trząść. Mój żołądek zacisnął się, a łzy słynęły niczym wodospad po moich policzkach.

- Powiem, jeśli wstaniesz. - Podszedł do mnie i objął ramionami, żeby podnieść moje ciało.

Szedłem zawieszony na ramieniu czarnowłosego, widząc świat jak zza mgły. Głowa zaczęła bolec nie niemiłosiernie, a nogi uginały się pode mną.

- To wszystko mnie przerasta... Ja nie chcę już czuć tego wszystkiego. Nie panuję nad sobą... - Płakałem cicho, idąc w nieznanym mi kierunku, bo nie patrzyłem na drogę.

- To normalne w twoim przypadku, uwierz mi.

- Nie mów już tak do mnie, Magin. Nie pomagasz mi, Jeszze bardziej mącąc mi w głowie. - Nagle coś w mojej głowie postanowiło urządzić sobie przejażdżkę karuzelą. Co do kurwy... Pomyślałem, a później straciłem świadomość.

***

Obudził mnie Touno, liżący mnie po twarzy. Byłem w moim skromnym mieszkaniu. Podniosłem się powoli, przeciągając się. Następnie zmrużyłem oczy, by dostrzec coś w ciemnym pokoju, jednak nie udało mi się niczego zobaczyć, więc wstałem powoli, by zapalić światło.

Już miałem nacisnąć włącznik od lampy, ale uznałem, że udam się od razu do kuchni i dopiero tam nastała światłość. Zerknąłem na zegar, wiszący nad blatem i ujrzałem dość późną, nocną porę. Przeliczyłem szybko, jak długo spałem, po czym gwycilem się za włosy i westchnąłem głęboko. Przypomniałem sobie całą zaistniałą sytuacja, której zacząłem żałować.

Wstawiłem wodę na herbatę, a z lodówki wyjąłem jogurt truskawkowy, który był ostatnim pozostałym z moich zapasów, więc musiałem je uzupełnić. Następnie sięgnąłem po karmy dla kota i Touno, aby następnie wsypać je do odpowiednich misek.

Orri rósł przerażająco szybko i z małego, słodkiego kocurka zmienił się w grubego, czarnego kocura, który chował się całe dnie gdzieś po kątach. Jednak, kiedy poczułem jedzenie wybiegł zza kanapy i rzucił się na miskę, opróżniając ja trochę za szybko.

Podniosłem się na równe nogi i miałem zamiar iść zalać moja herbatę, kiedy poczułem czyjeś ręce oplatające brutalnie moja sylwetkę. Jedna ręka napastnika spoczęła na moich ustach. Chciałem się szarpać, ale gdy otarłem się plecami o tors osoby stojące za mną, odpuściłem. Poczułem znaną mi doskonale woń i wręcz oddałem się uciskowi, jaki Magin oddawał na moje ciało. Zachichotałem cicho, bo odgłosy, jakie wydawałem były tłumione przez szczupłe palce czarnowłosego.

- Miałeś się przestraszyć, cokolwiek - powiedział, jakby urażony.

- Bez przesady, ciebie się zazwyczaj nie boję. - Puściłem mu oczko, odwracając głowę w jego stronę, gdy ten uwolnił mnie z uścisku.

Następnie poszedłem do kuchni, aby zalać upragniony napój. Zapach czarnej, mocnej herbaty rozniósł się po całym domu, a ja zaciągnąłem się ta piękną wonią.

- Tak właściwe, dlaczego tu jesteś? - spytałem, stojąc tyłem do rozmówcy.

- Musiałem cię pilnować. Bałem się, że dostaniesz jakiegoś aktaku, kiedy się obudzisz, a ty właściwie wstałeś pełen siły i nawet nie zauważyłeś mojej obecności.

Nagle zauważyłem, że coś wpadło do mojego napoju. Biała tabletka rozpuściła się błyskawicznie w gorącej cieczy.

- Coś ty tam wrzucił? - wrknąłem.

- Tabletkę gwałtu. - Wzruszył ramionami i usiadł na jednym ze stołków.

- A tak serio? - Podniosłem jedną brew.

- To na uspokojenie, kiedyś dawał mi to ojciec. - Magin chwycił kubek w ręce i mieszając łyżeczką herbatę, dmuchał w nią, aby ją ochłodzić. - Zaufaj mi, wypij to. - Wyciągnął napar przed siebie.

Przyjąłem naczynie od chłopaka, po czym patrząc mu głęboko w oczy napiłem się łyka wciąż parzącego napoju. Gdy poczułem słodki smak, pokiwałem głową, dajac mu znak, że zrobię to o co mnie prosił.

Witam po "krótkiej" przerwie. (:

Odkryję Cię [boyxboy]Where stories live. Discover now