6

247 38 0
                                    

W rozdziale znajdują się sceny erotyczne, które zostaną oznaczone, więc jeśli kogoś to uraża, może pominąć je.

Stałem pod drzwiami mojego domu, lecz nie otwierałem ich. Breki stał caly czas obok mnie i upierał się, że idzie ze mną.

- Nigdzie nie idziesz! - krzyczałem.

- Pomogę ci z tymi ranami - wskazał palcem na rozcięcie na moim policzku.

- Nie potrzebuję twojej pomocy - warknąłem, popychając go. Chłopak zachwiał się i znowu ruszył w moją stronę.

- Ale dlaczego to taki problem?!

- Wypierdalaj po prostu! - miałem już dość tego człowieka. Moja krew buzowała w żyłach, a pięści zaciskały się mimowolnie. - Zaraz nie będę się hamował i to swoją mordę będziesz opatrywał.

- Wpuść mnie po prostu, przecież chcę tylko pomóc - westchnął.

- Nie, idź sobie, pedale - rzuciłem, przekręcając klucz w zamku.

- Pedale? Ty chyba sobie kpisz. To ty dobierałeś się na środku korytarza do Magina! - prychnął. Nie wytrzymałem, ruszyłem rozwścieczony w jego stronę. Już po chwili chłopak trzymał się za rzuchwę, sycząc z bólu.

Otworzyłem drzwi i wszedłem do mieszkania. W pokoju rozniósł się huk pukania do drzwi. Chociaż mógłbym to nazwać prędzej waleniem niż pukaniem. Swoje kroki skierowałem ku kuchnie, nie zwracając uwagi na hałas. Wstawiłem wodę i zacząłem szykować kubek z kawą.

Poszedłem w stronę dużego pokoju, ciesząc się w duchu, że brunet sobie poszedł. Wywnioskowałem to po ciszy, która panowała w mieszkaniu. Wzrokiem szukałem kota, ale nie było go na jego posłaniu, które zostawiłem w głównym pokoju. Zobaczyłem go za to w całkiem innym, bardziej zaskakującym miejscu.

Poczułem się jak w jakimś słabym filmie. Breki siedział na kanapie w moim domu. Wszedł do niego od tak, a mnie ponownie opanowała wściekłość. Jednak przyszedł mi do głowy pewien plan, jakbym mógł wykorzystać zaistniałą sytuację.

- Jesteś popieprzony - mruknąłem, siadając obok niego.

- Nie uderzysz mnie? Nie zaczniesz wydzierać się, że to włamanie? - powiedział ironicznie.

- Nie, przeszło mi - uśmiechnąłem się delikatnie, oblizując usta. Pochyliłem się w jego stronę, ale on chwycił mnie za ramiona i odsunął od siebie.

- Pomóc ci opatrzyć te rany? - spojrzał na mnie spod długich rzęs. Wydawał się być zmieszany.

Pokiwałem twierdząco głową i pociągnąłem go w stronę łazienki. Będąc już w pomieszczeniu, usiadłem na brzegu wanny, podając mu wcześniej apteczkę.

Może i fakt, że starałem się nakłonić prawie nieznajomego chłopaka do moich egoistycznych pobudek, był trochę odrażający, ale potrzebowałem tego jak nigdy wcześniej. Magin oddziaływał na mnie mocniej niż którykolwiek z moich wcześniejszych kochanków, mimo, że między nami jeszcze do niczego nie doszło. Jeszcze...

Breki postępował ze mną jak z dzieckiem, jakby bał się, że moja skóra to skorupka jajka, która rozpadnie się od zbyt mocnego dotyku. Wygrzebał z apteczki jakąś gazą, która następnie nasączył wodą utlenioną i patrzył na mnie zamglonym wzrokiem. Nagle poczułem na policzku piekący ból, wywołujący lekki dreszcz na moich plecach. Chłopak najwyraźniej się spiął i jęknął cicho "przepraszam", po czym podszedł do kranu i umył dokładnie ręce. Położył jedną z dłoni w miejscu rozcięcia. Była zimna i złagodziła szczypanie. Nie jestem pewien czy to poprawne, że świeżo odkażoną ranę dotyka się, ale umył wcześniej ręce, więc nawet nie zwróciłem na to uwagi.

Odkryję Cię [boyxboy]Where stories live. Discover now