11. Niczego Nie Będziemy Żałować.

862 146 93
                                    

Stałam bez ruchu, próbując wymyślić jakieś wiarygodne kłamstwo, ale jak zwykle nic nie przychodziło mi do głowy. Nie mogłam powiedzieć, że go znam, bo pewnie bym miała kłopoty, zresztą nie chciałam wydać go FBI. Denerwowałam się i pewnie wszyscy to zauważyli. Nie wiem ile minęło czasu od zadania pytania, ale jeśli będę tak stać bez słowa to pomyślą, że coś ukrywam.

– Nie znamy. – powiedziałam, patrząc w oczy jednemu z mężczyzn.

– Na pewno? – zapytał.

– Na pewno. – odpowiedziała Rose.

– Dziewczynki, powiedzcie prawdę. – w tym samym momencie spojrzałyśmy na naszą rodzicielkę.

– Ale przecież mówimy. – mruknęła Rose.

– Jeśli oni was zastraszają... – zaczął inny mężczyzna, ale nie pozwoliłam mu skończyć.

– Nikt nas nie zastrasza.

– To dlaczego kłamiecie? – do rozmowy wtrącił się nasz tata.

– Ile razy mamy powtarzać, że nie znamy żadnego Luke'a!? – krzyknęłam, bo już nie mogłam wytrzymać.

– Spokojnie, nie podnoś głosu. – powiedziała moja mama, podchodząc bliżej mnie.

– Jak mam być spokojna jak każdego dnia znajdujecie nowy powód żeby się do mnie przyczepić? – zapytałam, a pierwsze łzy zaczęły spływać po moich policzkach.

– Kochanie...

– Nie, nic już nie mów. – obróciłam się i szybko ruszyłam w stronę swojego pokoju.

– Brawo, możecie być z siebie dumni. – usłyszałam jeszcze głos Rose zanim wyszłam z salonu.

Wiedziałam, że jak wrócę do domu to będzie źle, ale na takie coś nigdy nie jest się przygotowanym. Zamknęłam drzwi od pokoju na klucz, bo byłam pewna, że rodzice będą chcieli pogadać, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam zostać sama.

Głośno odetchnęłam gdy położyłam się na łóżku. Od dnia napadu wszystko zaczęło się komplikować jeszcze bardziej niż wcześniej. Byłam tym coraz bardziej zmęczona i miałam nadzieję, że niedługo wszystko się uspokoi.

Wszędzie była gęsta mgła, nie znałam miejsca, w którym się znajdowałam. Stałam na środku dużej łąki, na ziemi leżało mnóstwo czarnych róż. W pewnym momencie poczułam ogromny przypływ smutku i upadłam na kolana nie mogąc opanować łez. Straciłam coś, ale nie wiedziałam co, chciałam żeby to wszystko się nie wydarzyło. Gdy podniosłam głowę, zobaczyłam w oddali ledwo widoczną postać człowieka. Bez zastanowienia wstałam i chciałam pobiec w stronę nieznajomej mi osoby, ale coś mnie zatrzymało. Nie mogłam się ruszyć. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki, nie mogłam nawet obrócić głowy żeby zobaczyć, kto się zbliża. Z każdą sekundą kroki były coraz głośniejsze aż w końcu ucichły, zatrzymując się kilka metrów ode mnie. Poczułam, że mogłam się już ruszać i chciałam obrócić się żeby zobaczyć kto za mną stoi, ale gdy tylko ruszyłam głową usłyszałam strzał.

Podniosłam się z łóżka nie wiedząc co się dzieje. Zaczęłam rozglądać się po pokoju i dopiero po chwili doszło do mnie, że to był tylko sen. Dalej byłam w ciuchach więc musiałam zasnąć gdy myślałam o tym, co się dzieje w moim życiu. Była pierwsza w nocy. Szybko wstałam z łóżka i chciałam iść do łazienki, ale to był zły pomysł, bo od razu zrobiło mi się czarno przed oczami. Usiadłam z powrotem na łóżku żeby trochę dojść do siebie. Po kilku minutach poszłam pod prysznic, umyłam zęby i z powrotem się położyłam. Byłam wykończona i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.

MrokWhere stories live. Discover now