czternaście!

1K 40 21
                                    

 sierpień 1989


          Czas leciał i nim w ogóle młoda Tozier się spostrzegła, był już sierpień i połowa wakacji za nią. Te ostatnie chwile lipce spędziła na spotkaniach z Billem, czy Beverly. Wbrew jej przypuszczeniom, jej grupce przyjaciół podzielonych przez kłótnie na parę części nie udało się pogodzić. Przestała w ogóle próbować rozmawiać z Richie'm, bo to było bezcelowe. Chłopak po tym, co powiedziała mu o zielonookim przed wyjściem na randkę zdawał się wręcz unikać jej jeszcze bardziej. Kilka razy nawet słyszała, jak ich mama prosi go o błahą rzecz związaną z nią, na przykład coś typu "Richie, zanieś wasze czyste pranie do pokoju", a chłopak zbywał ją mówiąc, że nie będzie tego robił. Nawet słynne wiązanki Maggie nie pomagały.

Starała się tym przejmować najmniej, jak tylko mogła. W końcu miała Billa i Bev. Z rudowłosą co najmniej raz w tygodniu urządzały nocowania, albo spacery po mieście i wspólne zakupy spożywcze, o ile zostały o to poproszone przez rodziców (najczęściej miało to miejsce na początku tygodnia). Rozmawiały o chłopakach, ale nie tylko. Czasami jej rodzice pozwalali im na wypożyczenie jakiegoś filmu na kasecie, więc to był też wspaniały sposób na spędzenie wieczoru, po którym to pan Tozier odwoził Marsh do domu, by nie włóczyła się sama po ciemku.

Jeśli chodzi o Billa, było całkiem podobnie, jak z niebieskooką. Dużo ścigali się na rowerach, jak na swojej pamiętnej randce. Chadzali do salonu gier, do Barrens, a także na Most Pocałunków chociażby po to, by potrzymać się za ręce o zachodzie Słońca. A gdy padało, niezwłocznie udawała się w stronę domu Billa, by tam zająć go graniem w planszówki, czy rozmowami o jego rysunkach. Nie trzymała w sekrecie swojej relacji z chłopcem, czymkolwiek ona była. Kiedy wparowywała pospiesznie do kuchni, wołając tylko "wychodzę z Billem!" na twarzach obu jej rodziców ukazywał się uśmieszek i kazali jej wrócić przed godziną policyjną. Richie natomiast wywracał oczami twierdząc, że "zaraz się zrzyga", a potem szedł do pokoju, korzystając z tego, że będzie w nim sam pod nieobecność blondynki.

Jeśli chodzi o To, było zdecydowanie ciszej. Od dawna nie zaginął żaden dzieciak, co niesamowicie z jednej strony cieszyło Rachel, Billa i Bev (bo przecież tylko z nimi miała okazję o tym rozmawiać), ale z drugiej niepokoiło. Jasne, razem z resztą ustalili, że To pojawia się raz na dwadzieścia siedem lat, a potem zapada w swego rodzaju sen. Ich trójka nie wierzyła jednak, że to był koniec. W końcu nie po to To skłóciło ich wtedy na Neibolt, by teraz zniknąć. Sądzili raczej, że miała to być swego rodzaju pułapka, by nie byli w stanie już stawić Temu czoła razem, bo wtedy byli przecież najsilniejsi.

Aktualnie dziewczyna zmierzała na swoim rowerze na spotkanie z rudowłosą. Odrobinę zaniepokojona, ponieważ gdy rozmawiały jeszcze jakieś czterdzieści minut temu, by umówić się na konkretną godzinę spotkania Beverly obiecała zadzwonić do niej tuż przed wyjściem, czego nie zrobiła. Rachel odczekała jakieś pięć minut, po czym pomyślała, że może po prostu jej przyjaciółka o tym zapomniała i i tak się spotkają. 

Lekki wiaterek przy temperaturze około dwudziestu trzech stopni Celsjusza pieścił jej wysokiego kucyka, w który wpleciony był drobny warkoczyk, powiewając nim okazjonalnie na boki. Jechała raczej niezbyt szybko, nie chcąc się niepotrzebnie męczyć. Miała na sobie swoje ulubione ogrodniczki w połączeniu z odrobinę za dużym i spranym T-Shirtem, którego rękawy sięgały jej niemalże do łokci. T-Shirt był we wzór pasków, konkretniej mówiąc powtarzające się paski niebieskie, pomarańczowe, czerwone i zielone. Do tego oczywiście nic innego, jak długie skarpetki z czarnymi paskami u góry i bardziej już brązowe, niż czarne Converse.

Nagle, przy schodach prowadzących do drzwi domu, w którym ostatnio tak często bywała ujrzała chłopca, którego ostatnio równie często widywała. Bill ubrany był w swoją białą bluzkę z niebieskimi rękawami do łokci i jeansy. Na sam jego widok w koszulkach tego typu mogła poczuć ciepło przechodzące przez jej ciało, jak w momencie, gdy go przytulała. Po prostu było coś w tym elemencie garderoby, co działało bardziej na jej emocje. Może dlatego, że chłopak miał właśnie tą bluzkę na sobie, gdy wiózł ją na bagażniku Silvera jakiś tydzień temu, po spotkaniu jej na mieście? Sama nie wiedziała, ale czuła się po prostu wyjątkowo.

✓ | out of touch ᵇⁱˡˡ ᵈᵉⁿᵇʳᵒᵘᵍʰDove le storie prendono vita. Scoprilo ora