Kenpachi Zaraki

243 21 9
                                    

Nad Seireitei panował spokój, jakiego nie dane im było zaznać od dawna. Aizen, Ichimaru i Tōsen odeszli, pozostawiając za sobą chaos, przepełniony bólem i rozpaczą. (Imię) odniosła wrażenie, że nie dotknęło to tylko ich najbliższych, ale całą społeczność, zarówno mieszkańców, jak i okolicę. Dlatego też, kiedy zakończono remont miasta, a Ichigo, Orihime, Ishida i Sado powrócili do swojego świata, w takie dni jak ten, większość pragnęła wypocząć, zrzucić z siebie ciężar ostatnich paru wydarzeń. Dziewczyna doskonale rozumiała potrzebę tłumu, sama odczuła skutki zdrady, chociaż z żadnym z nich nie była szczególnie zżyta. Niemniej sam fakt, iż do czegoś takiego doszło, ilość wykorzystanych, oszukanych - samo to wystarczało, aby skutecznie obniżyć morale wśród żołnierzy. (Imię) jednak nie lubiła rozmyślać, ani na nowo rozdrapywać i tak świeżych ran, wolała działać, dlatego od ostatnich paru dni była wszędzie, wykonując swoje obowiązki jako trzeciego oficera, a także uczynnie wspierając dodatkową parą rąk 9.; 3. i 5. Oddział, co doprowadziło do tego, że nawet jej obecny kapitan, Kyōraku, a także przyjaciele zaczynali się o nią martwić i dopytywać, czy aby na pewno wszystko jest dobrze. U nikogo nie było dobrze, a tak przynajmniej miała możliwość zająć czymś myśli.

Nucąc pod nosem, przycisnęła do siebie pliczek papierów, przyśpieszając nieco kroku. Od tak dawna tu nie była, że uśmiech sam pojawiał się na jej twarzy, gdy tylko uświadamiała sobie, że odwiedzi swój stary oddział, kolegów, czy kapitana. Byli specyficzni, nie można im było tego odmówić, niemniej posiadali też swój urok, którego od czasu przeniesienia brakowało kobiecie. Energicznie weszła na teren koszarów 11. Oddziału ze smutkiem stwierdzając, że nawet tutaj jest cicho. Definitywnie za cicho. Weszła do głównego budynku, jednakże, ku swojemu zaskoczeniu, nikogo tam nie zastała. Już gotowa była odwrócić się na pięcie i spróbować jutro, gdy z ogrodu dobiegły ją pokrzykiwania Yachiru. Zawróciła więc do drzwi tarasowych, delikatnie opierając się o ich framugę.

- Obiecałeś, że on wróci - jęczała dziewczynka, uderzając Zarakiego w ramię - A jego nie ma.

- Bo wróci, słyszałaś Dziadka, to jeszcze nie koniec - żachnął się, spoglądając na nią kątem oka - I przestań mnie bić - dodał Zaraki, otrząsając się od niej jak od muchy - Muszę trenować do kolejnego spotkania z nim.

- A ostatnio byłeś taki miły - burknęła, zaplatając dłonie na piersi - Głupi Kenczuś!

- Muszę się z nią zgodzić - wtrąciła się dotąd niezauważona kobieta - Byłeś nie do poznania - mruknęła, dołączając do nich na schodach werandy - Ale jak widać, wszystko co dobre kiedyś się kończy - powiedziała, posyłając kapitanowi drobny uśmieszek.

- (Zdrobnienie imienia) wróciłaś - krzyknęła Yachiru, lądując na jej kolanach - Powiedz mu coś - burknęła, spoglądając na Kenpachiego spode łba - Pobił dzisiaj cały oddział!

- Ale to chyba nie nowość? - odparowała, spoglądając to na kapitana, to na porucznika.

- Ale Unohanaś powiedziała, że ona ich nie wypuści wcześniej niż za tydzień - dorzuciła naburmuszona - I z kogo ja się pośmieje, że ma łysą głowę? Z kim ja się będę bawić? - mówiła, na pograniczu płaczu.

- A nie możesz odwiedzić ich w szpitalu? Na pewno by się ucieszyli - wtórowała jej, próbując wybrnąć z tej sytuacji bezstronnie.

- ... Ale oni są na oddziale zamkniętym, tym dla specjalnych przypadków - fuknęła, rzucając złowrogie spojrzenie swojemu przełożonemu - Popsułeś mi plany, byłam umówiona z Pięknisiem na zrobienie herbatki z Panem Urwane Ucho i resztą zabawek, a teraz kto to ze mną urządzi? - Zawyła, małymi łapkami wczepiając się w ramie (Imię).

- Jak to kto? - spytała, spoglądając wymownie na Zarakiego - On ci popsuł kolegę, niech go teraz zastąpi. Na pewno jak się wczuje to również będzie fenomenalnym gościem na popołudniową herbatkę, nie sądzisz?

- Ty... - Zaczął mężczyzna, jednakże nie dane mu było skończyć.

- Ale (Zdrobnienie Imienia) ma świetne pomysły - zakrzyknęła, wtulając się w nią radośnie - Muszę powiedzieć Beznogiej Pannie, żeby jednak nie odwoływała przyjęcia - dodała, zrywając się z miejsca, opuszczając ich w ułamku sekundy.

- Przepraszam? - Zwróciła się do niego, gdy zostali sami - Nie mogłam patrzeć na jej smutek tak obojętnie...

- Było samej się zgłosić, teraz zamiast walczyć przez tydzień będę użerał się wśród jej zabawek - jęknął sięgając po stojące obok sake - Chcesz?

- Spasuję - odparła, unosząc dłoń w geście odmowy - I tak byś to zrobił, przecież też nie lubisz, gdy jest smutna - kontynuowała, bacznie się mu przyglądając.

- Nie wiem o czym mówisz -burknął, na raz wypijając całą zawartość choko.

- Kochasz ją - powiedziała melodyjnie - Nawet ty to wiesz - dodała, dotykając palcem jego policzka.

- Miłość jest dla słabych - rzucił, wolną ręką łapiąc jej dłoń - Nie tęskniłem - mruknął, odsuwając ją od swojej twarzy.

- Kenczuś kłamczuszek! - Usłyszeli za swoimi plecami. Już po chwili Yachiru siedziała na ramieniu kobiety, palcem wskazując na kapitana. - Nikomu poza tobą nie pozwala czesać swoich włosów. Nawet mnie...

- Po prostu ona wie co robi, nie dodawaj jej zbyt dużo, głupia - fuknął, napełniając naczynko po raz drugi.

- Dotykać po twarzy też się nie pozwalasz - ciągnęła, wesoło bujając się na jej ramieniu - A jak się napijesz to często o niej wspominasz.

- Słowo, a z Beznogiej Panny zostanie kadłubek - warknął, po raz kolejny na raz wypijając sake .

- Niemiły - jęknęła dziewczynka - Nie możesz mnie winić za mówienie prawdy, do której nie potrafisz się przyznać nawet przed samym sobą...

- Yachiru, cholero jedna, zamknij się - zagrzmiał, spoglądając na nią złowrogo.

- A nie mówiłam? - zwróciła się do (Imię) - Tęsknił za tobą.

Dziewczyna dotychczas milczała, spoglądając to na jedną, to na drugiego bardzo wymownie, próbując połapać się w tym wszystkim o czym mówili. Czy to możliwe, aby Zaraki za nią tęsknił? Prawdą było, że gdy była u niego w oddziale często razem pili, spędzali czas, czy walczyli, niemniej żeby aż tak bardzo mu tego brakowało? Nie podejrzewała go dotychczas o takie uczucia, ale może faktycznie, z biegiem lat...

- Pani porucznik, mam dokumenty dla Pani - odezwała się w końcu, podając trzymany dotychczas pliczek.

- Ojej, dziękuję (Zdrobnienie Imienia), będę miała na czym rysować - powiedziała, po czym zniknęła w głębi budynku. Przez chwilę wpatrywała się z uśmiechem w miejsce, gdzie widziała ją po raz ostatni, po czym wstała, otrzepując ubranie.

- Idziesz już? - zapytał, spoglądając kątem oka.

- Tak, mam dużo pracy przed sobą - odpowiedziała, spoglądając na niego smutno. Ona także wolałaby zostać razem z nimi chwilę dłużej. Nie odpowiedział nic, za to ponownie upił spory łyk trunku. Chociaż był to kapitan 11. Oddziału, sam Kenpachi Zaraki, dziewczyna miała wrażenie, że wygląda na nieco rozczarowanego tym, że go zostawia, choć nigdy nie myślała, że użyje wobec niego takiego sformułowania. - Ale gdy skończę, przyjdę wieczorem - dodała, pochylając się nad nim - Skoro nikt inny ich nie czesał, będę miała co robić - powiedziała, delikatnie przejeżdżając dłonią po upiętych włosach.

- Skoro tak mówisz - rzucił tylko, niemniej, ani (Imię), ani Yachiru, która nagle znalazła się za nimi, nie umknął ani ten drobny, zazwyczaj dobrze skrywany uśmieszek, który pojawił się na jego twarzy, ani też fakt, że nie odtrącił jej, gdy na pożegnanie musnęła go wargami w policzek.

~•~•~•~
Patrzcie, nikt nie umarł! Nie przyzwyczajacie się, zabijanie wychodzi mi najlepiej (jakkolwiek by to nie brzmiało).
Notabene, ten shot jest idealnym przykładem, dlaczego zazwyczaj ktoś ginie, mam wrażenie, że te postacie są mniej OOC wtedy ;-;

Shociak - słodziak dla MyLadyDeath

Korekta: Miała być pacia03, ale jej się umarło, więc nie ma. Jak są błędy to ktoś mi może na privie napisać XD (po x czasie poprawiła, więc i tak kocham)

One-shoty z BleachaOù les histoires vivent. Découvrez maintenant