Ulquiorra Cifer

215 14 9
                                    

     Korytarze Las Noches nie wzbudzały w niej szczególnej sympatii, chłód i pustka wypełniały przestrzeń wzbudzając w niej uczucie niepokoju. To nie tak, że (imię) była strachliwa, było to niezwykle błędne określenie w jej przypadku. W końcu była jedną z tych, którzy zdradzili 13 oddziałów, podążyła za Aizenem i oddała mu się w każdym calu. Nie bała się ran, tego, że zostanie zaatakowana, że zginie. Sōsuke nie raz powtarzał, że wizja śmierci pasuje do niej o wiele bardziej niż jakakolwiek sukienka czy kolczyki, których miała od groma, a ona, jak zwykle posłuszna – zgadzała się z nim. Odgłos jej kroków odbijał się echem od pustych ścian, przypominając jej o wszelako pojętej samotności, z którą mogłaby iść pod rękę. Miała problem, żeby przyznać to sama przed sobą, niemniej tęskniła za dawnymi towarzyszami. Nie była pewna kiedy stała się na tyle nieuważna, że pozwoliła sobie pokochać kogoś innego niż Aizena, ale stało się. Brakowało jej ciepła rozmów wśród oficerów, szukania pijanego Kyōraku, rozmawiania o butach z Matsumoto, czy towarzyszenia Byakuyi podczas nocnych spacerów. Pochłonięta rozkazami, czasami spędzając czas z Ginem, czy Kaname, mimo wszystko czuła się samotna. Zganiła się wewnątrz za roztrwanianie rzeczy, których nie może zmienić. W końcu była jednym z dowódców armii arrancerów, nie powinna myśleć o swoich słabościach. Ich świadomość czyni nas silniejszymi, ale myślenie o nich, analizowanie, czyni przegranymi, a ona zawsze będzie zwyciężać, tak poprzysięgła Aizenowi.

     Przystanęła przy drzwiach do drugiej sali tronowej, rozejrzawszy się po bokach, wyciągnęła dłoń ku nim, chcąc je otworzyć. Nim jednak opuszki jej palców napotkały chłodną fakturę, wrota same rozchyliły się, ukazując wnętrze, które skrywały. Jej oczom ukazało się duże przestronne pomieszczenie, wykonane z tego samego budulca, co wszystko inne. Naprzeciwko drzwi nie było ściany, był za to tron, na którym zasiadywał Aizen, a po jego bokach stali wierni dowódcy, Gin i Kaname. Przed nią znajdywało się przejście stworzone z Espady, która rozsunęła się już wcześniej, zapewne w chwili, w której otrzymali informację o jej przybyciu. Pod samymi ścianami stały tłumy arrancerów, podwładni złotej dziesiątki Sōsuke.

- Oj, (Imię), (Imię), nikt ci nie powiedział, że damie nie przystoi się spóźniać? – zapytał Gin, posyłając jej szyderczy uśmiech.

- A tobie, że gadom nie wypada przemawiać ludzkim głosem? – odparowała, unosząc jedną brew, co spotkało się z aprobatą części espady, która znacząco odchrząknęła oraz samego poszkodowanego, który zaśmiał się pod nosem, cofając się nieco, aby uwagę zwrócono na władcę całego Hueco Mundo.

- Mam nadzieję, iż twoje spóźnienie spowodowane było obowiązkami, droga (Imię) – zaczął, spoglądając na nią zza przydługiej grzywki.

- Wybacz, że kazałam ci czekać – powiedziała, wychodząc na środek, skłaniając się przed nim delikatnie – Misja się powiodła, mam czego chciałeś – dodała, prostując się i spoglądając mu prosto w oczy.

- Niczego innego się po tobie nie spodziewałem, moja droga – przemówił z uśmiechem za ustach, wstając z tron – Niezawodna jak zawsze – rzucił ruszając ku niej.

- Ostatecznie żyję po to by ci służyć – odparła z lekkim uśmiechem na ustach. Gdy spotkali się pod schodami, dziewczyna wyciągnęła wiotką dłoń przed siebie i mrużąc przez chwilę oczy, przywołała pergamin, który zaraz po zmaterializowaniu, miękko wylądował w dłoni Aizena. Zadowolony z wykonanego zadania, zaoferował jej swoje ramię, które bez chwili namysłu przyjęła. Nie wypadało jej odmówić. Dotarłszy na szczyt, zasiadła na jednym ze stopni, u stup Sōsuke, dopełniając obraz władzy i potęgi, który całą czwórką tworzyli. Spokojnie rozejrzała się po zgromadzonych, bacznie przyglądając się espadzie, czystej potędze, której 13. Oddziałów miało nie podołać. Słuchała, niekoniecznie skupiając się na słowach swojego władcy, który był w trakcie objaśniania tego co udało się jej zdobyć. To wiedziała, a espadę widziała pierwszy raz na oczy, wybór więc okazał się być oczywistym. Dopiero, gdy usłyszała swoje imię, wdzięcznie odwróciła się ku mężczyźnie, poświęcając mu całą swoją uwagę.

One-shoty z BleachaWhere stories live. Discover now