Kensei Muguruma

390 19 6
                                    

     Tykanie zegara rozbrzmiewało w całym pomieszczeniu, pozwalając mu całkowicie zanurzyć się w natłoku pracy. Stos papierów, który niemiłosiernie piętrzył się ku górze na drewnianym blacie zmęczonego życiem biurka, wprowadzał go w stan, w którym każda istota zaczyna się zastanawiać czy oddanie raportów na czas jest na pewno tak ważne, z resztą tak jak cała ta robota?

     Kensei przetarł dłonią twarz, próbując pobudzić się do pracy. Przynajmniej wśród tych bezlitosnych szmerów odkładanych dokumentów czy chlupotu atramentu, w którym zanurzał malutki pędzelek, znalazł jeden pozytyw. Jego wice kapitan, nieznośna Mashiro, na sam ich widok uciekła w tempie, o które by jej w życiu nie podejrzewał, rzucając mu przez ramię, żeby nie liczył na jej pomoc. Nie dość, że dała mu dzisiaj spokój to i mógł na nią bezkarnie gadać pod nosem, co było uzasadnione.

     Złapał tym razem za jeden ze zwiniętych pergaminów, których też miał do przejrzenia, w ilości wzbudzającej odruch wymiotny. Los, który wziął sobie na cel dobicie mężczyzny, podsunął mu pod rękę wiadomość o wydatkach oddziału. Nie do końca rozumiał jakim cudem w tak zastraszającym tempie znikają kukły do ćwiczeń, drewniane katany, ochraniacze czy papier toaletowy. Nie rozumiał też dlaczego potrzebny był remont aż dwóch budynków, jednak widząc notatkę, informującą, że to zielonowłosa małpa prowadzi tam treningi, ciężko westchnął, tracąc chęć do zadawania pytań czy czytania dalszej części. Zwłaszcza po tym jak w oczy rzuciła mu się część zdania, dotycząca szkód zrobionych przez jego podwładnych. Na jego szczęście, przynajmniej tymczasowo, uratowało go chrząkniecie, roznoszące się po pokoju.

     Podniósłszy wzrok, jego oczom ukazała się znajoma postać, wtaczająca się powoli do pokój. Serce na chwilę mu stanęło, gdy dojrzał w niej (imię), a bardziej to co trzymała w dłoniach.

     Kupka makulatury, która swoim wzrostem spokojnie zasłaniała jej widok, bezlitośnie zbliżała się ku niemu. Na miękkich nogach wstał zza biurka, podchodząc do zziajanej kobiety, odbierając od niej nowe papiery. Były zdecydowanie cięższe niż się wydawało, nawet on mógł to przyznać, zwłaszcza po tym jaką ulgę poczuł odkładając je na miejsce, przy którym zazwyczaj pracował jego drugi wice kapitan. Teraz nieobecny, nad czym ubolewał, bo ten na pewno przyłączyłby się do niego, w tej niewdzięcznej robocie.

- Witaj, (imię). – zaczął, odwracając się do niej powoli. Dziewczyna, spojrzała na niego z pomiędzy nieokiełznanych kosmyków włosów, które korzystając z tego, że miała zajęte ręce, bezczelnie opadły jej na czoło.  Widząc kogo zastała, natychmiast się wyprostowała, salutując. Mężczyzna zlustrował ją wzrokiem, chrząkając by ukryć zmieszanie i rozbawienie, jaki wzbudzała w nim salutująca dziewczyna.

- Nie śmiej się, kapitanie, takie są zasady – burknęła, zrzucając z tonu, przybierając nieco luźniejszą pozę, dłonie zakładając na piersi. – Miałam pytać czy miałbyś coś przeciwko wspólnej kolacji, ale chyba nie będę cię dobijać... – dodała, przyglądając się pokojowi. Trzy biurka, zastawione kolumnami dokumentów, przynajmniej dziewczyna zrozumiała, dlaczego Mashiro cały dzień spędziła poza barakami oddziału. Albo dlaczego to ona została wysłana z papierami, gdyż reszta odmówiła wejścia do gabinetu kapitana w obawie o własne zdrowie.

- Coś się stało? – głos Kenseia, wyrwał ją z przemyśleń. Mężczyzna zdążył już usiąść przy biurku, jednym okiem czytając raport z ostatniej misji.

- Szacowałam ile czasu ci to jeszcze zajmie – odparowała – Samemu nie wyrobisz się do jutrzejszego spotkania – dodała – Gdzie zgubiłeś Hisagiego?

- Widzę, że nie tylko ja w tej sprawie omijam Mashiro – mruknął z nad papierów, poirytowany faktem jak bardzo jego przyjaciółka olewa pracę.

One-shoty z BleachaUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum