Shunsui Kyōraku

244 15 25
                                    

     Słońce powoli znikało z widnokręgu, pozostawiając za sobą różowawe smugi, które z każdą minutą przybierały odcień głębokiego fioletu, przechodząc w ciemny granat, aż ostatecznie niebo spowiła głęboka czerń. Wieczór był ciepły, a delikatny wietrzyk dodawał mu nostalgicznego wydźwięku. Wiedziała gdzie go znajdzie, nie miała co do tego wątpliwości, jednakże z jakiegoś powodu specjalnie ociągała się z wykonaniem tego polecenia. Wiedziała także, że kapitan Kuchiki, która zleciła jej zaniesienie dokumentów bezpośrednio do rąk Kyōraku nie zależy na natychmiastowym wykonaniu rozkazu. Nie dzisiaj...

     Podłoga zaskrzypiała pod jej ciężarem, kiedy opierając dłoń o framugę drzwi, zajrzała do jego gabinetu. Pokój kapitana głównodowodzącego był ogromny i mimo czasu, który zdążyła już tu spędzić, wciąż nie zdołała do niego przywyknąć, wolała koszary swojego poprzedniego oddziału, dużo mniejsze, a wraz z tym o wiele bardziej przytulne. Teraz jednak stała w wielkiej sali, w której jedynym towarzyszem okazał się podmuch powietrza, co zaznaczył, zrzucając z biurka stosik dokumentów. (Imię) z cichym westchnieniem weszła do środka, kucając przy rozsypanych raportach. Pobieżnie przeglądała ich tematykę, układając je w jedną stertę. Wcale nie dziwiła się Kyōraku, iż nie miał do tego głowy. Od skrajnie głupich próśb i informacji po kondolencje, które były ostatnią rzeczą jakiej dzisiaj potrzebował... Zostawiwszy porządek oraz odkładając już posegregowane papiery, opuściła pomieszczenie, zmierzają na nieuniknione spotkanie.

     Altanka, pod którą umieszczono nagrobek dawnego Kapitana 13. Oddziału nie była dla niej obcym miejscem, zazwyczaj czuła się tu bardzo swobodnie. Znała Kapitana Ukitake bardzo dobrze, był nie tylko przyjacielem jej partnera, ale i powiernikiem jej trosk i sekretów. Pamiętała jak rozmawiała z nim, kiedy Kyōraku oświadczył jej, że ją kocha, a ona, mimo swoich uczuć, była pełna wątpliwości, jak razem z nią tęsknił za Ichigo, którym miał już nigdy więcej nie powrócić do Soul Society. Po jego śmierci dalej zdarzało się jej zwierzać mu ze swoich problemów, mimo że zamiast porady jedyne co mogła otrzymać to wysłuchanie – wystarczyło jej to. Teraz jednak, widząc tam swojego kapitana, a zarazem ukochanego, nabrała dystansu, nie chciała mu przerywać, psuć nastroju. Już chciała się wycofać, zawrócić, poczekać na niego przy jego schowku na sake, niemniej Shunsui zbyt dobrze znał jej energię, aby od tak zlekceważyć jej obecność.

- Obowiązki wzywają, co (zdrobnienie imienia)? – zapytał, posyłając jej łagodny uśmiech – Cóż, Ukitake, może następnym razem będziemy mogli porozmawiać dłużej – rzucił w stronę nagrobku, z ciężkim westchnieniem podnosząc się z ławki obok, symbolicznie pozdrawiając przyjaciela kapeluszem.

- Wybacz mi, Kapi... - zaczęła dziewczyna, zrównując się z Kyōraku. Chciała przeprosić, gdyż mimo że taka była jej powinność, czuła się z tym faktem źle.

- Nie nazywaj mnie tytułami, dobrze? – odparł spokojnie, chwytając ją za drobną dłoń. Z początku zaskoczona, szybko jednak opanowała swoje uczucia, wyrównując z nim swój krok i nieznacznie się zbliżając.

- To trudne – mruknęła prawie bezdźwięcznie, nie miała jednak wątpliwości, że mężczyzna obok z uwagą przysłuchuje się temu co mówi – Wybacz mi, że musiałam ci przerwać – dodała, zwieszając wzrok na chodnik.

- Oj, (zdrobnienie imienia) – powiedział łagodnie, zatrzymując się. Wolną dłonią ujął jej brodę, unosząc twarz, tak aby móc spojrzeć w jej lekko szkliste oczy. – Nie jestem aż tak głupi, dobrze wiem, że oddalałaś ten moment jak najbardziej mogłaś – dodał, całując ją w czoło. Odsunąwszy się, ruszył w kierunku koszarów pierwszego oddziału – Ponoszę dużą odpowiedzialność, czy mi się to podoba, czy nie i muszę być w tym na tyle dobry, aby Yama-jii wściekał się na mnie tylko trochę.

     Podziwiała go, a zarazem nie potrafiła dokładnie pojąć jak silnym człowiekiem musi być, aby być skłonnym do żartów w rocznicę śmierci swojego przyjaciela. Może gdyby go nie znała, może wtedy uznałaby, że spływa to po nim, nie rusza go ta smutna przeszłość. Jednakże spędziła z nim za dużo czasu, aby umknęły jej te drobne niuanse, melancholijne spojrzenie, czy mocniejszy niż zwykle uścisk dłoni, którą puścił dopiero, gdy zasiadł za biurkiem, na którym spoczywały spokojnie sterty dokumentów. Spokojnie przeszła się po pomieszczeniu rozpalając światło. Z jakiegoś, nieznanego jej powodu czuła na sobie wzrok Shunsuiego, co nie byłoby zaskakujące gdyby nie rocznica, którą obchodzili. Zazwyczaj kiedy chciał trochę uwagi, miłości lub po prostu miał potrzebę poobserwować ją podczas najprostszych czynności – wlepiał w nią swoje rozmarzone spojrzenie. Dzisiaj było inaczej, ten wzrok był zbyt poważny.

- A to? – spytał jej, spoglądając na te najbardziej oddalone dokumenty, gdy skończyła i stanęła u jego boku.

- Kondolencje – odparła sztywno, zgodnie z prawdą – Zabiorę je – dodała, ruszając po nie. Nim jednak zdążyła zrobić choćby jeden krok, mężczyzna chwycił ją za łokieć, sprawiając, że przestraszona (imię) usiadła mu na kolanach. Już chciała go okrzyczeć, zbesztać za nieodpowiednie i nieprzyzwoite zachowanie, co było wręcz u niej odruchem. Nim jednak otworzyła usta, zauważyła, iż Kyōraku wtulił twarz w zagłębienie między jej szyją i ramieniem, co zdarzało się stosunkowo rzadko, przywierając do niej tak mocno, że niemal sprawiało jej to ból.

- Nie idź – zaczął – Nie zostawiaj mnie samego, nie chcę być sam. Proszę, (imię), nie opuszczaj mnie. – Głos miał przytłumiony, jednakże gorzki ton dotarł do uszu dziewczyny. Jedną rękę oplotła wokół jego szyi, drugą zaś naprzemiennie gładziła jego włosy i policzek. Współczuła mu tej bolesnej starty, opuszczenia przez osobę, z którą dorastał. Jūshirō był jego przyjacielem, prawie że bratem, i tak jak ona za nim płakała, tak pamiętała jak bardzo cierpiał on, kiedy zostawał sam, kiedy nie musiał być silnym i potężnym Kapitanem 13. Oddziałów.

- Nigdzie nie pójdę – powiedziała w końcu, odsuwając się na tyle, żeby spojrzeć mu w oczy – Zostanę z tobą na zawsze, Shunsui – dodała, całując go. Obaj mieli świadomość tego płytkiego kłamstwa. I choć wiedzieli, że było to rzucenie słów na wiatr, nic nieznacząca przysięga, to właśnie ta daremna obietnica przynosiła coś, co z czasem miało przynieść ukojenie... 

~•~•~•~
No, ja bym tego powrotem nie nazwała, ale mam wakacje-wakacje, nie pracuję, to znalazłam chwilę żeby coś machnąć. Na pewno kiedyś skończę te zamówienia, obiecuję ;^;

Może coś jeszcze się pojawi w sierpniu, nie wiem, nie znam się, za to nie ukrywam: nie pisałam przez rok. Znaczy się, pisałam bardzo dużo - rozprawek maturalnych...

Także, oto shot (shit), który popełniłam dla MyLadyDeath (mam szczera nadzieję, że oznaczyłam dobrą osobę). Co mogę ci powiedzieć... Przepraszam?

Korekta: pacia03 (Bo Witek jest na emeryturze, staruszek, biedaczek...)

One-shoty z BleachaWhere stories live. Discover now