Rozdział 26

5.6K 73 17
                                    

Maraton 5💜

__________________________________________________________________

W szpitalu spędziłam jeszcze kilka dni. Lekarze ciągle wykonywali mi badania, których nazw nie potrafię wymówić. Na zmianę byli ze mną Bruno i Katy. Również Robert zaoferował mi pomoc, dał mi urlop tak, abym na spokojnie mogła wrócić do siebie. Raz nawet był tu William, dotrzymał mi towarzystwa.

Momentami czułam się tak, jakby był moim dziadkiem. Jego troska i wyrozumiałość oraz niewyobrażalna wiedza o życiu bardzo mnie szokowały. Kiedy spędzał czas, razem ze mną w szpitalu dowiedziałam się o nim wielu ciekawych rzeczy. Potrafiliśmy rozmawiać ze sobą godzinami. Ale i tak najbardziej wzruszyła mnie i została w mojej pamięci historia o jego żonie.

- Miała na imię Vivian, była najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek widziałem. Poznaliśmy się w wieku osiemnastu lat. Pamiętam do dziś jej piękne, długie blond włosy, szeroki uśmiech i cudowne niebieskie oczy. Na początku naszej znajomości nie przepadaliśmy za sobą ( delikatnie mówiąc). Ja byłem typowym pozerem a ona spokojną i wrażliwą duszą towarzystwa. Uwielbiałem jej dokuczać. Pewnego razu jechaliśmy razem na imprezę, ona ja i znajomi. Mieliśmy poważny wypadek samochodowy. Viv trafiła do szpitala, czułem się odpowiedzialny za nią. Spędzałem przy jej łóżko każdą wolną chwilę. Otworzyliśmy się na siebie i poznaliśmy się z tej lepszej strony.

- Mógłbym opowiadać o niej godzinami, przeżyliśmy razem piękny czas. Sześć lat później wzięliśmy ślub. Wszystko było jak z bajki. Dokładnie trzy wiosny dalej zostałem ojcem najwspanialszej Olivi. Niestety przy drugiej ciąży nie było tak dobrze. Zaczęły się różne powikłania, ginekolog uprzedził Nas, że dziecko lub Vivian może nie przeżyć. 

-Vivian zbyt pokochała to dziecko. Powiedziała lekarzowi, że ma ratować niemowlę. Mi kazała przysiąc, że zajmę się naszymi potomkami, mam je kochać i nigdy nie opuścić, a sam mam znaleźć inną kobietę. 

-Zmarła....uratowali Mike'a. Tak jak przysiągłem, opiekowałem się nimi i robię to nadal. Chcoaż teraz role się trochę odwróciły. Mam sześćdziesiąt lat, wspaniałe dzieci i wnuki, ale nigdy żadna kobieta nie zastąpi mi mojej Vivian.

Mary pamiętaj, że nigdy nie wolno Ci niczego żałować, nawet najgłupszej decyzji. Bo to wszystko wykreowało Ciebie taką, jaką jesteś teraz. Kochaj i baw się, bo nie wiesz ile będziesz jeszcze żyła...

Dziś miałam dostać wypis, jeśli wszystkie wyniki będą dobre, oby tak było, nie wytrzymam szpitalnego zapachu dłużej, ani młodych pielęgniarek, pożerających Bruna żywcem.

- Dzień dobry, jak samopoczucie?

Spytał mój lekarz prowadzący Vincet Quwei.

- Dziękuję, jak na razie wszystko w porządku – odpowiedziałam zgodnie z prawdą

- Pani Mary, mam wyniki badań. Niestety nie są one dobre – powiedział doktor

Zbladłam, Bruno, który dotychczas trzymał moją dłoń, ścisnął ją jeszcze mocniej.

- Do rzeczy – rzekł Bruno

- Okazało się, że cierpi Pani na kardiomiopatię restrykcyją, jest to najrzadziej występujący typ tej choroby. Zmiany w Pani organizmie bardzo utrudniają rozciąganie włókien mięśnia sercowego i napełnienia go krwią – wyrecytował formułkę

- Czy to uleczalna choroba?

- Będziemy wykonywać serię kolejnych badań, zobaczymy jak pracuje organizm pacjentki z innej perspektywy. Co prawda są leki, które mogą zatrzymać na pewien czas kardiomiopatię, ale są nikłe szanse na to, aby zadziałały na ten szczególnie rzadki rodzaj. – szczerość tego lekarza mnie wręcz zadziwia....

- Proszę korzystać z życia i doświadczyć go na wiele różnych sposobów. Co pewien czas będzie musiała Pani przychodzić na badania. Niestety w najgorszym przypadku, który też musimy przyjąć czeka Panią przeszczep serca. Nie jestem w stanie określić, ile czasu zostało Pani na możliwość normalnego funkcjonowania – dokończył współczująco lekarz i wyszedł z sali

Zapanowała cisza, której nie mogłam znieść. Kiedy przeniosłam spojrzenie z podłogi na Bruna, zobaczyłam pojedyncze łezki na jego policzkach. Przeżywał to tak samo jak ja.

Nie możemy się załamywać, muszę czerpać z życia jak najwięcej, bo nie wiem, ile Bóg mi go jeszcze dał na ziemi....


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ


______________________________________________________________________________

Dziś rozdział trochę poważniejszy i zarazem kończący pierwszą część "Only us". 🤗

Koniecznie dajcie znać jak wrażenia 🥰 i co myślicie o staruszku Williamie 

Buziaki! 🖤

goldengirl

Only usWhere stories live. Discover now