Rozdział 19.

538 31 10
                                    

Trzy dni zajęło nam zwiedzanie kilku najważniejszych miejsc w Londynie, aż mieliśmy dość. Na nasze szczęście fanki nie rozpoznawały nas w każdej sekundzie podróży, więc mogliśmy trochę odpocząć. Kolejnego dnia, czyli dziś, chłopcy się kompletnie rozleniwili i nie mieli zamiaru wychodzić z łóżka. Tanner miał iść do budynku z redakcją, która miała podjąć decyzję w sprawie jego książki. Życzyłem mu powodzenia i postanowiłem wykorzystać wolny dzień na spotkanie z Trevorem, jakoże byłem ostatnimi dniami naprawdę ożywiony. Umówiliśmy się przy miejscu jego pracy. Rankiem wyglądał zwyczajnie. Nie wyróżniał się niczym spośród innych sklepów.

- Hej księżniczko- powiedziała osoba stojąca za moimi plecami, ale nie miałem problemów, by stwierdzić, kto to był.

- Nawet nie próbuj mnie tak nazywać- odpowiedziałem i skrzyżowałem ręce.

- Och, a któż mi zabroni?

- Jak sobie chcesz... bobku- mrugnąłem do Trevora, a następnie zacząłem się histerycznie śmiać. Z dziwnych przyczyn to słowo bardzo mnie śmieszyło. A może z rzeczywistych przyczyn? Kogo to obchodzi.

- Pieprz się- odezwał się, trącając mnie w ramię.

- Może będę- wyszczerzyłem zęby. Kilka minut zajęło nam się przekomarzanie, ale w końcu uznaliśmy rozejm. Zaszliśmy do kawiarnii po kawę na wynos i postanowiliśmy najzwyczajniej się przejść.

- A więc, słynny Harry Stylesie, może opowiedz mi coś o sobie, chyba że wolisz, żebym wierzył we wszystkie plotki, jakie o Tobie słyszałem, a niektóre były dość kontrowersyjne.

- Och, czyżby? Na przykład?- zainteresowałem się wypowiedzią chłopaka.

- Że jesteś transwestytą, bo twoje włosy są długie i nakładając rurki, nie widać u Ciebie kolegi- mrugnął. Zaśmiałem się. Czego to ludzie nie wymyślą?

- To może jednak dopowiem, że nie jestem transwestytą.

- Chciałbym zobaczyć jakiś dowód- mrugnął.

- Och, chciałbyś, ale nie zobaczysz skarbie.

- No dobra, bo Twój chłopak, Nick Green Szałma czy jak mu tam byłby zazdrosny- powiedział Trevor. Widziałem, że to on był tym, który jest zazdrosny. Wiedziałem też, że muszę wyjaśnić z nim tą całą poplątaną sprawę, w której samym środku znajduje się nie kto inny, ale ja.

- Ech, słuchaj. Ja naprawdę Cię lubię, wydajesz się świetny, ale... Cała ta sytuacja jest wystarczająco popaprana. Nie potrafię ubrać w słowa tego, co chciałbym powiedzieć, bo za wszystkim kryje się większe bagno, niż sądzisz. Największy wieżowiec świata spokojnie by się w nim zanurzył. Nie chcę Cię okłamywać, ale nie sądzę, że potrafię równocześnie wyznać Ci prawdy. Jedyne, co mogę powiedzieć, to chyba to, że chciałbym, żebyśmy zostali kumplami, ziomkami czy coś?- powiedziałem na jednym wydechu ((no dobra, na pięciu)), pomijając jego zgryźliwą uwagę na temat nazwiska Nicholasa.

- Okej. Ziomki. Ale żeby nie było- to tylko przez brak wybrzuszenia w super obcisłych spodniach- odpowiedział brunet i po sposobie, w jaki wypowiedział te słowa, wiedziałem, że mówi szczerze w stu procentach. Chociaż ten problem miałem z głowy. Resztę spaceru spędziliśmy miło. Dużo plotkowaliśmy ((wbrew pozorem mężczyźni także lubią to robić)), śmialiśmy się i przedrzeźnialiśmy. Nawet zostałem odprowadzony na dzielnicę, w której mieszkam!

~*~

*ding dong*

- Idę!- krzyknąłem i podeszłem do drzwi, zgrywając spokojnego, a będąc rozochoconym z powodu planu, który zaraz miał być wcielony w życie. W drzwiach stał mój pomocnik, który właśnie wrócił ze swojej stacji radiowej.

- Zaczynajmy zabawę pączuszku!- powiedział Nick, który, w przeciwieństwie do mnie, okazywał swoją radość na zewnątrz. Ona wręcz z niego wychodziła.

Poszliśmy prosto do mojego pokoju. Tam ustaliliśmy dokładne szczegóły naszego planu. Przedtem sprawdziłem czy na pewno żaden z chłopaków nie wyszedł z domu.

Nikt nie wyszedł.

Tanner miał wrócić za 2 godziny.

Dużo czasu jak na nasz plan, poślizg niczemu nie zagrażał,

Idealnie.

Ja i Grimmy ukucnęliśmy na kolanach na moim, nie bez powodu, skrzypiącym łóżku.

- Trzy, dwa, jeden, start!- szepnąłem i jak na zawołanie zaczęliśmy podskakiwać na łóżku, które zaczęło skrzypieć. Po jakichś dwóch minutach dołączyliśmy do tego okrzyki zadowolenia. W pewnym momencie musiałem przestać, bo to było tak zabawne, że nie potrafiłem za Chiny przestać się śmiać. Na całe szczęście wszystko wyszło dość naturalnie. Nick nawet miał na swoim telefonie nagranie dźwiękowe ściągnięte z internetu, na którym były mlaski, które słychać przy całowaniu się. Po 15 minutach zdecydowaliśmy zakończyć 'pokaz', ponieważ nasze kolana wysiadły.

- Harreh, odchyl głowę- rozkazał Grimshaw, gdy daliśmy już odpocząć kolanom.

- Po co?- spytałem zdziwiony.

-Zobaczysz.

I zobaczyłem. Choć wpierw poczułem. Poczułem jego usta, które wessały mi się w szyję. Zacząłem chichotać, bo wyobraziłem sobie miny chłopaków, gdy to zobaczą. Komiczne.

Gdy jego 'arcydzieło' zostało ukończone, ustaliśmy przy ścianie na rękach, by nasze twarze były czerwone. Poczochraliśmy trochę włosy w przysłowiowy nieład i z uśmiechami na ustach wyszliśmy z pokoju. Jak się spodziewaliśmy, chłopacy wpatrywali się w nas, nie spuszczając nawet na chwilę wzroku. Z dumą spowodowaną mym genialnym planem odprowadziłem do drzwi Nicka. Pocałowaliśmy się na pożegnanie, obiecaliśmy, że spikniemy się jak najszybciej i inne bzdety. Wszystko wyglądało tak realistycznie, że moja szatańska strona, którą nazwałem Evi ((wcale nie od evil, wcaaaleeee)), przybiła mi myślowo piątkę.

- Widzę, że poukładaliście razem już wszystko?- spytał Zayn, gdy zamknąłem za Nicholasem drzwi.

- Wszyściusieńko- uśmiechnąłem się. Nie chcąc wdawać się w dalszą dyskusję na ten temat, wyrecytowałem już ułożoną wymówkę brzmiącą "Ależ jestem głodny", wyjąłem bułkę z chlebaka i poszedłem do moich czterech ściań, by zjeść toast za sukces.


___________________________________________________________________________________

Wieeeeeeeeeeeem, że chcecie mnie zabić.

Wiem.

Ostatni rozdział pisałam 6 miesięcy temu. Już Wam chyba te moje przepraszanie w skórę weszło. Jak ktoś z Was jeszcze czekał na ten rozdział, to podziwiam, naprawdę.

JOKE TIME

spotyka się Jezus z prostytutką

prostytutka

- O JEZU!!!

Jezus

- O KURWA!!!


Larry Stylinson- SurprisesWhere stories live. Discover now