Rozdział 8.

1.1K 68 2
                                    

Obudziłem się i przetarłem zlepione oczy. Gdzie ja jestem? Ach, no tak. Nicholas Peter Grimshaw.

Wstałem i ubrałem się w ubrania, a następnie zasłąłem łóżko. Ładnie pachnie. Podeszłem do biurka i wyrwałem kawałek kartki. Mam nadzieję, że się za to nie obrazi. Chwyciłem za leżący obok długopis i napisałem:

"Dziękuję za gościnę i rozmowę.

Było miło, powtórzmy to kiedyś.

Wyszedłem, nie chciałem cię budzić.

                                             Harry "

Z tyłu napisałem swój numer telefonu. Gotowe. Wychyliłem głowę zza drzwi pokoju i nie widziałem go nigdzie. Cichutko podeszłem do sofy. Spał cicho chrapiąc. Louis też chrapie, pomyślałem, ale szybko zmyłem tą myśl. Położyłem kartkę na stole w kuchni i miałem już wychodzić.

- Harry?

- Tak?

- Idziesz już?- zapytał i podniósł się na kanapie. Podszedłem do niego.

- Tak, chłopacy się pewnie martwią i mam kilka spraw na dziś.

- Och, okej. A śniadanie?- spojrzał na mnie gniewnie. Prawie moja matka.

- Zjem jak wrócę.

- Na pewno? Bo wyglądasz jak patyk i zaczynam się martwić.

- Obiecuję. No to idę, papa!- uśmiechnąłem się do niego i pocałowałem go w policzek. Usłyszałem ciche "cześć" i wychodząc zdążyłem zobaczyć, że jego twarz przybiera czerwony kolor.

~*~

Usiadłem na chwilę w parku, w którym wczoraj byliśmy. Zdawało się, jakby było to zupełnie inne miejsce, ale wciąż miało swój wyjątkowy urok. Wyjąłem swój telefon i sądziłem, że będzie rozładowany, ale czekała mnie miła niespodzianka. Miał prawie całą baterię. Chytry Nick. Miałem mnóstwo nieodebranych połączeń. Od Niall'a, Liam'a, Zayn'a i Louis'ego. Od tego ostatniego miałem chyba miliony. Wszedłem w skrzynkę odbiorczą i widziałem mnóstwo wiadomości.

Od: Louis>>

Harry ? Gdzie jesteś ? Jest już godzina 22 ! Do cholery, wracaj , proszę .

Od: Louis>>

Proszę , wróć . Jest już po północy . Mogę nawet wyjść . Hazz !

Od: Liam

Louis mówił, że nie wróciłeś. Co jest stary? On naprawdę jest zdenerwowany. Chociaż mu napisz, że nic ci nie jest, daj znak życia, cokolwiek!

Od: Nieznany

Tu Ryan z One Republic. Zobaczyłem, że pytałeś o napisanie wspólnej piosenki. Czemu nie? Zadzwoń, to ustalimy szczegóły! :-)

Od: Nieznany

Prezent udany? haha

PS. Chciałem napisać coś w stylu "Hej, to mój numer, Nick", ale to brzmi jakbym był jakimś starym nudziarzem. A nie jestem oczywiście.

I wiele innych. Ucieszyłem się na wieść, że Ryan zgodził się na współpracę. Postanowiłem w pierwszej kolejności do niego zadzwonić. Odebrał po trzecim sygnale.

-Cześć Ryan.

- Harry, hej. Miałem nadzieję, że szybko zadzwonisz, ale nie z samego rana.- marudził.

- Przepraszam, ale właśnie przeczytałem wiadomość i postanowiłem od razu zadzwonić.- tłumaczyłem się.

- Dobra. No to co? Kiedy się spotkamy?

- Cóż, mam już pomysły i przez jakieś 4 dni będę w Londynie, więc... jak najszybciej?

- Och, okej. Dziś nie mogę, bo mamy występ, ale co powiesz na jutro? W moim domu?

- Brzmi fajnie.- uśmiechnąłem się.- To jeszcze się zgadamy, idź spać. Dobranoc!

- Taki mam zamiar. Dzięki, pa.- rozłączył się. Dzień się świetnie zaczął. Oby było tylko lepiej. Postanowiłem nie odpisywać na żadne SMS'y i wrócić do domu. Jak pomyślałem, tak zrobiłem.

~*~

Przekręczyłem kluczyk i drzwi się otworzyły. Zobaczyłem śpiących na krzesłach Louis'ego i Zayn'a. Po mnie najbardziej z nim trzymał, więc ten widok nie zszokował mnie. Nagle Lou podskoczył i spojrzał na mnie.

- Harry! Kurwa, gdzie ty byłeś. Po cholerę Ci ten jebany telefon, jak go nie używasz?!- zaczął na mnie krzyczeć.

- Woow, spokojnie. Cóż, zatrzymałem się... u Nick'a.

- Przez Ciebie trafię niedługo do grobu. Jakiego Nick'a?- zapytał zdziwiony.

- Grimshaw'a.

- Znacie się? Czy Wy... no ten... jesteście razem?- prawie się zakrztusiłem. Usłyszałem ciche prychnięcie za mną, więc się odwróciłem i ujrzałem, nie śpiącego już, Zayn'a.

- Tak i nie. To znaczy... znamy się i nie jesteśmy ze sobą.- zacząłem się szybko tłumaczyć.- Hej Zayn.

- Witaj.- odpowiedział.

- Co? Od kiedy się znacie? Jak?- zapytał skonsternowany.

- Yyy... właściwie od wczoraj.

- Dobra, nie będę wnikał. Fajnie, że jesteś.- przytulił mnie. Uśmiechnąłem się. Cholerny słodziak.

- To ja Wam nie przeszkadzam już.- usłyszałem głoś Zayn'a.

- Wcale nie...- zaczął Lou, ale ten mu przerwał.

- Wcale tak. Do zobaczenia.- wstał i dopiero zauważyłem, że nie miał na sobie piżamy, tylko codzienne ubrania. Musieli zasnąć czekając na mnie czy coś. Kurwa. Zaczął ubierać buty. Spojrzał na mnie i wychodząc powiedział słowa tak, że tylko ja mogłem je usłyszeć.

"Jesteś niczym otarta książka, Haz"

Co? Zaraz, zaraz... CO?!

________________________________________________________________________________

HEJ HAJ HELOŁ

DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZ ( PIERWSZY :"") ), TO BYŁO KOCHANE AWW

TEN ROZDZIAŁ ZWALIŁAM STRASZNIE, WYBACZCIE :_:

PAPA

Larry Stylinson- SurprisesWhere stories live. Discover now