Zły wpływ

356 26 31
                                    

Wpatrywałam się w biały sufit, leżąc ze śpiącym Bosakiem, który wtulał się w moje ciało. Czułam w sobie dziwną pustkę, jakbym była wydmuszką.

Jedyne określenie, które było odpowiednie dla mojej osoby, to grzesznica. Bądźmy szczerzy, czym innym nie byłam jeśli nie dziwką? Uważałam się za taką. Sypiam z kimś w zamian za błyskotki... i na dodatek czerpię z tego przyjemność.

Nie mogłam się ruszyć. Nie z powodu wszechogarniającego bólu — go dało się wytrzymać. Głowa Krzysztofa spoczywała na mojej klatce piersiowej, a on sam obejmował mnie w jakiś dziwny sposób. Gdybym spróbowała wstać, obudziłabym go. A tego nie chciałam.

To zabawne, jaką wielką sieć kłamstw udało mi się utkać. Okłamywałam mamę, brata, przyjaciółkę, wszystkich znajomych. I to dlaczego? Bo niczym panna lekkich obyczajów rozkładam nogi prezydentowi. 

Nigdy bym nie pomyślała, że jakiś mężczyzna naprawdę mógłby mnie uderzyć. Na takich mówi się "damscy bokserzy" i to nie bez powodu. Ale czy rzeczywiście Krzysztof takim był? Cóż, to tylko jeden raz, nic wielkiego, to i tak była moja wina. 

— Długo nie śpisz? — usłyszałam jego głos.

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się kącikami ust, ale ten uśmiech nie sięgał oczu.

— Od niedawna. — odpowiedziałam najbardziej miło, jak tylko mogłam.

Pogładziłam go po włosach, a on przymknął leniwie oczy. 
Czułam bicie jego serca tak odmienne od mojego.

Odwróciłam wzrok. Chciałam i nie chciałam na niego patrzeć. To tak jakbym z jednej strony go kochała, a z drugiej nienawidziła. 
Trochę mi namieszał w moim nastoletnim życiu. Są dobre strony tej "interwencji". Ale więcej jest tych złych.

~~~

Dopiero gdy wróciłam do domu, zdałam sobie sprawę, jak bardzo toksyczną osobą jestem. Już nie chodziło o to, z jaką łatwością przychodziło mi okłamywanie innych. To już była manipulacja ludźmi, może nie taka dosłowna, ale jednak. 
Bosak zmienił mnie nie tylko w "prawdziwą kobietę". Zrobił ze mnie potwora, który sieje wokół siebie zgorszenie. To, co mnie spotykało, nie było dziełem przypadku. Pewnie ktoś rzucił na mnie jakąś klątwę.

Dochodziła godzina druga trzydzieści w nocy. Z plecakiem wypełnionym najrozmaitszym ekwipunkiem opuściłam swój pokój. Mama była w pracy, Norbert spał. Lepszej okazji nie będzie.

Na palcach schodziłam po schodach. Żadnej kartki, żadnego ostrzeżenia, żadnych wytłumaczeń. Nie wzięłam telefonu. Sądziłam, że mogłabym zostać namierzona i odstawiona do psychologa, który badałby moje zdrowie psychiczne. 

Opuściwszy blok, zaczęłam biec najszybciej, jak tylko potrafiłam, jak umiałam, jak mogłam. 

Nocą autostrady również były pełne samochodów. W mojej głowie pojawiła się myśl, że mogłabym się pod jeden rzucić. W końcu jeździły szybko. Śmierć niemal gwarantowana. Sprawa jest prosta — odciąć się od tego wszystkiego, póki był czas. Może nawet ze sobą skończę, tak będzie najlepiej.

Nie wiedziałam, dlaczego właściwie to robię. Chciałam w jakiś sposób to zakończyć, nieważne w jaki. 

Maszerowałam kilkanaście godzin bez przerwy. Zaczęło się już robić jasno, gdy finalnie postanowiłam stanąć na środku drogi z rozłożonymi rękoma. 

Zamknęłam oczy, słyszałam dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Szybko i bezboleśnie — tak chciałam. Serce biło mi jak oszalałe, wszystkie mięśnie zesztywniały. Zacisnęłam mocno powieki, czując łzy zbierające mi się do oczu.

Widziałam wszystko: moje pierwsze spotkanie z Marleną, płaczącą mamę nad zdjęciami taty, odjeżdżającego Norberta. Czułam każdy dotyk Bosaka na nowo, jego dłonie na mojej talii, każdy delikatny pocałunek. Słyszałam te wszystkie przykre i radosne słowa.

— ...chciałabym, żebyś zawsze o nim pamiętała. — kobieta z długimi blond włosami trzymała drobną dziewczynkę za rękę. Szły przez cmentarz. — Nie ważne, co by się działo. — głos miała przepełniony żalem.

Nadal nie mogła się z tym pogodzić. Po tylu latach.

— Ale tatuś zawsze jest przy nas, prawda? Tak mówiłaś. — zauważyła dziewczynka.

Kobieta uśmiechnęła się smutno. Do jej oczu napłynęły łzy, których tak bardzo nie chciała.

— Tak. — spojrzała na swoją córeczkę. Była taka drobniutka, delikatna. — Bardzo jesteś do niego podobna.

Dziewczynka zrobiła śmiesznie obrażoną minę.

— Cały czas to mówisz! — powiedziała piskliwym głosem pretensjonalnie.

Kobieta poprawiła swój czarny płaszcz. Obie zatrzymały się przy marmurowym nagrobku.

— Kiedyś go poznasz. — uklęknęła i sięgnęła po znicz, by móc go zapalić. — Kiedyś.

Ale zamiast uderzenia, które miało mnie rozwalić wzdłuż i wszerz, samochód zahamował z głośnym piskiem opon kilkanaście centymetrów przede mną. Chciałam szybko uciec, zanim kierowca mnie dopadnie, ale nie mogłam się poruszyć.

— Wszystko z panią w porządku? — usłyszałam dziwnie znajomy głos. — Niech pani przejdzie na bok, dobry Jezu, naprawdę mało brakowało... 

Otworzyłam oczy. Nie wierzyłam w to, co widziałam. Robert Biedroń by mnie potrącił. Dlaczego ja tak przyciągam polityków?

Wrócił do swojego samochodu, ale zamiast odjechać, zaparkował go na poboczu i włączył światła alarmowe.

— Przecież ty jesteś dzieckiem! — wyglądał na naprawdę wstrząśniętego. — Nie no, nie mogę ciebie tak tutaj zostawić...

Rozpłakałam się. Wyłam jak syrena strażacka.

— Wsiądź, proszę — trzymając mnie pod ramię, zaprowadził do auta. — Jak się nazywasz? Zawiozę cię na komisariat...

— N-nie, tylko nie to-oo! — udało mi się wypowiedzieć te słowa protestu.

Robert Biedroń westchnął głośno, nadal będąc w głębokim szoku. Wsiadłam, a on zamknął drzwi. Wyłączył światła. Patrzył, jak żałośnie pochlipuję, w lusterku.

Nie mogłam się uspokoić. Gigantyczne poczucie winy rozrywało mnie od środka, pusty ból palił moje wszystkie narządy. Oddychanie przychodziło mi z trudnością.

— Jak się nazywasz? — zapytał bardzo uprzejmym tonem, gdy ruszyliśmy.

Nie mogłam wypowiedzieć żadnego słowa. Łzy spływały po moich policzkach bez żadnej kontroli, niewidzialna ręka ściskała mój żołądek. 

— Nie zabiorę cię na komendę pod jednym warunkiem. — powiedział. — Jeśli mi powiesz, dlaczego to chciałaś zrobić.

Wiedziałam, że Robert Biedroń jest człowiekiem wrażliwym na krzywdę innych. 

Postanowiłam mu wszystko opowiedzieć.

Boso przez miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz