Jednooki bandyta

372 25 19
                                    

Wakacje wakacjami. Nigdy nie spędzałam ich za granicą czy na jakichś wycieczkach z mamą, nigdy nie jeździłam też do rodziny.
Ale w tym roku miało być inaczej. Miał przyjechać do nas mój starszy brat, już dwudziestodwuletni Norbert. Mama zawsze była z niego bardzo dumna. Norbert od ukończenia osiemnastych urodzin pracował w Anglii jako informatyk, skończywszy liceum o tym właśnie profilu.
Można powiedzieć, że mamy z bratem podobne zainteresowania, ale ja uczęszczałam do technikum. Szkoła może nie robiła jakiejś znaczącej różnicy, ale zawsze coś.

Norbert Zawadzki, duma rodziny, przystojny nieżonaty młodzieniec, inteligenty i miły. Ideał, no nie?
Dla mnie jednak zawsze był wredny. Tłumaczę to sobie tym, że chciał mnie jakoś zahartować.

Gdy o dziesiątej rano pojawił się w progu, mama, wzruszona jak przy oglądaniu "Titanica", przytulała go do siebie i opowiadała, jak strasznie za nim tęskniła.
Marlena zamknęła się w moim pokoju, zawstydzona jego obecnością, a natomiast ja nieśmiale odpowiadałam na jego wszystkie pytania.

— Jak szkoła? Dobrze? No i super. — bardzo wydoroślał przez te lata, trudno było go poznać. — A masz chłopaka?

Mało brakowało, bym się zachłysnęła herbatą.
Dlaczego każdy zadaje mi takie pytania? Czy jestem w związku, czy ktoś mi się podoba... czy byłam grzeczna.

— Nie-e.

Naprawdę, tego już się nie dało wytrzymać.

— A dalej chodzisz na boks? — jego wzrok padł na moją lewą rękę ukrytą w gipsie.

— Marysia została niedawno pobita. — powiedziała mama, a Norbert zrobił dziwny ruch.
— S-straciła oko.

Nie musiała mu o tym mówić. Teraz się zacznie gadanie, że nie wiadomo co. Że jestem jak pirat i mogę zacząć swoją żeglugę po morzach lub innych oceanach.

— Co? Które? Ile widzisz palców?

Czułam się upokorzona.

— Wystarczającą ilość. — odpowiedziałam urażona. — To nie jest żadna tragedia, przecież żyję.

Wiedziałam, że mama nie podziela mojego zdania. Uważała, że spotkała mnie zbyt wielka krzywda, że przez to będę cierpieć do końca życia.

— Jak do tego doszło? — jego wzrok padł na mamę, która miała minę, jakby opowiadała o utraconym przyjacielu.

Opowiedziała mu, co się wydarzyło w dniu moich urodzin.
To zabawne, gdy zdasz sobie sprawę, że zostałeś tak okaleczony w swoje własne święto. Ale ludzie giną codziennie, trzeba żyć dalej mimo wszystko.

— Nie wiem, co powiedzieć. — stwierdził Norbert.

Czy to nim aż tak wstrząsnęło? Oby tylko nie zaczął odgrywać roli kochanego brata, który zrobi wszystko dla swojej biednej siostrzyczki.

Mój telefon zawibrował, a ja wyciągnęłam go szybko.
Serce zaczęło mi bić co najmniej sto razy szybciej, gdy przeczytałam wiadomość.

"Możemy się dzisiaj spotkać?"

Tak napisał Krzysztof.

Wpatrywałam się w ekran przed dłuższą chwilę, a potem:

— Kto do ciebie napisał? — zapytał Norbert dociekliwe, zaglądając przez stół w mój telefon.

— NIKT. — odpowiedziałam nazbyt piskliwym tonem, odsuwając telefon z pola jego widzenia.

"Napisz, o której i gdzie."

Boso przez miłośćWhere stories live. Discover now