Pozbawienie wolności

367 26 11
                                    

Chciałam wrócić do domu już po zamknięciu drzwi. W gruncie rzeczy to Marlena zatrzasnęła mi je przed nosem, a ja nie chcąc z nią walczyć, udałam się smętnym krokiem po schodach na dół.

Miałam nadzieję, że jednak mnie ten cały Natan nie rozpozna, bo człowiek jednak trochę inaczej wygląda na zdjęciach. Naprawdę nie chciałam się z nim spotkać, czułam się, jakbym zdradzała.

Mimo, że między mną a Krzysztofem żadnego związku nie było, to i tak czułam się, jakbyśmy rzeczywiście byli razem.
Przecież nieco ponad dobę temu pozbawił mnie dziewictwa na mojej własnej kanapie.

Opuściłam blok i zaczęłam iść przed siebie, zastanawiając się, gdzie nieznany mi chłopak może na mnie czekać.

Omal nie dostałam ataku serca, gdy z głośnym piskiem opon zatrzymał się przede mną motocykl, a prowadzący go mężczyzna zsiadł i oparł się o niego nonszalancko, uprzednio ściągając kask.

— Hej, piękna. — powiedział.

To wyglądało jak te wszystkie sceny z filmów Disneya, gdzie główna bohaterka, szara zamknięta w sobie myszka, umawia się z najprzystojniejszym chłopakiem ze szkoły często zwanym łamaczem serc.
Chciałam zwymiotować.

Patrzył na mnie z dziwnym zainteresowaniem brunet, według mnie mający ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu, z zielonymi oczami i wydatnymi kośćmi policzkowymi. Jak na moje oko miał jakieś dziewiętnaście lat. I bogatych rodziców.
Niech mnie ktoś zabije, przecież to będzie najbardziej niezręczne spotkanie w całym moim życiu.

— Przyniósłbym kwiaty, ale byłyby one niczym w porównaniu z twoją urodą. — oświadczył głębokim głosem.

Nie wiem dlaczego, ale zaśmiałam się jak histeryczka.

— A ja powinnam przynieść nóż, żeby podziurawić te twoje opony. — rzekłam cicho do siebie.

— Coś mówiłaś?

— Nie. — ton mojego głosu był przesadnie słodki.

Uśmiechnął się jak człowiek, który nie za bardzo wie co ze sobą zrobić.
A ja stałam przed nim, mając ochotę pożegnać go kopniakiem i uciec do piwnicy.

— To co, jedziemy? — wyciągnął w moją stronę kask, który niechętnie wzięłam w dłonie.

— Skoro muszę. — nigdy nie byłam tak niemiła w stosunku do drugiej osoby. Kątem oka widziałam, że go rozbawiłam.

Pomógł mi go założyć, a następnie sam uczynił to samo. Usiadł na tym swoim nieszczęsnym motocyklu, a ja zmuszona byłam zrobić identyczną rzecz.

Trafię za to do piekła.

— Trzymaj się mocno. — poradził, a ja z wielkim bólem serca objęłam go rękoma.

Przecież jak Bosak się dowie, to mnie zabije, lub (co jest znacznie gorsze) zostawi z wielkim poczuciem winy i złamanym sercem na tysiąc kawałków.

Natan ruszył, a ja ciaśniej zacisnęłam ręce na jego brzuchu, czując silny opór powietrza.
Chwilę później mknęliśmy szybko ulicami Warszawy, a ja nie widziałam nic prócz przemykających szybko świateł i pleców chłopaka.

Jak ja bym chciała teraz tak obejmować Krzysztofa, o mój Boże...

Zatrzymaliśmy się kilkanaście minut później na parkingu jakiegoś dziwnego baru.
Zamierzał mnie upić i zgwałcić?

Zsiadł, a następnie pomógł mi to uczynić. Był nawet tak miły, że sam zdjął mi kask.

— Mam nadzieję, że będzie ci się tu podobać. — uśmiechnął się kącikiem ust, prowadząc mnie do wejścia.

Otworzył mi drzwi i wpuścił jako pierwszą. Jaki dżentelmen, no kto by pomyślał.
Wziął mnie pod rękę i poprowadził do stolika na koniec sali.

Wystrój tego baru nawet mi się podobał. Panował tu półmrok, wszystkie meble miały kolor spalonego drewna, siedziska obite były skórą w kolorze intensywnej czerwieni. W powietrzu unosił się zapach drogich papierosów i mocnej czarnej kawy. 

— Powiedz coś o sobie. — poprosił, gdy usiedliśmy.

— Wydaje mi się, że Marlena już wystarczająco dużo ci o mnie opowiedziała. — ton mojego głosu był dziwnie wredny.

Natan się roześmiał, ale ja nie widziałam w tym absolutnie nic śmiesznego.

— Racja. — w tym momencie podeszła do nas młoda kobieta, wysoka i smukła blondynka.

— Co podać? — zapytała, a ja dziwnie skurczyłam się w sobie.

— To, co zwykle. — odpowiedział Natan, nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem.

Pewnie pigułkę gwałtu z sokiem pomarańczowym, jego standardowe zamówienie.
Miałam wrażenie, że tak łatwo się od tego chłopaka nie uwolnię.

— To córka właściciela. — poinformował Natan. — Pracuje tu wieczorami.

Kiwnęłam głową w odpowiedzi. Nie potrzebowałam tej informacji, mogłabym bez niej żyć.
Jak podejrzewałam, cały czas lustrował mnie wzrokiem, ale ja uparcie patrzyłam w zupełnie inną stronę. Nie dam się tak łatwo, jestem niedostępna.

— Masz jakieś plany na wakacje? — zapytał.

Ugryzłam się w język, by nie powiedzieć czegoś wrednego, co mogłabym później prawdopodobnie żałować.

— Nie. — w końcu uraczyłam go spojrzeniem.

Wyglądał na nieprzyjemnie zaskoczonego moim nieuległym zachowaniem. Moim brakiem zainteresowania.

— Wiesz, w przyszłą sobotę organizuję imprezę urodzinową. Może wpadniesz?

Zaprasza mnie na kolejne spotkanie? Odezwałam się do niego zaledwie kilka razy.
Nie no, jak ja działam na mężczyzn, coś nieprawdopodobnego.

— Jasne. Z Marleną. — chciałam uśmiechnąć się triumfalnie, ponieważ oczywiste było, że nie odstąpię od niej nawet na krok.

A może zaproszę Bosaka? Zastrzeli go po legalizacji broni, a ja będę mieć spokój.

— Super.

Miałam wielką ochotę uraczyć jego twarz ciosem z gipsu, ale z ledwością się powstrzymałam.
Uśmiechnęłam się uprzejmie.

Resztę wieczoru spędziliśmy na nieskładnej rozmowie, popijając pozbawione alkoholu kolorowe drinki.
Wbrew moim początkowym podejrzeniom, Natan był miłym i kulturalnym chłopakiem, który tylko czasami nad sobą nie panował i zdarzało się, że kogoś pobił.
Polubiłam go, ale absolutnie nic więcej.

Odwiózł mnie do domu przed północą.
Czułam się bardzo głupio, gdy ponownie nazwał mnie "piękną", żegnając.

W gruncie rzeczy to całe to spotkanie wyglądało jak rozmowa z ciocią, która wie o tobie wszystko ale ty o niej nic.

— To narazie. — pożegnałam go uprzejmym tonem głosu, po czym ruszyłam w stronę swojego bloku.

Usłyszałam tępy pisk opon, a następnie ryczenie silnika. Już byłam uwolniona.

Wspinając się po schodach, rozmyślałam o wszystkim, co ostatnio mnie spotkało.
Przez ten jeden pamiętny dzień, gdy zwyczajnie chciałam zrobić głupie zdjęcie, moje względnie krótkie życie wywróciło się do góry nogami.

Uśmiechnęłam się, dotykając zwisającego na mojej szyi naszyjnika. Dla mojej M. Byłam całkowicie jego i bez dwóch zdań. Nigdy nie przestanę nią być.

Otworzyłam drzwi kluczem, a przekraczając ich próg, przed oczami jak na filmie ukazały mi się wydarzenia ostatnich dni. Cały czas czułam na swojej skórze jego dotyk, gorący i pełen uczucia, widziałam każdy pocałunek, słyszałam każde jego słowo...

Marlena zasnęła na kanapie otulona kocem, a na jej nogach spał słodko Cytrus. Nie miałam serca jej budzić. Patrzyłam przez chwilę na ten piękny obrazek, a następnie udałam się do łazienki, by umyć się i przebrać w piżamę.

Byłam tak zmęczona, że nawet nie wiedziałam, kiedy usnęłam.

Boso przez miłośćWo Geschichten leben. Entdecke jetzt