Żegnaj, piękna

359 28 23
                                    

Mogłabym każdą sekundę mojego życia spędzić właśnie z nim. Był dla mnie wszystkim, uzależniłam się od niego i wręcz nie chciałam opuścić choćby na chwilę. Ale czy on czuł to samo? Wczoraj powiedział, że to "coś podobnego". Co to znaczy?

Odwiózł mnie do domu wieczorem. Czułam się po prostu świetnie, szczęśliwie, tak radośnie... Nawet nieprzyjemne i uszczypliwe uwagi Norberta nie zepsuły mi nastroju.

Umawiam się na randki z Krzysztofem Bosakiem i nawet nie mogę się tym nikomu pochwalić. Szkoda, bo bym chciała każdemu z osobna opowiedzieć o wspaniałości tej sprawy.

Chciałam również skakać z tego nieopisanego szczęścia aż do sufitu.

Zamknęłam się w swoim pokoju na klucz, by w samotności powspominać te wszystkie momenty, które z nim spędziłam. Uważałam, że nie może mnie zostawić w żadnym przypadku, że to pewne, iż mnie kocha i łączy nas silne uczucie.

Wtedy nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam.

Kolejny dzień zapowiadał się tak samo wspaniale jak poprzedni. Postanowiłam udać się z Marleną do Złotych Tarasów na drobne zakupy. Spędzimy miło i przyjemnie przedpołudnie, a dalej — kto wie? O piętnastej miałam stawić się na kontrolę u lekarza.

Chodziłyśmy po sklepach, dokonując trudnych wyborów i stając przed najprawdziwszymi dylematami.
Kobiety nigdy nie wiedzą co kupić.

— Zobacz to, zaraz umrę. — Marlena sięgnęła po wyjątkowo barwną sukienkę. — Jakbyś ją założyła, to wyglądała byś jak normalny człowiek a nie zakonnica.

Dyskretnie ją walnęłam.

— Zachowujesz się jak wariatka.

— To ty tu wyglądasz, jakbyś teraz robiła zakupy, a za godzinę szła na pogrzeb.

Moja mina nie była zadowolona.

— Przestań pieprzyć bzdury.

— Na dodatek przeklinasz. Oj, nieładnie. — skarciła mnie palcem, a ja chciałam jej strzelić w twarz.

Naprawdę ona ma jakąś chorą obsesję na punkcie mojego stylu ubioru.

Minęła godzina zanim się na coś zdecydowałam. A moim wyborem była obcisła sukienka z dość głębokim dekoltem w kolorze czarnym. Nie mogłam nic poradzić na to, że ten kolor najbardziej mi się podobał. Marlena szła w jaskrawość, ale ja nawet nie patrzyłam, co kupuje.

— W tym będziesz wyglądać jak pomarańcz. — powiedziałam, gdy zaprezentowała mi się w sukience o barwie przypominającej marchew.

— Jaka z ciebie wielka maruda się zrobiła...

Widać nie podobały jej się moje komentarze.

Mimo moich kąśliwych uwag Marlena i tak kupiła, co chciała. Kolejny raz nie liczyła się z moim zdaniem.

Niech ktoś zadzwoni po psychiatrę, bo jej znowu odbija.

— Jak się ubierzesz na imprezę do Natana? — zapytała mnie, gdy wracałyśmy z torbami do mojego domu. — Bo idziesz, tak?

Niespecjalnie miałam ochotę na imprezowanie i to jeszcze z nim. Lubiłam go, ale czułam się troszkę niekomfortowo w jego towarzystwie.

— Pójdę. Ale z tobą. — oświadczyłam. — Ale jak ktoś mnie dotknie, to przysięgam, dojdzie do rękoczynów.

Marlena uśmiechnęła się, a ja zrobiłam groźną minę.

— Jaka niegrzeczna, kto ma na ciebie taki zły wpływ? — zaśmiała się.

Boso przez miłośćWhere stories live. Discover now