Sprawiedliwość

373 28 21
                                    

— To, co uczyniłeś, można nazwać tylko zwierzęcym zachowaniem! — sędzia z oburzeniem wygłaszał swoją mowę, patrząc na oskarżonego w związku z moim pobiciem. — Po dogłębnej analizie doszedłem do wniosku, iż słuszną za ten czyn karą jest pozbawienie wolności na okres lat trzech. — oznajmił dobitnie.

Uśmiechnęłam się triumfalnie na te słowa. Jest to najwyższa możliwa kara za ten wyczyn. Może i nie jest to jakoś specjalnie dużo, ale temu mężczyźnie zdecydowanie się to należało.

Sędzia uderzył młotkiem.  Oskarżony, Sebastian Orzechowski, wstał gwałtownie, przewracając krzesło.

— Suko, jeszcze cię dopadnę! — wykrzyczał groźnie z chorym obłędem w oczach, a w chwilę później dwóch policjantów brutalnie wyprowadziło go z sali.

Nie przejęłam się jego groźbą. Teraz to mnie o może co najwyżej powspominać w celi, gdy będzie odsiadywał swoje.

Opuściłam salę z mamą jako drugie zaraz po Orzechowskim. Tłumy dziennikarzy napływały na nas ze wszystkich stron. Widocznie ta sprawa nadal budziła pewne poruszenie. To dobrze. Dla innych takich Sebastianów to mały pokaz.

— Pani Mario, czy uważa pani, że wyrok jest sprawiedliwy? — zapytał któryś, prawie uderzając mnie mikrofonem w twarz.

Rzuciłam mu spojrzenie spod rzęs i odpowiedziałam poważnym tonem głosu znawcy:

— Oczywiście. Nienawiść do innych trzeba zwalczać, naszym największym wrogiem jest zła natura ludzka. 

Byłam jak najbardziej dumna z tego pożal się boże komentarza. Mój dorosły wygląd jak i zachowanie czyniły ze mnie kobietę, z którą się nie cacka. Wyglądałam trochę jak wschodząca gwiazda wśród tych wszystkich ludzi.

Zaraz po opuszczeniu budynku sądu, napisałam Krzysztofowi wiadomość informującą o przebiegu sprawy.
Nie byłam zaskoczona jego pozytywną odpowiedzią. Po tym, jak poprzedniego wieczoru mnie znokautował, zrobił się bardzo troskliwy. Słodkie.

"Uważam, że taki sukces należy w odpowiedni sposób uczcić."

"Co takiego więc proponujesz? ( ͡• ͜ʖ ͡• )"

Dobry Jezu, prezydent Bosak wysłał mi lenny face. Mogę już umrzeć, widziałam wszystko.

"Tulenie i całuski.

"Może być."

Uśmiechnęłam się do ekranu telefonu. To jakby nie patrzeć bardzo urocze.

To dziwne mieć za chłopaka jednego z najważniejszych osób w kraju i słynącego ze swych dramatycznie staropolskich poglądów narodowca. Czasem się zastanawiałam, czy on boi się osób homoseksualnych, czy po prostu uważa ich za chorych. Wolałam to pierwsze.

— Jak się czujesz? — zapytała mama, odpalając samochód.

— Wspaniale jak nigdy dotąd. — uśmiechnęłam się do niej ciepło, a ona odpowiedziała mi tym samym.

Wróciłyśmy do domu. To naprawdę uszczęśliwia, pozbycie się w końcu zbędnego psychicznego balastu. Teraz pozostało mi żyć ze świadomością, że jednak sprawiedliwość istnieje.

Norbert otworzył nam drzwi, a odstrojony był jak na wesele. Błękitna koszula, granatowe spodnie, nawet się uczesał. Niesamowita sprawa.

— Mamy kilku gości. — poinformował, uśmiechając się szeroko.

Weszłam do salonu, a widok znajdującego się w nim tłumu, zamurował mnie na kilka chwil.

Marlena podeszła do mnie i uściskała mnie mocno, Natan pomachał mi z kanapy, ciocia Agata — siostra taty — patrzyła na mnie z niemałym wzruszeniem. Był nawet Marcin, kuzyn, który odpowiedzialny był za mój związek z Bosakiem.

Boso przez miłośćWhere stories live. Discover now