27.

1.1K 52 87
                                    

Nie wiedziałem co zrobić. Zacząłem się cofać, ale na marne, bo wpadłem plecami na ściane. Patrzyłem w kierunku tej osoby. Sprawca zrobił krok do przodu. Trzęsły  mi się nogi ze strachi. Upadłem na zimną podłogę. W oddali usłyszałem kolejne tupanie. Widziałem ich już czterech. Jeden z nich zrobił krok do przodu, stając w oświetlonym miejscu przez księżyc. Zobaczyłem jego twarz. To był Pain.

-Co ty... c-chcesz? -zapytałem się

-Ja nic, ale szef tak.

-Jaki s-szef? - z każdą sekundą moje przerażenie było coraz większe. Miałem nadzieję, że to następny okrutny koszmar.

- Nie bój się mnie. Ja nic Ci nie zrobię - Pain niebezpiecznie się do mnie zbliżał. Bałem się. Strasznie się bałem. Zamknąłem oczy ze strachu i skuliłem się w kłębek.

-Niech ktoś mi pomoże... - powiedziałem cicho z nadzieją w głosie. Poczułem ból w obszarach głowy.

POV. Sasuke
Otworzyłem powoli oczy. Było trochę ciemno. W piwnicy znajdowało się tylko jedno okno. Wstałem. Chciałem zrobić krok do przodu, ale poczułem opór. Syknąłem z bólu. Spojrzałem się w stronę mojej ręki. Na moim nadgrastku znajdowały się kajdanki, przyczepione też do jakiejś rury. Próbowałem się uwolnić, szapiac ręką, ale jedyne co tym zyskałem to rany na moim nadgarstku. Powoli leciała mi krew. Usłyszałem czyjeś kroki zmierzające po schodach ku mnie. Spojrzałem na drzwi. Klamka się porusza i w progu zobaczyłem swojego ojca.

-Wypuść mnie - powiedziałem szarpiac się.

-Uspokuj się bachorze - podszedł do mnie bliżej. Chciałem go kopnąć, ale umiejętnie się odsunął.

-Czego chcesz? -zapytałem się swojego ojca

-Chce żebyś rozwijał nasz klan.

-Sam sobie go powiększaj - powiedziałem stanowczo. Poczułem na policzku ból i szypanie jednocześnie. Dostałem od niego z liścia.

-Lepiej sie zamknij. Chyba nie chcesz, żebym zabił Naruto.

-Odwal się od niego jasne! - krzyknąłem głośno i ponownie dostałem z liścia.

-Nie na takiego Cię wychowaliśmy - kopnął mnie w brzuch i upadłem na podłogę.  Oberwalem jeszcze kilka razy w głowę i brzuch. - A o Naruto zapomnij. Madara się nim zajmie i chyba długo nie przeżyje - po tych słowach zebrały mi sie łzy w oczach. Mój ojciec wyszedł z pomieszczenia, a ja zacząłem beczeć jak małe dziecko. Po chwili się ogarnąłem. Wstałem i zacząłem powoli rozwalać rurę, by móc się wydostać. Usłyszałem jakiś hałas na górze. To były chyba sztrzały. Chwilę później drzwi od piwnicy szybkim ruchem się otworzyły. Zobaczyłem w nich Itachiego. Podbiegł do mnie. Zauważyłem, że jest ranny w bark.

-Itachi, ty jesteś ranny - powiedziałem, przytulając się w jego ciało.

-Nic mi nie będzie - powiedział odwzajemniając uścisk. - Dobra, a teraz muszę cię jakoś stąd wydostać. - powiedział. Zbliżył się do mojej ręki. Zastanawiał się nad czymś. Zaczął szukać czegoś po piwnicy. Itachi podszedł do siekiery. Trochę się przestraszyłem, ale wiedziałem, że nie zrobi mi krzywdy. Wziął ją i podszedł do mnie.

-Uważaj -powiedział podnosząc siekiere ku górze. Zamknąłem oczy. W moich uszach zabrzmiał dźwięk rozwalających się kajdan. Brat złapał mnie za rękę i szybko wyszliśmy z budynku. Pobiegliśmy do jego samochodu i odjechaliśmy z piskiem opon.

-Wiesz gdzie Naruto? - zapytałem się brata. Nic mi nie odpowiedział. Bardziej się przeraziłem. Jedną ręką  trzymał kierownice, a drugą cos nacisnął. Wyskoczyła nam jakaś lokalizacja.

Dattebayo /Naruto i Sasuke /ZAKOŃCZONE/Where stories live. Discover now