3. Tajemniczy dom

2K 122 153
                                    

Kochani, zapraszam na kolejną część! Nie wiem, czy trochę nie przedobrzyłam :p Dajcie znać! Obiecuję, że już niedługo więcej się wyjaśni! 

Miłego czytania!

***

Znajdowałam się w jakiejś próżni swojego życia. Czas i przestrzeń jakby przestały dla mnie istnieć. Nie wiedziałam, ani gdzie jestem ani jaki jest dzień. Marazm, w który popadłam, przerywały co pewien czas gwałtowne wybuchy gniewu. Wściekłości wręcz. Miotałam się po pokoju w bezsilnej złości na matkę, która okłamywała mnie całe życie, a potem odeszła, pozostawiając tyle pytań bez odpowiedzi.

W końcu bezczynność i gapienie się w te same cztery ściany stało się nie do zniesienia. Cokolwiek czekało mnie za drzwiami tego bezpiecznego azylu, zdawało się lepsze od trwania w rozpaczy po stracie. Desperacko potrzebowałam zagłuszyć ból żałoby, więc w tamtym momencie gotowa byłam zgodzić się na wszystko w ciemno. Im bardziej zajmujące mogło to być zadanie, tym lepiej. Odczuwałam też niezdrową ochotę, by, na złość matce, która tyle wysiłku włożyła w ochronienie mnie, zrobić coś niebezpiecznego.

Niestety zatrzymałam się tuż za progiem swojego pokoju, nie bardzo wiedząc, co dalej. Nie znałam tego domu i nie miałam pojęcia, gdzie szukać jego gospodarza. Zamknęłam za sobą drzwi i ich niespodziewany trzask odbił się echem od kamiennych ścian korytarza. Skrzywiłam się na ten hałas i to on prawdopodobnie zaalarmował Snape'a.

— Juliette. — Usłyszałam za sobą jego głos. Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał. Snape stał w drzwiach na końcu korytarza. Wyglądał dokładnie tak samo jak wtedy, gdy widziałam go pierwszy raz: miał na sobie długą, czarną szatę czarodzieja. Skinął na mnie i zniknął z powrotem w pomieszczeniu za sobą. Podążyłam za nim.

Gdy tylko przekroczyłam próg, stanęłam jak wryta. Znalazłam się w najbardziej profesjonalnym laboratorium eliksirów, jakie w życiu widziałam.

Było to duże, kwadratowe pomieszczenie, zaskakująco jasne. Nadal znajdowaliśmy się pod ziemią, ale w suficie umieszczono trzy długie świetliki, które oświetlały wnętrze. Na całej lewej ścianie znajdowały się półki, od podłogi po sufit, zastawione słoikami i flakonikami o różnych kształtach i rozmiarach, tworząc różnokolorową mozaikę. Prawą ścianę zajmowała meblościanka. Na środku pomieszczenia stał wysoki blat, przystosowany, by wygodnie się przy nim warzyło i przygotowywało składniki. Pod przeciwległą ścianą natomiast ustawiono niższy stół, na którym z pół tuzina kociołków bulgotało cicho, wydmuchując z siebie opary.

Bez wątpienia było to królestwo godne prawdziwego mistrza eliksirów. Przez dłuższą chwilę nie mogłam wyjść z podziwu i rozglądałam się z zachwytem po pomieszczeniu.

Moje spojrzenie padło w końcu na Snape'a, stojącego za blatem i zorientowałam się, że przygląda mi się badawczo. Odchrząknęłam speszona i spuściłam wzrok.

— Zgaduję, że masz do mnie pytania — wyręczył mnie, odzywając się pierwszy.

— Tak — przyznałam zdawkowo.

Wskazał mi jedno z wysokich krzeseł stojących po mojej stronie stołu.

— Usiądź.

Bez słowa wykonałam jego polecenie.

— Niestety wybrałaś dość słaby moment – powiedział, ledwo zdążyłam zająć miejsce. Zerknął na zegarek. — Muszę wyjść za pół godziny. Nie będzie mnie prawdopodobnie przez kilka dni. Nasza rozmowa będzie musiała poczekać.

Skinęłam głową, nadal milcząc.

— Ale mamy jeszcze chwilę — kontynuował, powracając do szatkowania paskudztwa, które wyglądało jak wątroba jakiegoś zwierzęcia. To zapewne robił, zanim mu przerwałam. — Skoro już tu jesteś, spodziewam się, że chcesz poznać dalszy plan.

Piękna i Bestia [S. Snape & OC]Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu