Kochani, zapraszam na kolejną część! Nie wiem, czy trochę nie przedobrzyłam :p Dajcie znać! Obiecuję, że już niedługo więcej się wyjaśni!
Miłego czytania!
***
Znajdowałam się w jakiejś próżni swojego życia. Czas i przestrzeń jakby przestały dla mnie istnieć. Nie wiedziałam, ani gdzie jestem ani jaki jest dzień. Marazm, w który popadłam, przerywały co pewien czas gwałtowne wybuchy gniewu. Wściekłości wręcz. Miotałam się po pokoju w bezsilnej złości na matkę, która okłamywała mnie całe życie, a potem odeszła, pozostawiając tyle pytań bez odpowiedzi.
W końcu bezczynność i gapienie się w te same cztery ściany stało się nie do zniesienia. Cokolwiek czekało mnie za drzwiami tego bezpiecznego azylu, zdawało się lepsze od trwania w rozpaczy po stracie. Desperacko potrzebowałam zagłuszyć ból żałoby, więc w tamtym momencie gotowa byłam zgodzić się na wszystko w ciemno. Im bardziej zajmujące mogło to być zadanie, tym lepiej. Odczuwałam też niezdrową ochotę, by, na złość matce, która tyle wysiłku włożyła w ochronienie mnie, zrobić coś niebezpiecznego.
Niestety zatrzymałam się tuż za progiem swojego pokoju, nie bardzo wiedząc, co dalej. Nie znałam tego domu i nie miałam pojęcia, gdzie szukać jego gospodarza. Zamknęłam za sobą drzwi i ich niespodziewany trzask odbił się echem od kamiennych ścian korytarza. Skrzywiłam się na ten hałas i to on prawdopodobnie zaalarmował Snape'a.
— Juliette. — Usłyszałam za sobą jego głos. Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał. Snape stał w drzwiach na końcu korytarza. Wyglądał dokładnie tak samo jak wtedy, gdy widziałam go pierwszy raz: miał na sobie długą, czarną szatę czarodzieja. Skinął na mnie i zniknął z powrotem w pomieszczeniu za sobą. Podążyłam za nim.
Gdy tylko przekroczyłam próg, stanęłam jak wryta. Znalazłam się w najbardziej profesjonalnym laboratorium eliksirów, jakie w życiu widziałam.
Było to duże, kwadratowe pomieszczenie, zaskakująco jasne. Nadal znajdowaliśmy się pod ziemią, ale w suficie umieszczono trzy długie świetliki, które oświetlały wnętrze. Na całej lewej ścianie znajdowały się półki, od podłogi po sufit, zastawione słoikami i flakonikami o różnych kształtach i rozmiarach, tworząc różnokolorową mozaikę. Prawą ścianę zajmowała meblościanka. Na środku pomieszczenia stał wysoki blat, przystosowany, by wygodnie się przy nim warzyło i przygotowywało składniki. Pod przeciwległą ścianą natomiast ustawiono niższy stół, na którym z pół tuzina kociołków bulgotało cicho, wydmuchując z siebie opary.
Bez wątpienia było to królestwo godne prawdziwego mistrza eliksirów. Przez dłuższą chwilę nie mogłam wyjść z podziwu i rozglądałam się z zachwytem po pomieszczeniu.
Moje spojrzenie padło w końcu na Snape'a, stojącego za blatem i zorientowałam się, że przygląda mi się badawczo. Odchrząknęłam speszona i spuściłam wzrok.
— Zgaduję, że masz do mnie pytania — wyręczył mnie, odzywając się pierwszy.
— Tak — przyznałam zdawkowo.
Wskazał mi jedno z wysokich krzeseł stojących po mojej stronie stołu.
— Usiądź.
Bez słowa wykonałam jego polecenie.
— Niestety wybrałaś dość słaby moment – powiedział, ledwo zdążyłam zająć miejsce. Zerknął na zegarek. — Muszę wyjść za pół godziny. Nie będzie mnie prawdopodobnie przez kilka dni. Nasza rozmowa będzie musiała poczekać.
Skinęłam głową, nadal milcząc.
— Ale mamy jeszcze chwilę — kontynuował, powracając do szatkowania paskudztwa, które wyglądało jak wątroba jakiegoś zwierzęcia. To zapewne robił, zanim mu przerwałam. — Skoro już tu jesteś, spodziewam się, że chcesz poznać dalszy plan.
JE LEEST
Piękna i Bestia [S. Snape & OC]
FanfictieSeverus Snape już raz stracił przez wojnę kobietę, którą kochał. To dla niej poświęcił całe swoje życie misji doprowadzenia do upadku Lorda Voldemorta. Gdy po wielu latach misja ta wchodzi wreszcie w fazę końcową, na drodze Mistrza Eliksirów staje J...