ROZDZIAŁ 12 KŁAMSTWO MA KRÓTKIE NOGI

232 10 0
                                    

Tym razem nie śniłam o umierającej mojej drugiej Ja w blond włosach, ale o Złotku. Stałam przy wodospadzie i wpatrywałam się w rozgwieżdżone niebo. Coś mnie smuciło. Moje oczy były całe we łzach. Wpatrywałam się w niebo jakbym na coś czekała. Po chwili na niebie zauważyłam wielkiego ptaka, tego samego, którego widziałam ostatnio z dziewczynami. Tajemniczy ptak zdawał się podchodzić do lądowania. Co dziwne nie bałam się go. Wyglądało to tak, jakbym cieszyła się na jego widok. Jak tylko tajemniczy ptak wylądował, pobiegłam w jego stronę i rzuciłam się na niego, mocno go obejmując. Był ciepły i emanował bezpieczeństwem. Czułam się tak jakby wszelkie zło i problemy zniknęły, gdy go dotykałam. Odsunęłam się od ptaka i co dziwne przede mną stał Lucas. To Lucas był tym ptakiem. A to ciepło wzięło się stąd, że otulił mnie swoimi wielkimi czarnymi skrzydłami, które wychodziły z jego pleców. Wyglądał dokładnie tak samo, jak na imprezie szkolnej. Jedyne czego nie miał to czarnej koszuli i wielkiego łańcucha na szyi. Cała reszta była na swoim miejscu.

- Jestem przy tobie. - powiedział Lucas, głaszcząc mnie kciukiem po policzku. - Nie opuszczę cię już nigdy więcej. - pochylił się i mnie pocałował.

Odwzajemniłam pocałunek i zarzuciłam mu ręce na szyję, przylegając całym swoim ciałem do niego. Chciałam czuć jego ciepło na każdym kawałku swojej drobnej sylwetki.

- Mia!

Usłyszałam swoje imię, jednak nie chciałam przerywać pocałunku.

- Mia! Obudź się!

Otwarłam oczy i okazało się, że ten głos należał do mamy. Stała nade mną i szturchała mnie za ramię, próbując przerwać przyjemny sen.- Nie śpię już! - wykrzyczałam.

- Wychodzę. Mam spotkanie w sprawie centrum.

- Z Gabrielem Anheles?

- Co? A tak! Tak, właśnie z nim. - wyglądała na zmieszaną.

Wiedziałam już, że kłamie. Postanowiłam ciągnąć to kłamstwo dalej. Zadałam więcej kolejne pytanie:

- A kim on tak właściwie jest? - podniosłam się do pozycji siedzącej i ze skrzyżowanymi rękoma wpatrywałam się w nią oparta o zagłówek.

- No mówiłam ci. Jest moim szefem. Zlecił mi zaprojektowanie tego centrum. - odparła łamiącym się głosem. - Dobrze się czujesz? - spojrzała na mnie podejrzliwie.

Nie potrafiła kłamać. Było już to widać na pierwszy rzut oka. Jak mogłam się na to nabierać przez tak długi czas?

- A no tak. Mówiłaś. Zapomniałam. - uśmiechnęłam się sztucznie. - W takim razie idź, nie zatrzymuję cię.

- Okej. - odparła, w dalszym ciągu przyglądając mi się podejrzliwie. - Wrócę prawdopodobnie późno, więc nie czekaj na mnie.

- Dobrze.

- A ty co zamierzasz dzisiaj robić? - zatrzymała się w połowie drogi do drzwi.

- Prawdopodobnie nic. Zostanę w domu i będę oglądać filmy.

- To chyba najlepsze rozwiązanie. Lepiej nigdzie nie wychodź. Nie znasz jeszcze miasteczka, a ja nie chcę żadnej powtórki...

- Niczego takiego nie będzie. - weszłam jej w słowo.

- Cieszę się. W takim razie baw się dobrze. Pa! - wyszła z pokoju.

- Pa! - rzuciłam za nią.

Przez chwilę nie robiłam niczego, tylko nasłuchiwałam. Kiedy usłyszałam, jak drzwi wyjściowe się zamykają, wyskoczyłam z łóżka i podbiegłam do okna. Dyskretnie przyglądałam się temu, co się działo za oknem. Przy podjeździe czekał na mamę samochód. Znałam to auto.

- Gabriel Anheles! - wysyczałam, kiedy z auta wyskoczył blondwłosy mężczyzna.

Natychmiast wyciągnęłam z garderoby jakieś ciuchy i pobiegłam do łazienki się odświeżyć. Jakieś pół godziny później siedziałam w kuchni i jadłam śniadanie. Po niespełna piętnastu minutach byłam gotowa do wyjścia. Ubrałam kurtkę i wyszłam z domu. Taksówka, po którą zadzwoniłam w trakcie śniadania, czekała już na mnie na podjeździe.

- Dokąd? - zapytał kierowca.

- Wie pan, gdzie budują to nowe centrum?

- Tak.

- To proszę mnie tam zawieźć.

Kierowca tylko kiwnął głową i wyjechał z podjazdu. Jakieś pół godziny później dojechaliśmy na miejsce.

- Niech pan tutaj poczeka. Zaraz wracam. - otwarłam drzwi, by wyjść z samochodu.

- Dobrze proszę pani. - odparł.

Miejsce, w którym miało powstać centrum, było ogrodzone płotem. Do środka można było się dostać jedynie przez bramę, której pilnował stróż.

- Mogę w czymś pomóc? - zapytał starszy mężczyzna, jak tylko mnie zobaczył.

- Tak. Podobno moja mama tutaj jest. Czy mogłabym do niej pójść na chwilę? - starałam się zrobić dobre wrażenie.

- Jak się nazywa?

- Gabriella Melton.

- Nie ma jej dzisiaj.

- Podobno była umówiona tutaj z Gabrielem Anheles.

ANIOŁY. POCZĄTKI NIEBAWhere stories live. Discover now