• XII •

709 63 103
                                    

⬆️ta piosenka pasuje jak ulał xD⬆️


       Czyli o tym, jak Albus stawia czoła ojcom.

      Ten poranek w domu Potterów w Dolinie Godryka zapowiadał się wyjątkowo. Pierwszy raz od kilku lat wszystkie pociechy Harry'ego i Ginny zaszczyciły swoich rodziców wspólnym śniadaniem. Z wyprowadzką każdego z nich takie wspólne chwile zdawały się odbywać coraz rzadziej, więc wyjątkowo cieszyły każdego członka rodziny.

       Albus Potter, który przyszedł do rodzinnego domu z bardzo ważną misją, nie spodziewał się, że zastanie tam także swoje rodzeństwo. Sytuacja stała się z deka krępująca, gdy cała rodzina usiadła przy stole w kuchni, a on niemal nie mógł przestać się wiercić. Pytanie, jakie chciał zadać ojcu wyjątkowo mu wadziło w towarzystwie innych. Zwłaszcza Jamesa, – bo Lily miała przynajmniej resztki taktu i nie wyśmiałaby go przy nim samym.

      Mimo tego dyskomfortu cieszył się czasem spędzonym z rodziną. Przez chwilę poczuł się jak za czasów, gdy razem z rodzeństwem chodzili do Hogwartu, a wspólne posiłki stanowiły przyjemną wakacyjną rutynę, którą kochali.

       Ginny nie mogła nacieszyć się towarzystwem dzieci. Nie było momentu, by nie miała żadnego kontaktu z którymkolwiek z nich. Całe śniadanie trzymała ich za ręce, gładziła po włosach i zasypywał multum pytań, narzekając, że prawie o niczym ich nie informują. Harry też nie mógł utrzymać rąk przy sobie i czochrał bujne czupryny swoich dzieci.

        Albus niemal żałował, gdy Lily i James odeszli razem z mamą od stołu i poszli do salonu. Rudowłosa z radością dokuczała starszemu bratu, a on odpowiadał na to z taką samą zażartością. Ginny kręciła głową, ale wszyscy wiedzieli, że stęskniła się za przepychankami w domu.

      Harry również miał wstać ze swojego siedzenia i wyruszyć za resztą radosnej kampanii, ale zauważywszy, że najmłodszy syn nie kwapi się do odejścia od stołu, postanowił dowiedzieć się, co stoi za skrępowanym zachowaniem dawnego Ślizgona.

— Wszystko w porządku, Al? — Zapytał, rozsiadając się wygodniej na krześle. Albus zrobił motorek ustami i poczochrał swoje włosy. Nie sądził, że to będzie tak trudne w przypadku jego ojca. Może powinien jednak zrezygnować ze swojego misternego planu? W końcu nigdy nie był odważnym Gryfonem.

— W zasadzie to mam do ciebie pytanie, tato — zaczął niepewnie, zaczynając bawić się własnymi palcami. Rodzinna sowa Genevive właśnie wleciała przez otwarte okno i zostawiła pocztę na parapecie.

— Pytaj zatem. — Harry zachęcił go śmiałym ruchem dłoni i uśmiechnął się, dodając Albusowi nieco otuchy.

— Lily jest twoją jedyną córką — wydusił z siebie nieporadnie. Jeszcze się możesz z tego wycofać, pomyślał. Mimo to postanowił kontynuować. — Czy, gdyby Adrastos chciał się oświadczyć Lily, chciałbyś, żeby zapytał cię najpierw o zgodę?

      Harry westchnął, starając się nie wyobrażać sobie sytuacji, gdy jego mała córeczka będzie wychodziła za mąż, ale okoliczności na to nie pozwoliły. Oczywiście, lubił Adrastosa. Chłopak nie był idealny, ale przecież nikt nie jest. Liczyło się dla niego tylko tyle, że kochał Lily, a ona była z nim szczęśliwa.

     Chociaż w zasadzie... Gdyby jego dzieci przestałyby żyć na kocią łapę, może ciotka Muriel przestałby suszyć głowę jemu i Ginny za to, jak ich wychowali.

— Czyżbyś wiedział coś, o czym ja nie wiem, Albusie? — Wybraniec spojrzał na syna znad okularów przenikliwym wzrokiem.

Albus podskoczył prawie na krześle, orientując się jak to mogło zabrzmieć.

• Ten Właściwy • Albus S. Potter [zawieszone]Where stories live. Discover now