• IV •

910 57 52
                                    


Czyli o tym jak przyjemnie było w Hogsmeade.

   Przy ich stoliku w Trzech Miotłach można było kroić atmosferę nożem. No, może nie było aż tak źle. Po prostu podzielili się na grupki. Było to ostatnie wyjście do Hogsmeade w tym roku. Niektórzy chcieli uczcić zdane egzaminy lub płakać nad swoim nieuctwem jak James i Adrastos, a jeszcze inni postanowili symbolicznie spędzić ostatni dzień w wiosce jeszcze jako uczniowie.

Ubrana w białą, luźną koszulę i zwiewną malinową spódnicę lekko nad kolana Marylin siedziała na przeciw Hattie, ale wyjątkowo nie zwracała uwagi na rudowłosą dziewczynę. Męczyła widelcem swojego gofra i raz po raz sięgała po dużą butelkę kremowego piwa. Wydawała się czymś wyjątkowo strapiona i siedziała w ciszy, gdy z reguły to ona wyciągała z rękawa kolejne tematy do rozmów.

Siedziała jak najbliżej Albusa i trzymała jego rękę, zupełnie jakby zaraz miał zniknąć, a ona musiała się nim nacieszyć. Potterowi w żadnym stopniu nie przeszkadzała nagła przylepność dziewczyny. Nieświadomie gładził kciukiem wnętrze jej dłoni. Jedynie Troian wpatrywała się w przyjaciółkę zaniepokojona.

Atlanta rozmawiała cicho z Evanderem na temat możliwości na rynku pracy. Na samym początku starała się wciągnąć w dyskusje wszystkich przyszłych absolwentów, ale Marylin, Troian i James nie chcieli nawet o tym słuchać. Oni najchętniej zapuściliby korzenie w Hogwarcie i na samą myśl o opuszczeniu zamku robiło im się niedobrze.

Albus obgadywał z Rose swojego najlepszego przyjaciela, a Scorpius taktownie udawał, że tego nie podsłuchuję i starał się wbić Adrastosowi do głowy, że spożywa zdecydowanie za dużo cukru i jest uzależniony od wiśniowych lizaków. Flint prychał, prosił go o nieobrażenie Steve'a i kazał mu mówić do jego ręki. Malfoy wyraźnie tracił cierpliwość do przyjaciela. Troian opowiadała Jamesowi o sklepie z asortymentem od Quidditcha, który zamierzał w najbliższym czasie założyć jej starszy brat, Edwin.

Jedynie Hattie zdawała się równie skwaszona, co Marylin. Moore nawiedziła straszna myśl, że to przez nią. Nie ukrywała się szczególnie z niechęcią do rudowłosej. Nigdy nie pomyślała jak ona mogła się z tym czuć, zwłaszcza, że nigdy nie zrobiła nic złego. Marylin po prostu na samym początku ją skreśliła, bo była zazdrosna.

Poczuła się okropnie, gdy dopadły ją wyrzuty sumienia. Przecież Hattie musiało być strasznie przykro. Albusowi też, bo Davies była jego bliską przyjaciółką. I to właśnie z nią miał zostać na najbliższe dwa lata.

— Śliczne okulary — rzuciła do Hattie, wskazując na wymyślne szkła przeciwsłoneczne, które ta miała na sobie. Były różowe i na górnych oprawkach miały ulepione, różnokolorowe kwiatki.

   Davies wzdrygnęła się zaskoczona, nie będąc przekonaną do tego czy Marylin zwracała się do niej. Dziewczyna jednak patrzyła na nią z przyjaznym uśmiechem, o którym Albus nie raz prawił przy niej poematy. Nie mogła zaprzeczyć, że słusznie się nim zachwycał.

   Albus odwrócił głowę w kierunku Marylin, nie wierząc własnym uszom. Wymienił zaskoczone spojrzenia z Rose i Scorpiusem, który zapomniał, że niby ich nie podsłuchiwał. Adrastos z zaciekawionym spojrzeniem przyglądał się rozwojowi sytuacji, zajadając się swoim lizakiem. To mogło być ciekawe.

— Dziękuję — odpowiedziała niepewnie Hattie i obdarzyła Marylin pociesznym uśmiechem. Nie wiedziała czy powinna podjąć próbę w podtrzymaniu rozmowy.

Marylin była już do tegoś przyzwyczajona.

— Sama je zrobiłaś? Czy gdzieś kupiłaś? — Zapytała wyraźnie zaciekawiona. Jej ton, jej uśmiech i cała postawa zachęcała do dalszej rozmowy i powodowała też, że Hattie rozluźniała się pod spojrzeniem brązowych oczy.

• Ten Właściwy • Albus S. Potter [zawieszone]Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu