chuj//030620

96 0 0
                                    

Adam tu był. Od piątkowego wieczoru do dzisiejszego południa - mniej więcej. Denerwowałam się tym razem o wiele bardziej, niż tymi poprzednimi i nie wiem nawet, dlaczego. Za każdym razem chwilę przed spotkaniem czuję szybkie bicie serca, natłok myśli, zdenerwowanie. Tym razem to wszystko było w większej ilości. Nie było to nic złego, przyzwyczaiłam się już do bóli brzucha i stresu bez wyraźnego powodu.

Miałam na początku wrażenie, że nie wyglądał nawet jak on sam. Że coś się zmieniło, że znajdę jakąś różnicę, ale nie mogłam. Mimo to nadal wyglądał w pewnym sensie inaczej. Uśmiechnął się do mnie jak zawsze i ucałował mnie mocno, trzymając w swoich objęciach. Poczułam jego zapach. Najlepszy, jaki kiedykolwiek poznałam - zapach bezpieczeństwa. Dojechaliśmy do domu, zrobiliśmy parę rzeczy, które lubimy robić po jego przybyciu. Po dłuższej rozmowie z moimi rodzicami, wypaleniu papierosa i kilku długich pocałunkach, zrobiłam naleśniki.

Przyszła pora snu, na podłodze znów była rozłożona ta różowa kołdra, a na niej poduszki i kolejna kołdra - te już z motywem wieży Eiffla. Z mojej strony, od ściany, wciśnięty jeszcze kocyk i podłużna poduszka. Wtuliłam się w niego, czułam jego bezpieczne ramiona na sobie. Tak, jakby mówił mi "wszystko dobrze, jestem tu" swoim uściskiem, swoimi dłoniami, nogami, całym sobą.

Pobudki są ciekawą kwestią. Czasem otwieram oczy i chce mi się okropnie pić, więc sięgam do wody w butelce, która stoi obok Adama (ten wtedy jeszcze zwykle śpi, chociaż nie pamiętam dokładnie wielu rzeczy). Któregoś razu, gdy piłam, on zajął moje miejsce. Była piąta rano, rodzice szli do pracy, więc zabrałam ich kołdrę i położyłam się na łóżku. Adam mnie obudził jakiś czas później. Zwykle, gdy się budzimy, dostaję buziaka i mogę się jeszcze wtulić w ciepłe ciało mojego prywatnego bezpieczeństwa. Kocham takie poranki, kiedy Adam wyszukuje moich ust na wyczucie - często leżę twarzą bardzo blisko niego - i przykłada delikatnie swoje. Robi to tak jakby całował delikatną chmurkę, która przy mocniejszym dotyku rozpadnie się i zniszczy. Trzymam dłoń na jego twarzy, gładzę opuszkami dzieło sztuki, leżące obok. Słucham głupot, które mówi wpół świadomie albo całkowicie nieświadomie. To wszystko jest dla mnie nowe, a jednocześnie tak zwyczajne i proste. Dzisiaj obydwoje obudziliśmy się koło drugiej, napiliśmy się wody, a później wcisnęłam się w jego ramiona. Położył dłoń na moim czole po tym, jak powiedziałam, że jest mi bardzo zimno.

Wszystko dobrze.

Wyjścia z pościeli (bo łóżkiem tego nie można chyba nazwać) są długie. Zawsze to wszystko się ciągnie. Nie mam ochoty opuszczać tego miejsca, chociaż wiem, że tak czy siak Adam będzie trzymać mnie w swoich ramionach przez większość czasu. Przeciągam to wszystko, zakładam na niego nogę, przedłużam własną pobudkę, wtulam się w niego całym ciałem. Sięgam dłonią do jego bokserek albo kieruje jego rękę w stronę moich majtek. Kradnę mu buziaki, staram się je pogłębić. Gryzę jego dolną wargę, robię malinki, zaczepiam go. Kończy się często na jego twarzy między moimi nogami, moim kilkukrotnym orgazmie, podczas którego staram się zasłonić sobie buzię i mojej dłoni zaplątanej gdzieś w jego lokach. A to wszystko, żeby przedłużyć pobyt gdzieś w pościeli.

Na nasze "plany" największy wpływ ma dzień. Zwykle palimy i jemy śniadanie, później idziemy umyć zęby - razem. Kąpiemy się po kolei. Wszystko jest takie proste. Takie oczywiste.

I to wszystko ma w sobie taką codzienność.

bajki na dobranoc dla dzieci z depresjąWhere stories live. Discover now