~Chapter thirty-one~

1.8K 110 158
                                    

~♡~

— I ciocia Władzia w ramach nagrody zabrała mnie na wycieczkę nad morze — kontynuował opowiadać brunet, który niewyobrażalnie się nudził. — No i jak byliśmy sobie nad tym morzem to poszliśmy sobie na plaże.

— Ray skończ, proszę — poprosił zmęczony blondyn.

— Nie skończyłem opowiadać! — zbulwersował się. — Moja kochana ciocia przez kilka godzin komplementowała moje włosy — rozmarzył się. — Powtarzała mi, że muszę o nie dbać, bo jeśli wyłysieję to żadna kobieta mnie nie zechce. Rzuci mnie każda, tak jak ciocia Władzia rzuciła, przez włosy wujka Władzia. To była tragedia rodzinna!

Wywróciłam oczami na nieustanne opowieści mężczyzny. Wszelkie uderzenia i kopnięcia przestawały go boleć po kilku sekundach, dzięki niezniszczalności. Za to ja i Henryk z całych sił staraliśmy utrzymać przytomność. Nie byliśmy niezniszczalni, więc każde uderzenie zostawiało po sobie czerwony ślad, a następnie fioletowe znamię.

— Kiedy będziecie realizować ten swój plan? — zapytałam, czując jak kurczy mi się żołądek.

— Emm.. no ten — zaczął mój sąsiad.

— Jak Jasper, Charlotte i Schwoz nas zlokalizują, co najpewniej już to zrobili — wytłumaczył Kapitan.

— S-c-o-s?

— Schwoz — poprawił mnie brunet. — Karzeł pracujący u mnie.

— Schwoz nie jest karłem. Po prostu jest niski.

— Cokolwiek — burknął Ray, nadal przyglądając się maszynie stojącej naprzeciw niego.

Muszę przyznać, że czas w towarzystwie chłopaków, mijał mi odrobinę szybciej, niż poprzednio. Teraz, gdy wiem kim oni są, patrzę na nich z innej strony. Wszelkie dziwactwa, które wyprawiali mogłam wytłumaczyć sekretem, który wczoraj poznałam.

— Od zawsze byłem shiperem Hegan — uznał mężczyzna po dłuższej ciszy.

— No co ty nie powiesz — zmieszał się blondyn.

— Czemu? — zapytałam bruneta.

— Byłaś pierwszą taką — spojrzał znacząco na przyjaciela. — ...przyjaciółką, którą przedstawił mi Henryk. Jesteś ładna, mądra, miła i nie uciekłaś do lasu, czego chcieć więcej? A! No i masz wspaniałą mamę.

Jak tylko wspomniał o Izabell, poczułam ukłucie w podbrzuszu. Znałam mamę i wiem, że przeżywa wszystko bardzo mocno i emocjonalnie, a co dopiero zaginięcie córki. Ray zapewniał mnie, że wszyscy dają jej odpowiednie wsparcie, ale nie mogą kontrolować jej myśli.

— Siemka — przywitał się Chet, który właśnie wszedł do piwnicy. — Woo Hart, kto by się spodziewał — wyciągnął telefon z tylnej kieszeni.

— Co ty chcesz dziecko zrobić? — zapytał Kapitan w momencie, gdy został sfotografowany. — Rudy, przestań!

— Rozkazik tatusia — uznał i na rozszerz otworzył drewniane drzwi. — Możecie ją przyprowadzić!

— Kogo!?

Nie umiem określić tego co poczułam, gdy przez drzwi weszła dwójka Suntly'ów, prowadząc agresywnie moją mamę. Nie była związana, więc trudniej było ją im przetrzymać. Szarpała się i wyzywała byłego partnera i jego brata. Nie pojawiło się na jej twarzy zdziwienie, gdy dostrzegła Kapitana B i Niebezpiecznego bez masek. Dopiero odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła mnie.

— Boże, Megan! — nadal próbowała się wyrwać.

— Mamo!

— Bell!

The cold touch |Henry Danger| ✔Where stories live. Discover now