~Chapter fourteen~

2.2K 114 47
                                    

~♡~

Pożegnałam się z dziewczynami i zamknęłam drzwi wejściowe. Odetchnęłam z ulgą ciesząc się, że to już koniec. Za dużo wrażeń jak na jeden tydzień. Kilka minut przed przyjazdem rodziców skończyliśmy sprzątać dom Henryka. Nie spałam całą noc, więc kiedy wróciłam od razu poszłam spać obok Abigail i Rowe, które nadal spały.

— Jak było na imprezie? — zapytała mama, która pakowała naczynia do zmywarki.

— Nawet okej — odparłam bez zastanowienia i ziewnęłam. — Czekaj... — spojrzałam na nią zdziwiona, a ta się zaśmiała.

— Godzinę temu rozmawiałam z sąsiadką i z chęcią opowiedziała mi o wymiotujących nastolatkach pod domem. Spokojnie, Siren nic nie wie i lepiej, aby tak zostało bo nie spotkałabyś kolegi przez kolejny miesiąc — włączyła zmywarkę, po czym nastawiła wodę na kawę bądź herbatę.

— Przepraszam.

Mama mi zaufała i zostawiła samą w domu, a ja zamiast cieszyć się jej zaufaniem i zostać w domu z przyjaciółkami, to poszłam do sąsiada na imprezę.

— Też kiedyś byłam nastolatką - podała mi gorącą herbatę brzoskwiniową. — Wiem, że trzeba się wyszaleć.

Uwielbiałam w mamie to, że za każdym razem próbuje mnie zrozumieć niezależnie od powagi sytuacji. Na początku musi przemyśleć każde wypowiedziane słowo i czyn, a dopiero potem postępuje z rozwagą. Jest zdania, że każde wypowiedziane słowo ma ogromną wagę. Wystarczy raz powiedzieć coś nieodpowiedniego, a można stracić ważną osobę na całe życie.

Słońce zaczęło zachodzić, więc postanowiłam iść przyszykować się do szkoły. Pocałowałam mamę w policzek, po czym życzyłam jej dobranoc. Odczuwałam lekkie zmęczenie i lenistwo, więc poszłam od razu do łazienki w celu wzięcia prysznica. Nie miałam ze sobą ubrań, dlatego przykryłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju. W moim pokoju panował półmrok. Przestrzeń rozjaśniało okno, z które wydobywał się blask księżyca. Pisnęłam przestraszona, gdy zauważyłam postać siedzącą na moim łóżku, po czym zaświeciłam światło.

Ciszej. To tylko ja powiedział Niebezpieczny i wstał z łóżka.

Przez to, że nie rozpoznałam go w ciemnościach, przestraszyłam się, co skutkiem jest szybkie kołatanie mojego serca. Starałam się opanować oddech w trakcie, gdy chłopak zmierzył mnie przenikliwym wzrokiem. Spojrzałam w dół i przypomniałam sobie, że stoję przed nim w samym ręczniku. Zażenowana upewniłam się, że zasłania wszystko co powinien i założyłam ręce na piersi.

— Co ty tu robisz? — zapytałam.

— Mówiłem wczoraj, że chcę się spotkać — wyszczerzył się.

— I znowu wszedłeś przez okno? — spojrzała na okno obok biurka, które było otwarte na rozcież.

To był już drugi raz, kiedy blondyn tak zrobił. Najprawdopodobniej zostawił na podwórku obok okna drabinę, aby ułatwić sobie dostęp do mojego pokoju. Czekając na odpowiedź chłopaka wzięłam z szafy ciuchy, aby móc wrócić do łazienki i je ubrać.

— Chciałem cię zobaczyć — przyznał, gdy wychodziłam z pokoju, co sprawiło, że uśmiech poszerzył mi się kilkukrotnie.

Jak najszybciej ubrałam na siebie białą bluzę i czerwone spodenki. Po powrocie do pokoju, zamknęłam drzwi, aby mieć pewność, że mama nie wejdzie niespodziewanie do pokoju. Niebezpieczny siedział w tym samym miejscu na łóżku i przeglądał zdjęcia z albumu, którego zostawiłam na szafce nocnej.

— Przywitałaś mnie krzykiem, a liczyłem na coś innego — powiedział, po czym odłożył album i przeciągnął mnie na swoje kolana. — Witaj Meggie.

— Witaj... — zastanowiłam się. — Po prostu witaj.

Przeciągnął mnie tak blisko siebie, że pomiędzy nami nie było żadnej wolnej przestrzeni. Masował mnie w okolicach bioder i pleców. Po chwili wbił się w moje usta, zachłannie całując. Przeniosłam ręce na jego włosy i ciągnęłam za końcówki, co sprawiało, że chłopak uśmiechał się w trakcie pocałunku. Gdy zabrakło nam tchu oderwaliśmy się od siebie. Chłopak jęknął i zaczął składać mokre całusy na mojej szyi.

— Lepiej całuję niż twój przyjaciel, prawda? — zapytał blondyn pomiędzy zasysaniem mojej skóry.

Spojrzałam na niego zdezorientowana. Wiedziałam, że bez plotek na temat pocałunku mojego i Petera się nie obejdzie, ale nie sądziłam, że rozniosą się one tak szybko. Zrobiło mi się głupio. Nie powinnam całować przyjaciela, gdy spotykałam się z innym, ale z drugiej strony dostałam takie wyzwanie, a nie chciałam jeść makaronu Piper. Także nie wiedziałam na czym stoję z blondynem. Spotykamy się, całujemy, przytulamy, ale w związku nie jesteśmy i nie będziemy. Nie znam jego tożsamości i najprawdopodobniej nie poznam, ale jestem w stanie to zrozumieć i się z tym pogodzić. Chociaż nie podoba mi się fakt, że mogę być dla chłopaka tą poboczną dziewczyną, z którą spotyka się po kryjomu wieczorami, a za dnia posiada dziewczynę, którą kocha.

— To nic dla mnie nie znaczyło — wyznałam szczerze.

— A nasze pocałunki coś dla ciebie znaczą? — zapytał z lekkim grymasem na twarzy.

Zadał mi pytanie na, które sama do końca nie znałam odpowiedzi. Lubiłam spędzać z nim czas i jego także lubiłam, ale wiedza, że nic z tego nie będzie zżerała mnie od środka. To jest normalne, że człowiek pragnie mieć przy sobie inną osobę tylko na wyłączność.

— Ale ja nawet nie wiem na czym stoimy — chciałam wstać z jego kolan, ale nie pozwolił mi na to przytrzymując mnie za uda. — Proszę puść mnie.

— Meggie, lubię cię — uśmiechnął się marszcząc lekko nos. — Nawet bardzo... lubię, lubię.

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który skradł mi się na usta. W tej chwili przestały mnie obchodzić jakiekolwiek powody, aby zakończyć tę znajomość i dałam ponieść się chwili. Wbiłam mu się ponownie w usta na co blondyn zareagował zadowolonym jękiem.

— Też cię lubię, lubię — powiedziałam między pocałunkami. — I całujesz lepiej niż Peter.

Przez kolejną godzinę leżeliśmy przytuleni do siebie w moim łóżku i rozmawialiśmy, robiąc krótkie przerwy na pocałunki. Chłopak opowiedział mi trochę o sobie. Starał się mówić bardzo zwięźle, bo mimo wszystko nie może pozwolić, aby ktoś poznał jego tożsamość.

— Spotykasz się z kimś teraz? — zapytałam ciekawa.

— Od ponad roku jestem wolny — odgarnął z mojej twarzy kasztanowe włosy. — Wiedz, że jesteś jedyną kobietą w moim życiu, z którą łączy mnie coś więcej niż przyjaźń.

Przytaknęłam mu, wierząc w jego słowa. Miałam głowę na jego klatce piersiowej, więc wyraźnie słyszałam bicie serca chłopaka. Wziął on mój podbródek i sprawił, że musiałam przenieść głowę w stronę jego twarzy. Zaczął składać mokre pocałunki na moim czole, policzkach i nosie od, których dostawałam gęsiej skórki, a ciepło rozpływało się w moim podbrzuszu.

— Kochanie jest już późno — pogładził mnie po policzku. — Muszę wracać, rodzice będą się martwić.

— Okej.

Odprowadziłam chłopaka do otwartego okna nawet na chwilę nie puszczając jego dłoni.

— Będę tęsknić — jęknęłam.

— Ja też — chłopak ostatni raz obdarzył mnie pocałunkiem. — Żegnaj ślicznotko.

— Żegnaj przystojniaku.

Patrzyłam jak schodzi po drabinie, po czym znika mi z oczu w cieniu mroku. Odszedł zostawiając jedynie po sobie ciepło, które nadal rozchodziło się po moim ciele i trzy malinki, zrobione przez niego na mojej szyi.

~♡~

The cold touch |Henry Danger| ✔Where stories live. Discover now