~Chapter six~

2.5K 142 29
                                    


~♡~

Przez całą drogę do klasy, która znajduje się na parterze, Abigail nie ograniczała się w komentowaniu mojego pecha. Jak na złość moją pierwszą lekcją jest geografia, której uczy pani Rodriguez. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdy okazało się, że brunetka także ma pierwszą lekcję ze szkolną kosą.

Doszłyśmy pod drzwi równo z nauczycielką. Starsza kobieta przy czterdziestce z grobową miną otworzyła drzwi do klasy. Jest ona chuda i ma ciemne, ścięte na bombkę włosy. Weszła ona jako pierwsza i usiadła na krześle obrotowym przy dużym, drewnianym biurku. Około dwudziestu uczniów podążało cichutko za nauczycielką. Usiadłam przy jednej ławce, razem z Abigail i wypakowałam zeszyt. Kobieta błądziła wzrokiem po klasie obserwując w skupieniu uczniów. Gdy doszła wzrokiem do mnie, jej prawą brew podniosła się do góry, ale wyraz twarzy i tak pozostał obojętny. Przełknęłam ślinę czekając aż brunetka coś powie odnośnie mojej osoby, ale jedynie wyciągnęła z biurka podręcznik, po czym podeszła do mnie i mi go podała.

— Witam w naszej szkole — powiedziała, odchodząc w stronę biurka. — Otwórzcie podręcznik na stronie 173.

Przegryzłam dolną wargę, czując na sobie palący wzrok innych uczniów. Najwidoczniej dopiero teraz zauważyli obecność nowej uczennicy. Odliczałam sekundy, aż w końcu przestaną zwracać na mnie swoją uwagę. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi i zawsze tego unikałam.

— Do książki! — rozkazała pani Rodriguez, a każdy z uczniów wykonał jej polecenie.

Gdy minęło czterdzieści pięć minut i zadzwonił dzwonek na przerwę, wszyscy opuścili klasę. Niepotrzebnie bałam się tej lekcji. Mimo, że nauczycielka wydaje się być groźna to naprawdę dobrze naucza. Lekcje z nią nie są nudne, ani jakoś bardzo wyczerpujące.

Następną godzinę lekcyjną spędziłam razem z Abigail, ale na trzeciej miałam matematykę już sama. Pan Barkley otworzył klasę i kazał zasiąść na swoje miejsca. Przejechałam wzrokiem po klasie poszukując wolnego miejsca. Dziewczyna siedząca w czwartej ławce od prawej strony zaczęła wymachiwać ręką w moją stronę, dając mi do zrozumienia, że chce abym się przysiadła. Uśmiechnęłam się do brunetki, po czym usiadłam obok niej.

— Charlotte — przedstawiła się nastolatka i podała mi rękę na przywitanie.

— Megan — także uścisnęłam.

— Klaso! — odezwał się niski mężczyzna. — Dzisiaj powtórzymy pitagorasa! — oznajmił, a kilka osób z tyłu jęknęło. — Też się bardzo cieszę — uśmiechnął się i włączył tablice interaktywną na, której było wyświetlone zadanie.

— Barkley czasami zachowuje się dziwnie, ale spoko z niego koleś i naprawdę dobrze uczy — wyjaśniła dziewczyna siedząca obok.

Gdy nauczyciel zachłannie tłumaczył dla klasy zadania, ja szkicowałam w zeszycie wzorki. Muszę przyznać, że się nudziłam. Już niejednokrotnie omawiałam ten temat, więc jest on dla mnie tak samo łatwy jak dodawanie lub mnożenie. Charlotte także była znudzona tym tematem. Już po dziesięciu minutach przestała słuchać i wyciągnęła telefon.

— Gdzie on jest? — szepnął do dziewczyny chłopak siedzący z tyłu.

— Nie mam pojęcia, ale zaczynam się martwić — odparła równie cicho, ale słyszalnie dla mnie.

W tym samym momencie, drzwi do klasy otworzyły się i wszedł przez nie zdyszany Henryk. Uwaga wszystkich w klasie została poświęcona jemu, ale jednak nie trwało to długo, ponieważ większość osób sekundę później znowu zatopiło głowę w książce. Chłopak, który siedział dwa metry ode mnie szepnął do kumpla "normalka", co daje mi do zrozumienia, że to nie pierwszy raz, gdy przychodzi w połowie lekcji.

— Wchodzisz do klasy jak do baru i nawet się nie przywitasz? — zapytał nauczyciel zirytowanym głosem, nawet nie patrząc na chłopaka, tylko dalej rysując trójkąty.

— Przepraszam panie Barkley za spóźnienie, ale... — zamilkł wymyślając jakąś dobrą wymówkę.

— Ale co? — dopytywał mężczyzna.

— Przepraszam?

— Siadaj! — rozkazał przewracając oczami.

Wysoki blondyn usiadł do ławki za mną, obok bruneta z kręconymi włosami. Gdy tylko się zbliżał udawałam, że w skupieniu słucham marudzenia nauczyciela.

— Czy ty tumanie nie wiesz co to jest telefon? — zapytała Charlotte, odwracając się do chłopaków.

— Żyję. Dzięki, że pytasz — odparł normując oddech.

Dziewczyna wyszeptała do niego kilka, niesłyszalnych dla mnie słów i odwróciła się w stronę tablicy z zadowoloną z miną. Lekcja dłużyła mi się niemiłosiernie tak jak reszta dnia, więc kiedy po hiszpańskim zadzwonił dzwonek, oznajmiający koniec lekcji, odetchnęłam z ulgą. Szkoła tak jak nauczyciele nie jest zła, ale jednak lekcje odrobinę mnie nudzą. Większość informacji, które dzisiaj nabyłam już znałam, więc czuję się jakbym zmarnowała dzień. Już mam to do siebie, że jak uczę się lub chodzę do szkoły to dla siebie i po to, aby zaczerpnąć z tego wiedzę, a nie aby zrobić coś na odwal i mieć spokój.

— Jak ci minął pierwszy dzień w szkole? — zapytała mama, gdy stanęłam w progu drzwi wejściowych. Siedziała ona razem z Siren i popijała malinową herbatę, którą obie równie mocno uwielbiają.

— Bardzo dobrze — powiedziałam to co mama pragnęła usłyszeć. — Cześć Siren — przywitałam się z uśmiechem.

— Witaj słońce — także posłała mi swój szczery uśmiech. — Chodź, usiądź z nami — wskazała na miejsce obok niej na kanapie.

Wzruszyłam ramionami i ściągnęłam z pleców czarno-żółty plecak z adidasa, aby mi nie przeszkadzał i usiadłam pomiędzy kobietami na szarej kanapie.

— Teraz opowiadaj czy spotkałaś jakiegoś przystojnego chłopaka — zaciekawiła się blondynka.

Zmarszczyłam brwi przez chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią. Poznałam dzisiaj kilka osób, ale na pewno nie chłopaka, który mógł mi się spodobać. Postanowiłam, więc odpowiedzieć takim samym zdaniem jak kiedyś, gdy Siren pytała mnie czy mam chłopaka.

— Chłopcy są obleśni — powiedziałam po czym wybuchnęłam śmiechem, a kobiety tylko pokręciły z uśmiechem głową.

— To racja — przyznała mi rację mama.

— Izabell weź przestań — Siren wypiła łyk herbaty. — Powinnaś w końcu znaleźć sobie odpowiedniego mężczyznę — uznała.

— A znasz takiego, który spełnia moje wymagania? — zapytała żartobliwie.

— Może nie spełniają wszystkich wymagań z twojej wyimaginowanej listy, ale znam kilka przystojnych — powiedziała z cwaniackim uśmiechem, a Izabell kiwnęła głową na znak, aby kontynuowała. — Chris - sprzedawca sklepu za rogiem. Takie ciacho. Will - syn naszej sąsiadki, pani Brown. Często przyjeżdża odwiedzić mamę. Już nawet szef Henryka - Ray. Także przystojniak.

— To co Siren, idziemy po mleko? — zażartowała mama.

~♡~

The cold touch |Henry Danger| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz