~Chapter five~

2.6K 142 13
                                    

~♡~


Przez cały weekend nie odczuwałam żadnego stresu związanego z dzisiejszym dniem. Dopiero rano uświadomiłam sobie moją aktualną sytuację. Za kilka minut spotkam ludzi, którzy mnie znali i dojrzewali razem ze mną w przedszkolu i w podstawówce. Jak na złość mój brzuch starał się mi uprzykrzyć ranek, bólem. Starałam się przedłużać najprostsze czynności, co przyczyniło się do tego, że samo mycie zębów zajęło mi dziesięć minut. Już nawet nie wspomnę o moich innych porannych rutynach.

— Lucy zaproponowała mi, abym pomogła jej w prowadzeniu kawiarni — oznajmiła mama, gdy jadłam płatki z mlekiem przy wysepce kuchennej. — Zgodziłam się. Uznałam, że i tak całe dnie spędzam w domu, więc mogłabym zająć czas i jeszcze sobie dorobić.

Nie przypominam sobie, aby mama kiedykolwiek chodziła do pracy. Posiada ona bowiem niezwykły talent artystyczny, więc po ukończeniu studiów na kierunku sztuk pięknych, została wolnym strzelcem jako malarka. Niegdyś rodzina nie wierzyła w jej ambicje, ale gdy zaczęła się utrzymywać sama na swój rachunek i zauważyli, że bardzo dobrze sobie radzi to zaakceptowali jej pasję i starali się jak najmocniej wspierać.

— Myślę, że dobrze ci to zrobi — posłałam jej nieśmiały uśmiech i wypiłam ostatni łyk kawy od, której jestem uzależniona.

Zostało mi niecałe pół godziny do rozpoczęcia pierwszej lekcji. Do szkoły droga zajmie mi kilka minut spacerkiem, więc uznałam, że lepiej będzie jak wyjdę. Po pożegnaniu się z rodzicielką wyszłam z nowego domu.

— Meggie! — krzyknął Henryk z drugiej strony strony ulicy. Westchnęłam głośno wiedząc, że idzie do szkoły, więc czeka mnie z nim krótki spacerek. — Co tam? — spytał, gdy pojawił się obok mnie.

Jego blond włosy pod wpływem lekkiego wiatru opadały mu na czoło. Sekretnie zmierzyłam go wzrokiem. Był ubrany w czarne jeansy i biały, opinający jego chude, ale umięśnione ramiona t-shirt. Z zaciśniętą szczęką, która uwydatnia jego kości policzkowe wpatrywał się w moje oczy oczekując odpowiedzi.

— Może być — odparłam i ruszyłam przed siebie wiedząc, że chłopak mnie dogoni.

Szliśmy w ciszy, która momentami była trochę niezręczna. Henryk już kilkukrotnie chciał się odezwać, ale ostatecznie zrezygnował z tego, przez co atmosfera była dość napięta.

Mój stres nadal nie ustąpił. Po mojej głowie plątały się różne myśli związane z pierwszym dniem w nowej szkole. Uspokaja mnie jednak to, że Abigail będzie najprawdopodobniej chodzić ze mną do klasy. Będę się czuć pewniej mając kuzynkę obok. W sobotę poopowiadała mi ona trochę o tym, czego mam się spodziewać. Między innymi ostrzegała mnie od przeraźliwej nauczycielki geografii, panią Rodriguez. Także plotkowała o tym jak większość chłopaków ze szkoły ślini się na widok nauczycielki hiszpańskiego.

— To tutaj — blondyn wskazał na dwupiętrowy budynek przed, którym staliśmy.

Powoli zlustrowałam wzrokiem otoczeniem. Starałam się w jak najkrótszym czasie zapamiętać jak największą liczbę szczegółów. Do środka placówki wchodzili uczniowie ze skwaszonymi i znudzonymi minami. Podświadomie szukałam kogoś znajomego, którego mogę choćby kojarzyć z widzenia. Minęło już dobre kilka lat, więc najpewniej nie poznam znajomych z podstawówki, ale liczyłam na spotkanie kuzynki, która chętnie pomoże rozeznać mi się w terenie.

— Co masz pierwsze? — zapytał chłopak nadal stojąc obok mnie.

Czułam się niepewnie w towarzystwie Henryka. Było mi też bardzo przykro, że tak go traktuję, ale trudno mi się do tego wszystkiego przyzwyczaić. Jest dla mnie naprawdę miły i widać, że zależy mu na tym, aby ten dzień w szkole dobrze mi minął. Domyślam się także, że jest to interwencja Siren. Znam ją nie od dziś i wiem do czego jest zdolna tylko po to, aby bliskie jej osoby nie czuły się źle i samotnie. Podejrzewam, że kazała ona blondynowi mieć na mnie oko i zachowywać się uprzejmie w stosunku do mnie, stąd jego zachowanie. Bo w końcu ludzie nie mogą aż tak się zmienić.

— Nie wiem — odparłam szczerze, nadal rozglądając się wokół siebie. — Muszę iść do sekretariatu po plan lekcji.

— Meg! — usłyszałam jak ktoś za mną krzyczy zdrobnienie mojego imienia.

Odwróciłam się z uśmiechem rozpoznając głos brunetki. Abigail przytuliła mnie pytając o samopoczucie. Wyglądała dzisiaj tak jak zwykle, czyli ubrana na czarno ze znudzonym wyrazem twarzy. Zasypywała mnie ona pytaniami na, które nie nadążałam odpowiadać. Henryk stał obok patrząc na nas zmieszany, ale sądząc, że całkowicie zapomniałyśmy o jego obecności odszedł w kierunku drzwi wejściowych. Odczułam lekkie ukłucia w brzuchu, które oznajmiły wyrzuty sumienia. Chciałam go zatrzymać, ale uniemożliwiła mi to brunetka.

— Lepiej go zostaw — powiedziała delikatnie przytrzymując mnie za ramię. — Dobrze, że poszedł — uznała rzucając ostre spojrzenie w stronę odchodzącego blondyna.

Spojrzałam na nią ze zmarszczonymi brwiami nie rozumiejąc jej zachowania. Niegdyś uwielbiała Henryka i wręcz nie tolerowała mojej nienawiści do niego, a teraz wydaje się, że żywi do niego uczucia takie jak ja osiem lat temu.

— Czemu go nie lubisz? — zapytałam wprost, gdy kierowałyśmy się ku wejściu do szkoły.

— To nie tak, że go nie lubię — westchnęła otwierając drzwi. — Po prostu przez pewną sytuację nie przepadam za nim — wyjaśniła. — Obiecuję, że kiedyś ci opowiem — dopowiedziała widząc moją niezadowoloną minę.

Chciałam wyciągnąć od niej jeszcze kilka informacji, ale doszłyśmy pod sekretariat do, którego musiałam się udać po plan lekcji. Obie weszłyśmy do średniej wielkości pomieszczenia. W moje nozdrza uderzył zapach świeżo zaparzonej kawy i czekoladowych ciastek. Wzdłuż okien stał podłużny blat przy, którym siedziała starsza pani przeglądając coś na swoim komputerze. Gdy usłyszała dźwięk skrzypienie drzwi, oderwała wzrok od ekranu i spod okularów spadających jej z nosa, spojrzała na nas.

— W czym mogę pomóc? — zapytała zachrypniętym głosem.

— Dzień dobry. Jestem Megan Castellano — przedstawiłam się niepewnie.

Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem z góry na dół. Przez jej oceniający wzrok całkowicie zboczyłam z tropu. Pragnęłam coś powiedzieć, ale jak na złość w moim gardle stanęła gula.

— A no tak, nowa uczennica — zaczęła grzebać w szafce, a chwilę później wyciągnęła z niej białą kartkę. — Tu jest twój plan lekcji. Mam nadzieję, że koleżanka cię oprowadzi. Miłego dnia — powiedziała bez najmniejszych emocji ponownie skupiając całą uwagę ekranowi.

Spojrzałyśmy po sobie z Abigail i parsknęłyśmy śmiechem. W momencie, gdy opuszczałyśmy sekretariat zadzwonił dzwonek oznajmiający, że zaczyna się pierwsza lekcja. Zerknęłam na plan, aby dowiedzieć się co mam pierwsze. Brunetka także spojrzała, a chwilę potem po korytarzu rozniósł się jej donośny śmiech.

~♡~

The cold touch |Henry Danger| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz