Gniew

2.5K 279 20
                                    


- To jest... Niewłaściwe. - mruknąłem półprzytomnie, podczas gdy drobna dłoń sprawnie zaczęła się wkradać przez luźną przestrzeń między guzikami mojej koszuli. Taka zimna... Musiał zmarznąć, bardzo zmarznąć... 

- No i co? Źle ci jest? Popatrz tylko. Wiem, że go pożądałeś. Widziałam was. - odmruknął, a raczej ona to zrobiła. Nie mogłem o tym zapominać, a byłem tego bliski. Cały czas miałem wrażenie, że to Lyiar obdarowuje mnie tak hojnie czułościami, ale to była Tiala. Różniła się od swojego dumnego, czasem wstydliwego brata. Spojrzałem na jego, jej twarz, która nie rumieniła się tak jak przywykłem, i tak jak to lubiłem. Wzrok błękitnych oczu świdrował mnie bezlitośnie. Nawet przez chwilę wywołał u mnie wyrzuty sumienia. Nie wiedziałem dokładnie o co.

- Co to ma do rzeczy? - obróciłem się do chłopaka profilem. Nie mogłem patrzeć już na jego oblicze, krzywiące się w emocjach które nigdy w nim nie gościły. 

- To, że powinieneś cieszyć się, że nie jestem na ciebie zła, a nie wytykać mi to jakim sposobem udało nam się rozwiązać problem. Przestań już o tym myśleć. Zapomnij. Jak chcesz, to możesz zrobić mi piersi. Będzie ci lepiej? - druga dłoń, nie błądząca pod moją koszulką, przejechała po płaskiej, chłopięcej klatce piersiowej. Tego było za wiele.

Mocno złapałem na cienki nadgarstek Lyiara, następnie wyszarpując jego rękę spod mojego ubrania z takim rozmachem, że guzik z masy perłowej wystrzelił z szwów i potoczył się po ziemi. Ten gest zszokował nawet pewną siebie duszę dziewczyny. Nie próbowała mnie zatrzymać. Chyba po raz pierwszy od dawna w jej obecności zrobiłem coś co podpowiadało mi własne sumienie. 

- Nie kpij sobie z tego! Moje błędy nie usprawiedliwiają cię ani trochę, a on nie będzie za nie odpowiadać. To wszystko moja wina, i możesz być o to zła, nie będę się kłócić, ale masz natychmiast skończyć tą farsę. Robię co w mojej mocy by ci pomóc, lecz to nie jest sposób w jaki chcę to zrobić. - emocje, nad którymi panowałem coraz mniej, sprawiały, że nieumyślnie ściskałem drobną rękę, pewnie sprawiając tym ból wszystkim lokatorom ciała. Puściłem ją, następnie przesuwając się po ścianie w bok. Nie spotkałem się z żadnym sprzeciwem wobec mojej ucieczki. Tiala po prostu stała naprzeciwko ściany, patrząc lekko w dół z rozchylonymi wargami. 

Ja natomiast podszedłem do obszernego biurka, z którego podniosłem kosmyk włosów, związanych wstążeczką. Rozprasowałem go w palcach i westchnąłem.

- Włożyłem tak wiele pracy w twoją nową powłokę... Proszę, czy możesz to docenić? - potrzebowałem jej akceptacji. Nie ważne jak bardzo próbowałem się od tego uwolnić, byłem zbyt uwiązany nostalgią. - Na pewno ją dopracuję, potrzebuję jeszcze trochę czasu. - spojrzałem za siebie przez ramię, ze zdziwieniem zauważając, że drobna postać nie ruszyła się ani o milimetr.

Może przemówiłem jej do rozsądku? Może wreszcie miało być po mojemu?

Moją nadzieję wyraził uśmiech, z którym podszedłem do Tiali, kładąc rękę na chudym ramieniu.

- Tylko mi zaufaj, jeszcze chwilę, a... - nie skończyłem, bo przerwało mi piekące uderzenie, strącające moją dłoń. Zaskoczony patrzyłem na blady kark, z którego spływały złote kosmyki. Odwróciła się do mnie przodem, a takiej zimnej twarzy jaką miała w tamtym momencie nie widziałem nigdy, nawet na najbardziej prymitywnych posągach. 

Niewielką przestrzeń między nami wypełniło napięcie, oraz zabłąkany podmuch wiatru, który niósł zapach ozonu, charakterystyczny dla prostych odłamów magii, opierających się na krążeniu mocy w przyrodzie. Dla mojego gatunku - prymitywna.

Dla ludzi jednak... Była jedynym co ich ciała i umysły mogły pomieścić. Potężną, lecz nieprecyzyjną siłę, głównie siejącą destrukcję, zarówno w świecie, jak i w delikatnych, ludzkich ciałach, gdy te całkowicie zatracały się w mocy. 

Drakonis Severus (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz