Rozkaz

3.7K 415 146
                                    

Zamknąłem usta szczelnie na te słowa. Jeszcze tego mi brakowało, żebym stracił możliwość mówienia kiedy chcę. Za dużo możliwości straciłem do tej pory. Chyba jestem na tyle rozwinięty by obrazić go w razie potrzeby bez użycia przekleństw. Wbiłem wzrok w naczynie na końcu igły, by z niepokojem patrzeć na podnoszący się w nim poziom mojej własnej krwi. Moje ramię marzło nawet bardziej niż ja cały. W końcu ciało obce wycofało się z moich tkanek, a perląca się czerwona kropla na ranie po nim została wsiąknięta przez puszysty, bawełniany wacik. Mały uraz ścisnął opatrunek. Niestety przez półprzeźroczystą wstążkę miejsce tylko bardziej bolało. Adan puścił mój nadgarstek, patrząc na pojemnik, który zakręcił metalowym wieczkiem, i odstawił na stół.

- Ludzie jednak czasami mają rację, nawet jeśli tylko w stosunku do własnej natury. To strach najbardziej wzbudza w was szacunek. Przynajmniej w tych prymitywniejszych umysłach jak twój. - mówił w zamyśleniu, wyciągając kolejny malutki słoiczek. - Napluj do niego i mi oddaj. - włożył mi go w rękę. Cholerny czarownik. Czy on mnie właśnie obraził?

- Nie jestem prymitywem. I nie szanuję cię, jeśli chcesz wiedzieć. Właściwie to tobą gardzę, jako najgorszym sortem chorego, fanatycznego człowieka. - mruknąłem niewyraźnie, przez zbieraną specjalnie dla tego dupka ślinę. Wolałem by nie pobierał tego sam, bo jakoś sobie tego nie wyobrażałem. 

- Człowieka? Jesteś naprawdę naiwnym dzieckiem. - jego głos był cichy, ale usłyszałem słowa, bo wyraźnie były skierowane do mnie. Miałem dość tego dupka. Coś mu się nie spodobało, i od razu ma humor iście skazańczy, a do tego denerwujący. Chyba wolę jak jest idiotą, nie wrednym, władczym idiotą.

- Dobra, czy mogę już iść żebyś siłą rzeczy zszedł mi z oczu?

- Jeszcze trochę i to nasze wspólne marzenie się spełni. - w rękach miał jakby nożyce, ale mniejsze niż te którymi bogatsze chłopki strzygą owce. Zbliżył się do mnie i złapał kosmyk moich włosów. Wstrzymałem oddech. 

- Nie zrobisz tego. - syknąłem, patrząc na niego poważnie, ale on tylko uśmiechnął się bardzo lekko, ale wyczuwalnie z satysfakcją. Zanim zdążyłem go powstrzymać, szczęk nożyc pozbawił mnie długiego pasma włosów. Cudownie. Może nie jestem bardzo przesądny, ale jednak całe, bardzo niedługie przynajmniej z tego co pamiętam, życie patrzenia jak więźniom obcinano włosy przed egzekucją robi swoje. Nie bez powodu nie obcinałem ich ani razu.

Z tego co pamiętam, znowu. To przynosi pecha. Kiedy pewien ulicznik w walce pozbawił mnie jednego kosmyka, następnego dnia zapadłem na tak paskudne przeziębienie, że cierpiałem przez tydzień. 

Zdusiłem przekleństwa do krótkiego krzyku zza warg. 

- Dziękuję za wątpliwą współpracę. Ubierz się. Znasz drogę czy mam cię zaprowadzić? - schował moje włosy, patrząc na nie z większym zadowoleniem niż na całego mnie. Cóż, może mu się humor przynajmniej poprawił. 

Tak, obchodzi mnie to, chociaż nie jestem z tego dumny. Jego lepszy humor, jak się okazuje, oznacza mój spokój. 

- Gubię się w tych korytarzach. - przyznałem po czasie, w którym zdążyłem założyć zdradliwą koszulę, której więcej nie założę, przez to jak łatwo ją ściągnąć wbrew mojej woli, zupełnie jakby do tego była stworzona. Nie chciałem mu też przyznawać jak bardzo nieporadny jestem w tym jego labiryncie, ale w sumie lepsze to niż się zgubić i umrzeć z głodu w miejscu gdzie karmią lepiej niż gdziekolwiek indziej. Może to dodatkowo uśpi jego czujność? To by było przydatne. 

- Bransoleta ci pomoże. - szybko dotknął kamienia na mojej ozdobie, jakimś cudem bez trudu odnajdując go pod luźnym, białym materiałem rękawów. Spod ubrania zaczął emanować biały blask, który nagle zmienił się na niebieski po kolejnym dotknięciu. - Po prostu daj się prowadzić. Będzie cię ciągnąć na każdy posiłek i na moje wezwanie, a kiedy dotkniesz tego rubinu z boku, wskaże ci twoją komnatę. Teraz możesz się już przemieszczać bez obaw, ale nie radzę ci wychodzić z pokoju bez potrzeby. Jeśli nie będziesz słuchać poleceń, nawet ona ci nie pomoże. - wyjaśnił zimno, odwrócony już do mnie plecami. Wskazał mi skinieniem drzwi. Udałem się w ich stronę trochę spiętym krokiem.

Drakonis Severus (bxb)Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum