Cierpliwość

4.5K 520 231
                                    

- Zostaw mnie. - ostrzegłem, kiedy nagle wybudziłem się z dziwnego transu. Nie podobało mi się zostawanie z tym idiotą sam na sam. Zwracają się do niego na "Pan", do tego wygląda zbyt potężnie by się go nie bać, nawet kiedy tak miło się uśmiecha.

Bo jego uśmiech był przyjemny dla oka. Ponownie wprawiał mnie w niebezpieczne zrelaksowanie, i dopiero dystans pomiędzy nami mnie otrzeźwił, a konkretnie to, że zaczął znikać. Wstałem odruchowo.

- Ani kroku dalej! Nie wyobrażaj sobie! - głos mi nie zadrżał, przez co brzmiałem nawet groźnie, przynajmniej tak mi się wydawało. Wewnątrz jednak drżałem ze strachu. To co się działo wokół było dziwne, zbyt dziwne dla mnie.

- Spokojnie, mówiłem, nie zrobię ci nic złego. - oczywiście mimo jego zapewnienia obserwowałem go bacznie, gdy swobodnie ściągnął pelerynę, i podciągnął rękawy swojej koszuli, która pobłyskiwała jedwabiem.

- K-kim ty w ogóle jesteś? Czego chcesz? Co to za miejsce? - naciągnąłem koszulę mocniej na swoje szczupłe uda. Miedziane oczy skierowały na mnie swoje spojrzenie.

- Nazywam się Adan. Nie chcę ci zrobić krzywdy. Jesteś po prostu mi potrzebny. Wiem, że to nie brzmi zbyt pięknie, ale uwierz mi, nie jest wcale takie złe. Nie skrzywdzę cię w żaden sposób. Ba, obiecuję ci nawet zapewnić godne warunki na przeżycie reszty twojego czasu na tym padole. Dość już wycierpiałeś. - zbliżył się do mnie znacznie podczas swojego wywodu.

- Mówiłem żebyś się nie zbliżał! - krzyknąłem, chwiejąc się jednocześnie do tyłu. Tu nastąpił kolejny krzyk. Stałem na tym dziwnym siedzeniu wewnątrz baseniku, a teraz przychyliłem się zbyt w tył, tracąc przez to równowagę. Spotkanie z zabójczą wodą zdawało mi się nieuniknione.

W ostatniej chwili jednak zostałem złapany za rękę, i pociągnięty w przeciwną stronę. Wpadłem z rozpędu prosto w ramiona Adana.

- Uważaj. Ten basen jest głęboki. Lepiej będzie wybrać jakiś płytszy. - drżałem jeszcze w szoku, więc praktycznie bez oporu dałem się zaprowadzić nad inny zbiornik.

- Ściągnę ci koszulę, dobrze? Musisz się umyć. - nie poczekał na odpowiedź, zresztą ta nie nadchodziła przez moje oszołomienie, więc jego sprawne palce zaczęły z dbałością odpinać guzik po guziku. Początkowo wręcz tego nie poczułem. No bo w końcu jescze przed chwilą ubranie było ze mnie zdzierane, a teraz... To zdawało się moim zmysłom czymś pełnym troski. Czymś czego nie trzeba się obawiać.

Dopiero ciepła para bezpośrednio na mojej skórze mnie otrzeźwiła. Złapałem materiał, by ten nie rozchodził się na boki. Adan spojrzał na mnie, chyba zawiedziony moim oporem, a może nim zmęczony? Pokręciłem głową ze łzami w oczach.

- Wybacz, ale jesteś brudny. Muszę cię umyć, a ubranie mi w tym przeszkadza. - powiedział bardzo stanowczo, i tak też ściągnął ze mnie koszulę. Bardzo stanowczo. Mimo moich protestów ostrożnie wepchnął mnie do basenu.

Woda był ciepła, trochę mniej niż w poprzednim, ale nadal bardzo przyjemna.

Drugi raz w życiu siedziałem w ciepłej wodzie, ale nadal nie potrafiłem się tym cieszyć.

Naciskając na moje ramiona zmusił mnie do siadu na płytkim dnie. Kiedy siedziałem, woda sięgała mi tylko do ramion.

Kiedy tylko mnie puścił, od razu chciałem wyskoczyć z wody, ale nagle dotarło do mnie, że jestem nagi.

Zupełnie nagi przed obcym mężczyzną. To uwłaczało mi ogromnie. Prawie skruszyłem zęby, zaciskając je mocno.

Czy na prawdę chciałem znowu stać przed tym gościem całkiem nagi, pozbawiony dumy? Nie za bardzo. Ale siedzenie jak mi kazał wiązało się dla mnie z kapitulacją. To również nie brzmiało dobrze.

Drakonis Severus (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz