Koszula

4K 432 53
                                    

Spokojnie doprowadził mnie do pokoju przez rozsuwające się ściany. O dziwo z równym spokojem za nim podążyłem. Cóż mogę powiedzieć, nie wierzę że z moim strachem da się cokolwiek zrobić, ale sama wizja tego że kiedyś mógłbym nie mieć tak poważnej wady... tak, ta wizja była na tyle przyjemna, że pośród moich wiecznych nieszczęść pozwoliłem sobie na chwilowe wierzenie w to.

No bo w końcu ktoś kto rozkazuje przedmiotom i formuje ogień jak glinę może coś z tym zrobić. Na pewno są jakieś eliksiry czy amulety na pozbycie się strachu.

- Przyjdę po ciebie za jakiś czas, dobrze? Darujemy sobie dzisiaj obiad, trudno. - uśmiechnął się do mnie na odchodnym, i zamknął drzwi do mojego lśniącego bielą pokoju. Zastanawiałem się czemu nie możemy pójść od razu, ale po namyśle mi to zwisało. Podszedłem do okna z cienkiego, gładkiego szkła. Szkło w mieście zawsze było nierówne, pofalowane, zniekształcało obraz, a to było idealnie proste i przejrzyste. Wydawało się że nic mnie nie dzieli od śniegu, łagodnie opadającego na ciągnące się szczyty. Dobrze wiedzieć że jednak za tą górą coś jest. Więcej gór. Mnóstwo śniegu, mało szlaków zdatnych do przetarcia o tej porze roku. Dzikie góry, białe jak zęby wilczego szczeniaka. I tak samo ostre.

Nie dałbym rady z nich zejść. Na pewno nie teraz, kiedy warstwa śniegu była wyższa niż ja, a do tego świeża. Puch był na oko miękki i puszysty, lecz mimo iż to brzmi jak zalety, te cechy są zabójczo niewygodne kiedy przychodzi do wędrówki. 

Gęste, niosące śnieżycę chmury przykryły słońce, więc za oknem nagle pociemniało. W szybie zacząłem widzieć odbicie siebie i całego pokoju zamiast białego krajobrazu. Spojrzałem na siebie i natychmiast zmarszczyłem czoło. 

Kurwa... Na mojej koszuli widniała wielka plama pozostała z śniadania. Pewnie stało się to przy tym moim ataku paniki. No świetnie... A już tak cudnie rozciągnąłem i dopasowałem do siebie te ubrania. 

Na spodniach też miałem ślad po rozgniecionej kolanem jeżynie. Przecudnie. Nie przejąłbym się tym jakoś za bardzo w zwyczajnych warunkach. Trochę się klei i tyle, ale na tle nieskazitelnego pokoju aż zrobiło mi się głupio. Próbowałem zetrzeć plamy oślinionym palcem, lecz tylko powiększyłem je o pastelową obwódkę. 

- Kurwa... - zakląłem cicho, ale jednak na głos. Wkurzony odwróciłem się do okna plecami, i zabrałem się za rozpinanie guzików koszuli oraz ściąganiu spodni. Dopiero półnagi przypomniałem sobie że warto by mieć coś na zmianę. Rozejrzałem się za jakimś choćby kocykiem, kiedy w koczy rzuciła mi się koszula nocna, którą dał mi poprzedniego dnia magik. Lśniła czystą bielą, ale... była damska. To mnie trochę zniechęcało, ale wygrała niechęć do paradowania bez gaci. Szybko się przebrałem. Nie kłopotałem się nawet zawiązaniem sznurowania w dekolcie szaty. Został on rozchełsany, ale grunt że biały materiał zakrywał mnie aż do kolan. 

Do tego... aż wstyd przyznać, lecz ubranie było niezwykle wygodne, i wyjątkowo dobrze współgrało z moimi średnio męskimi cechami. Białe marszczenie ciasno opinało się na mojej talii, pięknie ją podkreślając. Kolor idealnie pasował do moich rozpuszczonych swobodnie na ramiona włosów. Patrzyłem jak zaczarowany we własne odbicie. Moje oczy patrzące z szyby wydawały się być ode mnie niezależne. Śledziły moją sylwetkę, kiedy ja patrzyłem tylko w nie. Zamrugałem kilka razy, kiedy oddech odebrał mi szyderczy uśmiech na ustach... Moich ustach? Nie, to już była bardziej postać z odbicia, nie ja. Zacząłem zauważać drobne różnice, ledwo zauważalne. Postaci w odbiciu brakowało worów pod oczami, które ja niechybnie posiadałem, no i  jej dekolt był zawiązany szeroką, staranną kokardą. 

Zakaszlałem przerażony, po czym szybko odwróciłem się tyłem do okna. dopiero po kilku sekundach odważyłem się znowu w nie spojrzeć. Odetchnąłem z ulgą. Przerażenie w oczach które na mnie patrzyły było takie samo jak moje. Dziwna wizja zniknęła.

Drakonis Severus (bxb)Where stories live. Discover now