Historia

2.9K 346 50
                                    


- C-co? Ale... Dlaczego miałby... - jąkałem się w swoim niezrozumieniu, połączonym dodatkowo z szokiem. Takiej odpowiedzi przecież się spodziewałem... Dlaczego miałbym w to teraz niedowierzać?

- Oh nie mów, że nie wierzysz? To wariat, porwał mnóstwo osób, czemu ja miałabym być inna. Opowiem Ci wszystko, ale najpierw... Siad. - rozkazała. Zanim się obejrzałem, już siedziałem w uległej pozycji, siedząc na swoich łydkach. Było to niewygodne, ale nie mogłem usiąść inaczej. Nie mogłem nawet wyrazić swojego przerażenia tym faktem.

- Opowiem Ci więc, jak to się stało. - zaczęła, wchodząc swoim tonem na obszary które, jak mi się wydawało, znają tylko wędrowni bajarze. - Adan, choć ja wtedy nie znałam jego imienia, upatrzył mnie sobie już daleko przed tym jak się rozdzieliliśmy. Zalecał się do mnie. Był natrętny jak mucha, więc nic dziwnego, że mu się oparłam, prawda?

Adan miałby się zalecać? Nie znałem go długo, ale myśl o takim czymś wywołała grymas na mojej twarzy. To do niego nie pasowało. To kobiety walczyły o jego względy, nie na odwrót. On by nie mógł...

- Jednak im jesteś potężniejszy, tym gorzej znosisz odmowę, tak działa ten świat. On był... Jest bardzo potężny. Porwał mnie. Rozdzielił nas. Rozbił rodzinę, zabrał mnie tobie. Kiedy mnie tu przyniósł, z całej siły starałam się uciec, aż w końcu nie miał innego wyjścia, jak zamknąć mnie najlepiej jak umiał. Tkwię tu już tak długo, że straciłam nadzieję iż kiedykolwiek cię ujrzę. Mój mały rycerzu...

- Ale... Skoro kocha ciebie, to po co mu te wszystkie dziewczyny? Po co mu je? - jej opowieść co prawda odpowiadała na niektóry pytania, ale moje pozostałe zagadki pozostawały przez nią jeszcze bardziej dziwne i zagmatwane.

- J-ja... Nie mam pojęcia, może chce bym była zazdrosna? - powiedziała szybko. Za szybko. Alarm który zapalił się w mojej głowie, natychmiast zgasł przez następne słowa. - To nieważne. Liczy się tylko to, bym się wydostała.

- Co... Co konkretnie chcesz abym zrobił? Mam go zabić? - Moje pytanie brzmiało poważnie, choć zabójstwo mężczyzny nie wchodziło w grę, nawet jeśli to właśnie miałby być klucz do wszystkiego.

- Nie! Masz go nie dotykać, rozumiesz?! - podskoczyłem, a potem skuliłem się przez jej krzyk, przepełniony mocą. Zaraz odchrząknęła. Uspokoiła siebie, a potem burzową aurę jaką wywołał jej wybuch. - Przecież nie kazałabym swojemu bratu tak bardzo się poświęcać z brudzeniem rąk. Nie... Zależy mi na tobie. Uciekniemy stąd razem, ale najpierw musisz mnie stąd wydostać. - powtórzyła się stanowczo, na co ja przewróciłem oczami. To ją zdziwiło. - Coś ci nie pasuje.

- Po prostu... Wiesz, powtarzasz się, a ja wciąż nie wiem jak to zrobić. Jak on cię tutaj w ogóle zamknął? Jesteś tam zamrożona? Zamknięta jak w trumnie? 

- Nie istotne. - powiedziała nieco ciszej, jakby nie do końca miała chęć o tym rozmawiać. To mnie zastanawiało. - Ale bym stąd wyszła wystarczy byś dotknął kryształu. Tylko tyle. Proste, prawda? Szybko, bo Adan zaraz wróci. Połóż rękę na ściance. Pośpiesz się. - w jej głosie brzmiała ekscytacja, która nie do końca mnie zachęcała. Poza tym to było zwyczajnie za proste. 

- Jak na więzienie to strasznie słabe ma te zabezpieczenia. - skrzywiłem się, a odpowiedziało mi przeciągłe warknięcie kryształu. 

- Powinieneś się z tego cieszyć. - syknęła z wyrzutem, a ja zdobyłem się na uśmiech. 

- Posłuchaj, nie wiem jaki byłem w przeszłości, ale teraz nie jestem tak łatwowierny. Muszę to przemyśleć. - powoli podniosłem się z podłogi, rozciągnąłem się. Moje kości powskakiwały na odpowiednie miejsca. To przyjemne uczucie troszkę odciągnęło moją uwagę od śmierdzącej sprawy. Jakaś część mnie spodziewała się odpowiedzi w postaci krzyku, pełnej żądań i gróźb. To pasowało do obrazu kryształowej postaci jaki miałem w głowie. Zdziwiło mnie zatem smutne, głośne westchnienie. Bezsilne. 

Chciała mnie zwieść? Wcześniej była taka stanowcza...

- Lyiar... Ja tu cierpię. W krysztale jest tak zimno... - jej głos się załamał, dodając mi wątpliwości. - Lecz rozumiem cię... Staram się ci to wybaczyć, ale nie wiem czy potrafię. Jesteś moim bratem, powinieneś chcieć mojego dobra, jednak ty o tym nie pamiętasz. Nie będę cię za to winić. - oznajmiła miękkim tonem. Co do obwiniania... nie musiała mnie już za nic besztać. Sumienie, moje własne, robiło to za nią. 

Sumienie drogie kochane, milczałeś przez całe moje życie, więc zamknij się jeszcze na moment. 

By nie dać się czynnikom zewnętrznym ani ich wewnętrznym skutkom, po prostu obróciłem się na pięcie, i udawałem że w danej chwili jestem tylko ja. Sam. Nic nie wpływa na moją decyzję. 

Chuj, westchnienia zza pleców nie pozwalały mi na ten luksus. Już miałem poprosić dziewczynę o zachowanie ciszy przez moment, kiedy właśnie wtedy ziemia pod moimi nogami zadrżała wyraźnie, a po zamku nagle rozeszła się fala ciepła. Poczułem wilgoć przy kostkach, więc spojrzałem w dół. Po posadzce snuła się ciepła para, otaczała mnie szczelnie, ale nie podnosiła się wyżej niż do połowy łydek.

- Wrócił... - usłyszałem to słowo, a natychmiast wszystkie włosy na moim ciele zjeżyły się w panice. Biegłem, nie czekając na pozwolenie ze strony siostry. To zdecydowanie nie był mój dzień. Musiałem się stamtąd wynosić jak najszybciej! Bez medalionu... Ale jebać go w tej chwili. Jeszcze pewnie tam wrócę. Chyba... Chyba będę musiał.

Nagle zmuszony byłem odrzucić swoje przemyślenia. Skupiłem się na tym by nie wpaść na drzwi. Otworzenie ich było wyzwaniem, lecz strach jest w takich sytuacjach największą mocą jaką posiada człowiek, jeśli ten potrafi go wykorzystać. Opuściłem pracownię pełną zasłoikowanych dziwactw. Nie patrzyłem w tył. Oby regał pojawił się z powrotem na tajnym przejściu. Nie chciałem zostawiać śladów. 

Bieg w przerażeniu był pięć razy szybszy niż normalny. Nieodpowiedzialnie zamknąłem oczy. Pęd powietrza w przeciwną stronę mógł mi je wepchać w głąb czaszki, a wolałem tego uniknąć. Korytarz powinien być prosty od tamtego momentu. Dyszałem. Każdy z moich mięśni piekł. Czy tak się czują ludzie na stosie? Równie dobrze to dym mógłby mnie udusić, a nie niezdolność do wzięcie oddechu podczas takiego wysiłku. 

Wtem, jakiś dziwaczny instynkt kazał mi otworzyć oczy. 

Ten sygnał okazał się bezużyteczny przez to jak późno się pojawił. Rozpęd już prowadził mnie prosto na szerokie plecy mężczyzny, idącego korytarzem.

Mało było w poprzednich rozdziałach Adana. Pewnie się stęskniliście.
Strasznie krótki rozdział, ale za to następny będzie... Hłe hłe, fajny. Dla fanów Adana w sam raz.

Drakonis Severus (bxb)Onde histórias criam vida. Descubra agora