Znajomości

4.2K 466 274
                                    

Spojrzałem w bok, skąd padło pytanie. Obok mnie siedziała, a jak, kolejna dziewczyna. Na początku myślałem, że mi się przesłyszało, bo nie patrzyła w moją stronę, ale po chwili ta postanowiła rozwiać moje wątpliwości. Spojrzała na mnie, nie przerywając spokojnego raczenia się kaszą, będącą zresztą w bardzo podobnym kolorze co jej włosy. Złociste, gładkie i proste, trochę ciemniejsze od moich i w o wiele cieplejszym odcieniu. Za to jej oczy... Były wręcz niepokojąco podobne do tych moich.

- Nie obchodzi mnie to. - odpowiedziałem, mimo że miedziany wzrok nie spływał po mnie tak obojętnie, jakbym sobie tego życzył. Blondwłosa zaśmiała się dosyć szyderczo, co zwabiło na nią moje kłujące spojrzenie.

- Jedz po prostu. I tak nie zrobisz na nim wrażenia. Poprosi cię żebyś zjadł dwa razy, a ty to zrobisz. Niepotrzebnie się głodzisz, tylko przysparzasz mu stresu, a tego wyjątkowo nie lubię. - powiedziała zaskakująco zimno, jak na kogoś kto przed chwilą się śmiał. 

- Pierdol się, nie będę jadł. Albo ten skurwysyn mnie wypuści, albo tu zdechnę.

- Nie przeklinaj. I nie nazywaj go tak. Za tydzień zmienisz zdanie, i tak jak my wszystkie zrozumiesz, co za szczęście cię spotkało. - teraz to ja zaśmiałem się, trochę wymuszenie, ale przekaz był prosty.

- No chyba nie. Nawet nie wiesz jak siedzenie tutaj rozpieprzy mi życie. - albo uratuje, trudno stwierdzić czy uciekłbym z zaliczką za zlecenie zanim ten grubas by mnie dorwał. Ale tego na pewno nie powiem na głos.

- Wiesz co? Mam nadzieję że Adan szybko zmieni zdanie, i zrzuci cię w ten gnojownik. - przy ostatnim słowie ściszyła głos, i rozejrzała się dookoła, jakby ktoś mógł to posłuchać.

- Dzięki. - powiedziałem cholernie nieironicznie, jednocześnie stanowczo odsuwając od siebie zapełniony talerz. Blondynka westchnęła, patrząc na to kątem oka.

- Idiota... - usłyszałem ją, co jak poznałem po jej minie, było w jej planach. Zdecydowanie tej baby nie polubię. Nie spojrzałem na nią. Nie zasłużyła na to. Sama jest idiotką. Niech sobie krytykuje moje instynkty samozachowawcze, proszę bardzo, albo to nie zmieni mojego zdania o całym tym porwaniu. 

- Mhm... Próba tłumaczenia ci tak oczywistych rzeczy faktycznie czyni mnie idiotą. Przecież to jasne że uległa płeć nie zrozumie niechęci do niewoli. - mruknąłem wyniośle. Ma za swoje, szczerość jej prosto na mordę. 

I chyba udało mi się ją mocno wkurzyć, bo jej spojrzenie mogłoby mnie w tamtym momencie zamienić w kupkę popiołu skuteczniej i szybciej niż smoczy oddech.

- Lepiej zamknij mordę. Adan przynajmniej traktuje nas jak ludzi, równych sobie i świadomych. 

- To tylko dowodzi jego albo waszego debilizmu. - wyprostowałem przygarbione wcześniej plecy w geście pewności i dumy. Trochę bardzo koloryzowałem własne poglądy, ale grunt że działało.

- Jesteś okropny. Typowy facet. - syknęła wściekle, widocznie wyprowadzona z równowagi,

- Jesteś głupia. Typowa kobieta. - dolałem oliwy do wulkanu. 

Trochę podskoczyłem przestraszony, kiedy mocno trzasnęła metalowymi sztućcami o stół. Zaciskała zęby, i w sumie bałem się już odrobinę, że widelec w jej dłoni zostanie zwrócony przeciwko mnie. 

Niech to szlag, całe życie bez śladu kobiet było takie w miarę możliwości udane, aż tu nagle w tajemniczy sposób, wszystko się pieprzy i nagle otaczają mnie baby.

Po ostatnim zdaniu blondynka milczała, więc i ja się nie odzywałem. Wbiłem wzrok w stół, spokojnie czekając... na coś. Po niedługim czasie "coś" nadeszło, przybierając postać głośnego brzdęku odsuwanych naczyń. Puste i prawie puste talerze zostały odsunięte. Mój w takim otoczeniu aż raził po oczach swoim nietkniętym stanem, i ściągał na mnie wzrok tego "cudownego" Adana. 

Drakonis Severus (bxb)Where stories live. Discover now