TYDZIEŃ DWUDZIESTY PIERWSZY

595 45 6
                                    

W czwartek około północy, gdy wracałem ze spaceru, usłyszałem trzask rozbijającego się szkła, dobiegający z biblioteki. Przyspieszyłem kroku i po niecałych dwóch minutach byłem jużna miejscu. W dziale ksiąg zakazanych, ktoś rozbił latarnię. Spojrzałem na półkę. Co dziwne, nie brakowało na niej żadnej książki. Rozejrzałem się, jednak nikogo nie zauważyłem. Mimo tego, słyszałem oddechy niemal koło mnie. Co się ze mną dzieje?-pomyślałem. Już miałem wyjść z biblioteki, gdy pare regałów dalej, zauważyłem fioletowy turban leżący na ziemi. Podniosłem go. Nie musiałem być Sherlockiem, żeby wiedzieć do kogo on należy. Quirrel był tu przed chwilą. Być może to on zbił lampę. Ale dlaczego miałby zdejmować turban? Już miałem odłożyć tkaninę do kieszeni, gdy uświadomiłem sobie, że cała moja dłoń, umazana jest srebrzystą, lekko lepką cieczą. Krew jednorożca- pomyślałem od razu. Do czego Quirrelowi krew jednorożca? Zapewniała życie, to jasne, ale czy Quirrel umierał? Cała sytuacja była coraz dziwniejsza. W każdym bądź razie, wyszedłem z biblioteki i poszedłem do lochów, do swojej sypialni. Położyłem się na łóżku, rozmyślałem. Początkowo jedynie o Quirrellu, ale potem, głównym tematem tych rozmyślań stał się Pettigrew. Jak go znaleść? Zamek jest ogromny. Najpewniej nie o wszystkich komnatach wiem. Miałem tylko jeden pomysł, ale wydawał się tak absurdalny...
- Accio Peter Pettigrew- powiedziałem i machnąłem różdżką. Zaśmiałem się cicho. Jeśli to miało zadzia...- w tym momencie drzwi od mojej sypialni się otworzyły, a do mojej dłoni wleciał szczur. Rzuciłem na niego drętwotę-by nie próbował uciec, po czym pobiegłem do Dumbledora. Jeśli Pettigrew żyje, można udowodnić, że Black jest niewinny. Znając hasło(cytrynowe dropsy są dość przewidywalne) wszedłem do gabinetu i stanąłem przed nim. Wyjaśniłem mu całą sytuację, na co on zamknął szczura w klatce i powiedział, że rano porozmawia o tym z Knottem. Wiedziałem, że i tak już nie zasnę, więc zamiast tego poszedłem warzyć eliksiry.
To jako jedyne zawsze mnie uspokajało. Dawało odpocząć rozmyślaniom, pozwalając się skupić tylko na przepisie.
Dlatego właśnie to obrałem jako swój zawód. Moja osoba rozmyślała zbyt często, a ja potrzebowałem od tego odpoczynku.

Tajemnice z głębi lochówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz