TYDZIEŃ DZIEWIĘTNASTY

624 45 2
                                    

Mury szkoły, znowy rozbrzmiewały głosami uczniów. Na błoniach przewijały się czarne szaty i kolorowe szaliki. W najbliższy weekend miałem umówione spotkanie z Lupinem i Blackiem w sprawie Pettigrew. W środę rozpoczęły się natomiast pierwsze lekcje. Zebrałem zadane na święta Eseje( ogromną radość wywołał u mnie jego brak u Pierwszorocznego Weasleya). Po kole eliksirów( na którym uczniowie kontynuowali pracę nad swoimi eliksirami) zacząłem więc wypociny uczniów sprawdzać. Przy pracy Granger czułem się, jakbym czytał encyklopedię, przy pracy Longbottoma z koleji, informacje były prawdziwe, niczym w Proroku Codziennym. Praca Malfoya była niezwykle profesjonalna. Natomiast praca Pottera była czymś w rodzaju poezji? Pierwszy raz z taką sytuacją się spotkałem. Praca zawierała wszystkie niezbędne informacje, pare ponad program, ale cała praca była napisana, w stylu, który naprawdę był poezją. Co więcej, na moje oko, całkiem dobrą. Nie chodzi o to, że była jakąś rymowanką. Nie, to była prawdziwa poezja. Oceniłem pracę, odłożyłem ja i siegnąłem po następne. Ale czytając każdą kolejną, czułem jakby niedosyt jego pióra. Czym jest ten dzieciak? Co on ze mną robi?

W sobotę przed południem ponownie byłem w azkabanie. Ciszę śniegu, znów zastąpiła burza i krzyk fal. Wszedłem do zimnego budynku. W celi Blacka znajdował się też już Lupin i przytulał ciemnowłosego. Wszedłem do nich. Powoli się od siebie odsunęli.
- Mam plan- powiedział krótko wilkołak. Spojrzałem na niego pytającym, wyczekującym wzrokiem.
- Kiedyś, jeszcze w szkole- zaczął- stworzyliśmy rodzaj mapy. Pokazywała, kto gdzie się aktualnie znajduje, ale działała jedynie na terenie Hogwartu. Ale gdyby rzucić zaklęcie na mapę świata, to może udałoby się zlokalizować Pettigrew- skończył. Skinąłem głową. To mogło się udać. Wyszedłem szybko z budynku, aportowałem się na pokątną. Kupiłem mapę świata. Wróciłem do azkabanu. Rozłożyłem mapę na ziemi i ją powiększyłem. Lupin ukucnął przy niej. Szepnął zaklęcie robiąc różdżką kolisty ruch. Na mapie, pojawiły się miliardy nazwisk.
- Nie da się jakoś ich przefiltrować?
- Możemy spróbować wyszukać go po dacie urodzenia, ale nie gwarantuję, że się uda-powiedział szatyn.
- Co nam szkodzi?- spytałem lekko podrezygnowany, ale wciąż licząc na sukces. Tym razem Lupin szeptał nieco dłuższe zaklęcie. Na mapie, pozostało jedynie pare nazwisk. W tym to jedno.
-Pettigrew jest w Szkocji- szepnąłem. Jeszcze bardziej powiększyłem mapę. Znałem coraz dokładniejszą jego lokalizację.
- Hogwart- powiedział Black jako pierwszy. To słowo padło wiele razy w tej książce.
Padnie w niej też jeszcze nie raz. Ale to wtedy, to słowo wydało mi się najbardziej przerażające. Pettigrew był w Hogwarcie, a to oznaczało, że Potter jest w niebezpieczeństwie.

M_book_lover...

Tajemnice z głębi lochówWhere stories live. Discover now