17. Ciekawość Cienia

775 67 477
                                    


— M-mamo, zaczekaj! Dokąd idziesz? — zawołała dziewczynka drżącym głosem do odchodzącej matki.

Kobieta przystanęła w miejscu, odwrócona do niej plecami, zaciskając tylko pięści.

— Mamo...? — powtórzyła niepewnie dziewczynka, czując, jak powoli oblewa ją zimny pot.

— Nie wracaj do domu — rzuciła cicho matka. W jej głosie słychać było przerażającą obojętność.

Dziecko widząc, iż jej rodzicielka najwyraźniej się zbiera, rzuciła się ku niej i chwytając ją mocno za pocerowany rękaw od koszuli, uwiesiła się jej na ręce.

— M-mamo, co się dzieje? N-nie rozumiem... — bełkotała, wpadając w coraz większą panikę.

Zniecierpliwiona kobieta odwróciła się i chwytając brutalnie drobne ramię dziewczynki, oderwała ja siłą od siebie, po czym popchnęła mocno na ziemię. Dziecko upadło ciężko prosto w kałużę błota na ulicznym bruku. Przechodząca obok nich kobieta ubrana w drogą, strojną, błękitną suknię odskoczyła na bok z wyraźnym oburzeniem wymalowanym na twarzy. Dziewczynka uniosła na nią błagalne spojrzenie, ale ta zajęta była jedynie sprawdzaniem stanu swojej kosztownej sukni.

— Mam już całą trójkę gówniarzy na karku. Nie potrzebuję kolejnej gęby do wykarmienia. Teraz rozumiesz? — warknęła matka do wciąż leżącej w błocie córki. — Nie wracaj do domu, chyba, że chcesz poczuć na swojej skórze moją twardą rękę — powtórzyła zimno bezlitosne polecenie. Odwróciła się i odeszła, szybko ginąc w tłumie ludzi na rynku.

Dziewczynka zacisnęła zęby i opuszczając głowę, zalała się gorzkimi łzami.

Dlaczego właśnie ona? W czym była gorsza od reszty rodzeństwa?

Zamykając oczy objęła się rękoma i skuliła, nie przejmując się zupełnie błotem, które powoli przesiąkało przez jej cienkie, podarte ubrania.

***

Minęły zaledwie jakieś dwa tygodnie, odkąd matka wyrzuciła ją na paskudne ulice Solaris – dziewczynce każdy kolejny dzień dłużył się jak miesiąc. Codzienność stała się męczącą walką o przetrwanie.

Z początku dziewczynka zupełnie nie wiedziała, jak ma sobie radzić. Przygnębiona, rozżalona, a przede wszystkim, diabelsko głodna, włóczyła się po brudnych ulicach, próbując nie wpadać nikomu pod nogi. Już pierwszego dnia popełniła błąd, którym było zjadanie resztek zepsutego jedzenia wygrzebanego ze śmieci, chcąc tym jakoś zaspokoić koszmarny głód, który wciąż jej towarzyszył – skończyło się tym, że wymiotowała jak kot. Przez następne kilka dni nie udało jej się niestety ani nic wyżebrać, ani ukraść, więc znowu musiała wrócić do smętnych, przegniłych śmieci wyrzucanych na tyły kamiennicy w zaułku, który sobie upatrzyła – tym razem jednak wybierała żywność o wiele ostrożniej, mając nadzieję, że posiłek skończy się lżejszą niestrawnością. Miała o tyle dobrą sytuację, że nie było tam żadnej konkurencji pod postacią żebraków czy innych sierot takich jak ona – czasem tylko trafił się brudny, bezdomny kot, z którym nie miała serca się nie podzielić.

Pechowo, po tygodniu, do jej zaułka zaczęły schodzić się ogromne szczury, również w poszukiwaniu żywności – nie mogąc konkurować w żaden sposób z ich szponami oraz przerażająco długimi zębami, szybko się wycofała, w poszukiwaniu nowego schronienia.

Szczęśliwie się złożyło, że zaraz niedługo, znalazła w rynsztoku mały, składany nożyk – tak uzbrojona, miała już jak się obronić przed choćby ulicznymi szczurami. Czując się dużo pewniej ze swoim znaleziskiem, wróciła do swojego zaułka i przegnała wszystkie paskudne szkodniki, które uprzykrzały jej życie. Niestety, posiłek składający się znowu ze zwykłych śmieci oraz problemy z żołądkiem nim wywołane jakoś ostudziły jej przedwczesny zapał.

Tylko Zlecenie (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz