9. Dziwny nieznajomy

1K 88 953
                                    


Niewielka dolina już całkowicie była okryta nieprzeniknioną, miękką ciemnością, nie licząc jednego, małego punkciku, którym było ognisko rozpalone przez Sahiko i Ariee – obie już dawno skończyły oprawianie ryb, które zawisły nad ogniskiem skwiercząc cicho. Kobiety znudzone czekaniem na swojego towarzysza, siedziały bezczynnie przy ognisku, wlepiając zmęczone spojrzenia w piekącą się kolację.

— O czym tam myślisz? — zagadnęła cicho Ariee, wyciągając rękę, aby przygarnąć do siebie senną Sahiko.

Skulona łowczyni przylgnęła skwapliwie do elfki, obejmując ją w pasie z cichym westchnieniem.

— Zawsze w takie spokojne noce jak ta, mam wrażenie..., że wszystko jest normalnie, wiesz... — wyszeptała, wpatrując się w trzeszczące płomienie.

Ariee potrząsnęła głową, nie bardzo chyba rozumiejąc, co jej dziewczyna ma na myśli.

— Normalnie...?

— Że jesteśmy wolne. — Sahiko oparła głowę na piersi łowczyni, przymykając oczy. — Że możemy powędrować, gdzie dusza zapragnie.

Elfka zacisnęła usta, czując jak łzy cisną jej się do oczu – zaraz jednak wykrzywiła usta w wymuszonym uśmiechu, odruchowo nie chcąc okazywać swojej słabości. Delikatnie przejechała dłonią po kruczoczarnych, lekko rozczochranych włosach Sahiko, głaszcząc ją.

— Wszystko będzie dobrze, zobaczysz — szepnęła miękko, nie zaprzestając głaskania. — Skończymy tą przeklętą robotę i wybierzemy się na jakąś fajną potańcówkę, co ty na to?

Sahiko uniosła głowę, wbijając w elfkę swoje czarne, błyszczące oczy.

— Z Esmo?

Ariee uśmiechnęła się ciepło, czochrając włosy łowczyni, na co ta ze śmiechem odepchnęła jej rękę.

— Oczywiście, nie zostawiłabym mojego małego diabełka — odrzekła elfka.

Sahiko wyprostowała się, będąc już nieco bardziej odprężona – poprawiła dłonią włosy, próbując jakoś ogarnąć ogromny nieład, który panował na jej głowie. Odgarniając długie, kręcone kosmyki na jeden bok, zadarła głowę ku górze, wpatrując się w liczne gwiazdy na niebie. Ariee ogarnęła ją ramionami i przytuliła bliżej siebie, układając głowę na jej plecach. Obie tkwiły w komfortowym milczeniu.

Po dłuższej chwili rozległ się cichy trzask gałęzi i spomiędzy gęstych jodeł wyszedł Shtefan, a zaraz za nim ich więzień, prowadzony przez łowcę za sznur krępujący jego nadgarstki.

— No w końcu, już myślałyśmy żeście się tam potopili — głośno rzuciła do nich Sahiko, nie oglądając się nawet na nich.

Shtefan jak zwykle prychnął kpiąco, okazując tym poirytowanie jej słowami.

— Były... małe komplikacje, ale wszystko już jest pod kontrolą — mruknął, podchodząc bliżej ogniska.

— Siadaj, kolacja zaraz gotowa. — Ariee rzuciła mu szeroki uśmiech, podnosząc na chwilę głowę.

Mężczyzna skinął głową – uklepał butem suchą trawę przed ogniskiem i usiadł na ziemi. Pochwycił zaraz za końcówkę liny, którą skrępowany był Jean i przywiązał ją sobie do nadgarstka, pomagając sobie własnymi zębami. Oglądając się na elfa, rzucił do niego:

— Chodź, nie bój się tak — prychnął z rozbawieniem, widząc wystraszoną minę chłopaka. — Też w końcu musisz coś jeść.

Sahiko spojrzała na niego milcząco znad ogniska – w jej oczach można było dojrzeć wyraźną dezaprobatę. Shtefan jednak albo nie zauważył tego, albo zwyczajnie postanowił to zignorować.

Tylko Zlecenie (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz