Rozdział 7

1K 53 3
                                    

*Adrien*

Wstałem po cichu, żeby nie obudzić Mari i poszedłem do kuchni. Tam na mnie czekali przyjaciele. Strasznie boli mnie głowa, zapewne ich też.

-Witam państwa. - przywitałem się.

-A co ty taki szczęśliwy? - zaśmiał się Nino.

-To wyzwanie, specjalnie takie daliście prawda? Ja was znam za dobrze. - usiadłem na sofę.

-Może specjalnie. Może i nie. Kto to wie. Mariette jeszcze śpi? - spytała Alya.

-No śpi. Z wami się nie da pić normalnie. Mówicie, że trochę, a tu człowiek rano głowy nie czuje. - siedziałem i czekałem, aż królewna wstanie.

-No, jak to mówią kac morderca nie ma serca. - zacytował mulat.

-Ja idę obudzić śpiąca królewnę, a wy macie zadanie. Zadanie jest takie, żeby się nie upić. Bo w waszym przypadku wszystko jest możliwe. - powiedziałem i zaczęliśmy się śmiać.

*
Marinette*

Muszę sobie zapamiętać. Nigdy więcej z nimi nie pić. Wstałam koło jedynastej i myślałam, że głowę mi rozsadzi. Szybko się ubrałam. Kiedy dochodziłam do drzwi one się otworzyły.

-O widzę, że już wstałaś. Choć idziemy na śniadanie. Jak się czujesz? Bo nas wszystkich głowa tak napieprza, że masakra. - schodziliśmy razem z Adrienem ze schodów.

-Obiecuje sobie, że póki żyje nigdy z wami już nie pije. Nigdy! - po chwili byliśmy już na dole.

Wtedy zadzwonił mój telefon. Żyć nie dadzą.

-Halo? Cześć... Kiedy?... Żartujesz?... Pewnie, że się cieszę... A na ile?... Tak długo? Rodzice wiedzą?... To do zobaczenia.

-Kto to był? - zapytał blondyn.

-Moja ciocia dzwoniła, że zabiera mnie na miesiąc do Los Angeles! Za jakieś dwa dni lecimy tam. - odpowiedziałam radośnie.

-Co?! I tak nas zostawisz samych? Na cały miesiąc! Z kim będziemy robić nocki? - posmutniała Alya.

-Jak wrócę to zrobimy jeszcze lepszą nockę niż ta, pasuje? Będę codziennie dzwonić do was. Za jakąś godzinkę muszę już iść do domu. Wiecie, pakowanie i te sprawy. - patrzyłam w telefon.

-Tylko się tam nie zakochaj, bo taki jeden, by tego nie przeżył. Rób dużo zdjęć i wysyłaj mi. Jezu jak ci zazdroszczę, że jedziesz. Choć tu przytulić się. - po chwili przyjaciółka mnie przytuliła, stałyśmy tak z dziesięć minut jak nie więcej.

Zjedliśmy śniadanie. Trochę się pośmialiśmy. Potem ja z Adrienem poszliśmy do swoich domów, bo Nino został ze swoją dziewczyną. Blondyn mnie odprowadził i pożegnaliśmy się. Zobaczymy się jeszcze na lotnisku, bo chce się ze mną pożegnać jak będę lecieć.

Weszłam do domu i porozmawiałam trochę z rodzicami na temat wyjazdu co mi wolno, a czego nie. Po "interesującej" rozmowie poszłam do swojego pokoju, myśleć co mam zabrać. W Los Angeles jest tak samo ciepło, a może nawet cieplej.

Przeszukałam szafę w poszukiwaniu rzeczy na wyjazd. Otworzyłam moją pudrową walizkę i zaczęłam wkładać do niej ubrania. Zabrałam parę zwiewnych sukienek, jakieś kombinezony, krótkie spodenki, getry, spodnie gdyby było zimniej, bluzki. Ogólnie wszystkie ubrania jakie były potrzebne. Zabrałam moje ulubione sandały, jakieś szpilki i trampki, bo bym umarła w samych szpilkach i sandałach. Kosmetyki spakuje dzień przed. Więc mniej więcej byłam spakowana.

Od zawsze chciałam pojechać tam. Moja ciocia Kylie zrobiła mi najlepszą niespodziankę. Kiedy skończyłam się pakować była siedemnasta. Trochę długo to zajęło. Nudziło mi się. Nie mogłam się doczekać. Wybrałam numer do Chloe. W ostatnim czasie naprawdę zmieniła się na lepsze.

-Hej. - przywitałam się i usiadłam na łóżku.

-Hej, co się stało? - odezwała się blondynka .

-Byłaś kiedyś w Los Angeles?-spytałam.

-Z trzy razy się zdarzyło. A czemu pytasz? - odpowiedziała Chloe.

-No, bo dzisiaj rano zadzwoniła moja ciocia i powiedziała, że za dwa dni tam jedziemy. Chciałam się zapytać jak tam jest. - wytłumaczyłam.

-Ogólnie jest super, ale musisz uważać na chłopaków tam. Niektórzy są mili, zakochasz się, a potem cie skrzywdzą. - ostatnie słowa Chloe mnie zdziwiły.

-Będę uważać, ale co miałaś na myśli. - nie wiem dokładnie o co jej chodziło ale chciałam się dowiedzieć jak najwięcej.

-Boże, musisz uważać na takich podrywaczy. Szanse na to, że jakiś typ cie zaczepi są ogromne. Będzie najpierw miły i cię oczaruje, a potem cię skrzywdzi. Sama miałam taką sytuację. Naprawdę uważaj. - ostrzegła mnie.

-Dobrze będę uważać. Ja będę już kończyć. Do usłyszenia. - pożegnałam się i rozłączyłam.

Postanowiłam sobie chwilkę poleżeć. Mając na myśli "chwilkę" nie chodziło mi o spania do jutra. Tak, obudziłam się na drugi dzień. Rodzice tłumaczyli, że nie chcieli mnie budzić, bo niedługo wyjazd i muszę się wyspać. Postanowiłam trochę się przewietrzyć, w tym celu wyszłam na balkon. Przez dłuższy czas przyglądałam się Paryżowi. Kochałam ten widok.

Much more than a friend ||AdrienetteWhere stories live. Discover now