Rozdział 6

1.2K 56 35
                                    

*Marinette*

Obudziłam się w swoim łóżku. Byłam pewna, że oglądałam film z Adrienem. Zastanawiało mnie to tak samo jak kiedyś, kiedy byłam mała i spałam u rodziców, a budziłam się u siebie. Sprawdziłam godzinę, była za dziesięć trzecia. Zajebiście po prostu. Dziwne, że obudziłam się akurat w nocy. Podjęłam decyzję. Idę dalej spać.

Po jakimś czasie znowu zasnęłam. Drugi raz obudziłam się o dziesiątej. Są wakacje, można się wyspać. Niechętnie wstałam. Szybko poszłam się ogarnąć. Nie malowałam się, bo nie chciało mi się i po za tym nigdzie nie wychodzę. Jutro idę spotkać się z Luką. Umówiliśmy się w jakiejś kawiarni na dwunastą. To nie będzie żadna randka ani nic takiego. On jest moim przyjacielem i nikim więcej. Tak samo jak Adrien. Nie chcę robić żadnemu z nich nadziei.

Przyznaje się z ręką na sercu, że kiedyś byłam szaleńczo zakochana w Adrienie, ale to raczej minęło. Tak, napewno minęło. To jest przyjaciel. Kiedyś znajdziesz sobie kogoś i będziecie razem szczęśliwi. Tak właśnie. Nie będzie to ani Adrien Agreste ani Luka Couffine. Choć kiedyś to z Adrienem chciałam się zestarzeć. Mieć trójkę dzieci i chomika. Ale kiedyś to kiedyś. Teraz jest teraz. Nie wracamy do przeszłości tylko idziemy ku przyszłości. Takie będzie moje motto. Cały poniedziałek jakoś zleciał. Gadałam z Alyą, nawet z Chloe. Jadłam obiad i takie tam. Poszłam spać koło pierwszej w nocy, bo nie mogłam spać.

****
Wstałam z mojego ukochanego łóżka po dziesiątej. Szybko wzięłam prysznic i najważniejsza decyzja w moim życiu. Co ja mam ubrać? Moja odpowiedź będzie oczywista. Ja nie mam się w co ubrać, w tym jest problem. Muszę iść na zakupy i coś kupić, ale nie teraz, bo teraz nie mam czasu. Napewno nie pójdę z Alyą, bo skończy się jak ostatnio.

Przerzucałam dalej ubrania. Nic! Po prostu nic! Nicość! Po chwili się uspokoiłam. Czemu? Życie uratował mi jakiś biały kombinezon. Założyłam do niego pudrowe wysokie sandały. Zrobiłam kucyka i lekki makijaż .

Po dwudziestu minutach wyszłam z domu. Zdecydowałam się iść na piechotę. Piętnaście minut później dotarłam do miejsca, w którym mieliśmy się spotkać. Usiadłam przy jakimś stoliku i czekałam na Lukę. Chwile później przyszedł.

-Cześć. - przywitałam się.

-Hej, mów co u ciebie. - odpowiedział i przysiadł się do stolika.

-A co mam mówić? Widzieliśmy się w sobotę. Bardzo podobał mi się wasz koncert. Niedzielę spędziłam na luzie w domu - przecież mu nie powiem, że byłam smutna, a Adrien przyjechał mnie pocieszyć i w dodatku zasnęłam wtulona w niego.

-Mówisz, że wszystko dobrze? Znalazłaś sobie już kogoś? - zapytał.

-Tak wszystko dobrze. Nikogo jeszcze nie znalazłam i nie zanosi się, żebym miała kogoś znaleźć - szczerze odpowiedziałam. - A ty już kogoś znalazłeś? Opowiadaj, a nie mnie się pytasz.

-No co mam powiedzieć. Planujemy kolejne koncerty, może wydamy płytę. Jakieś piosenki z innymi muzykami. I taka sama sytuacja jak u ciebie, też jestem wolny i chyba tak zostanie. Może coś zamówimy jak już tu siedzimy? - powiedział niebieskowłosy.

Zamówiliśmy jakieś picie i dość długo rozmawialiśmy.

-A pamiętasz jak kochałaś Agresta? - Luka i Adrien nie przepadali za bardzo za sobą.

-Tak, zmieńmy temat nie chce o tym już rozmawiać. - jakoś się wymigałam.

I tak zleciały nam trzy godziny na rozmowie. Zapłaciliśmy za picie i wyszliśmy. Kiedy szliśmy przez park, niebieskowłosy na chwilę się zatrzymał. Cały czas się na mnie patrzył.

Much more than a friend ||AdrienetteWhere stories live. Discover now