rozdział szósty

12 3 0
                                    

,,Twoja kolej"... Czy to jest jakaś groźba? Kim jest Mowa? Albo raczej, czym... Już sama nie wiem. Nadal jestem roztrzęsiona zaginięciem Jaydena. Muszę wziąć się w garść. Policja jak widać nie potrafi złapać mordercy. Powinni nas chronić... Tymczasem już 9 osoba w tej okolicy zaginęła w ostatnim czasie. Powinnam powiedzieć o tym wszystkim Jake'owi. Ale może jeszcze nie teraz... Potrzebuje mieć więcej informacji, inaczej mi nie uwierzy.
Podsumujmy. Zadzwonił do mnie jakiś nieznany numer, później wydzwaniał do Jaydena. Jayden zaginął. A teraz jest ,,moja kolej". Nie. To oznacza.. Że mnie też wkrótce ktoś porwie. Ta rzekoma Mowa. Zrobiło mi się słabo. Mroczki stanęły przed oczami. ,,Nie Rose, to nie czas na ataki paniki, weź się w garść" powtarzałam w myślach. Ale nie mogłam. To wszystko tak bardzo mnie przytłaczało.
Zacznij oddychać. Wdech, wydech, wdech... Duszności nie mijały. Nagle usłyszałam dźwięk dochodzący z mojej szafy. Chwilowo mnie sparaliżowało, ale powoli podchodziłam do źródła dźwięku... Delikatnie otworzyłam szafę. Ale nic tam nie było.
Obserwuje mnie. Jestem tego pewna. Pewnie czeka na dogodny moment, kiedy nikogo nie będzie ze mną. I zniknę. Zniknę na zawsze. Nie mogę na to pozwolić... Nagle usłyszałam dźwięk SMS-a. Czyżby Jake? Pisze do mnie dobrą wiadomość, o tym że Jayden się odnalazł. Bardzo na to liczyłam.

 Bardzo na to liczyłam

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

No nie. Co tym razem? Czemu ta cholerna Mowa mnie prześladuje? To na pewno jest osoba, czy cokolwiek, która stoi za zaginięciami w moim miasteczku. Dlaczego wypisuje do mnie? Co ja takiego zrobiłam? Tym razem to chyba jakieś koordynaty. I godzina?
Dlaczego to coś tak ze mną pogrywa? Chyba powinnam powiedzieć o tym policji. Albo lepiej nie. Znowu powiedzą, że wszystko siedzi w mojej głowie i wyślą mnie do psychiatryka. Nie dam znowu się tam wysłać. Nie dam! Nigdy mi nie wierzą... Tym razem zdobędę niepodważalne dowody i zobaczymy kto ma racje...
Szybko sprawdziłam te współrzędne. Prowadzą one do ulicy niedaleko mojego domu. Czyli już wiem co będę robić o 17.

-Rose, złaź na dół!-usłyszałam Johnatana.

Japierdole czego on ode mnie chce.

-No co chcesz?-spytałam, będąc już na dole.

-Jedziemy na zakupy. Ja, ty i Grace.

Chyba sobie żartuje. Po tym wszytskim co zrobił bierze mnie na zakupy?

-Muszę jechać?

-Tak. Czas pogłębiać więzy bratersko-siotrzeńskie-powiedział to z uśmieszkiem na twarzy.

Super. Chociaż może i dobrze. Trochę odskoczni od zaginięć, morderstw, tajemniczych SMS-ów i innych takich.
Grace okazała się całkiem sympatyczną osobą. Nie wiem co ona ma w głowie, żebym będąc tak fajną dziewczyną, umawiać się z moim bratem, i na dodatek mieć z nim dziecko...
Przymierzałam właśnie fajną sukienkę, chyba nawet sobie ją kupię.
-Grace nie żyje.

-Kto do mnie mówi?

-Grace nie żyje.

-Jak to nie żyje? Kto mówi?-byłam przerażona.

-I jej dziecko też.

Szybko wybiegłam z przymierzalni.
GRACE! GRACE! Zaczęłam krzyczeć i szukać jej w sklepie.

-Nic ci nie jest?-natrafiłam na mojego brata.

-Gdzie jest Grace?

-Przy kasie.

Rzeczywiście tam była. Czy moja głowa znowu zaczyna płatać mi figle?
Do końca naszych zakupów miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Nie czułam się bezpiecznie... Cały czas mam świadomość, że w każdym momencie ktoś może mnie zaatakować. Dobrze, że już wracamy do domu. Za pół godziny muszę zjawić się na Bakerstreet. Jestem całkowicie przerażona...

MowaWhere stories live. Discover now