Rozdział 14. Powrót matki

127 9 51
                                    

Kolejnego ranka Adrienne została przetransportowana Portalem do Arthura Blackthorna, który kierował Instytutem w Londynie. Melissa proponowała, by dwunastolatka schroniła się u Malcolma Fade'a w Los Angeles, jednak Darkflame'owie delikatnie odrzucili tę propozycję. Szatynka od razu wiedziała, że nie chcą, by ich córką zajął się Podziemny.

Pomimo że Arthur Blackthorn był zaufanym Nocnym Łowcą, Neil bał się nie tylko o siostrę, ale i o Ciarę, swoją dziewczynę. We wrześniu prawie została zabita przez Valentine'a, jednak zdołała uciec. Została za to przelana krew jej przyjaciółki, przez co Neil znalazł Ciarę opłakującą swoją przyjaciółlę w lesie Brocelind. Od tamtego czasu zaczęli umawiać się na tajne schadzki w lesie, potem zapałali fo siebie miłością, ku niezadowoleniu rodziców Neila.

— Neil, na pewno Ciara jest bezpieczna — zapewniała go Melissa, kiedy przed południem chłopak był w domu Herondale'ów i ze zmartwieniem pił melisę, podaną mu przez przyjaciółkę.

— Boję się o nią — wyznał, powoli sącząc napój. — Valentine chce zmieść Podziemnych z powierzchni ziemi. Faerie też to grozi.

Melissa już miała odpowiedzieć, kiedy rozległo się dosyć głośne pukanie do drzwi. Amatis od razu zaoferowała się, że je otworzy, a po chwili w kuchni byli już Simon i Isabelle. Brunetka wyglądała na o wiele mniej pogrążoną w rozpaczy, niż wczoraj. Najwyraźniej rozmowa z Simonem bardzo jej pomogła.

— Cześć wam! — zawołała od progu. Nieco straciła entuzjazm, widząc zrozpaczonego Neila. — Nie mówcie mi, że ktoś... — nie dokończyła, bo nie dała rady wspomnieć o śmierci po tym, co spotkało jej młodszego brata.

Melissa pokręciła głową.

— Nie, Isabelle, nikt nie umarł — odpowiedziała, na co Isabelle odetchnęła z ulgą. — Tylko... Neil troszkę się zmartwił...

— Może zrobię wam śniadanie? — zaproponowała Lightwood, a Melissa nie miała serca jej odmawiać, bo widziała, że ta bardzo chce im jakoś pomóc. Neil ledwo zauważalnie kiwnął głową, nie odrywając kubka od ust.

Amatis uśmiechnęła się do Isabelle, obejmując ruchem dłoni całą kuchnię.

— Kuchnia jest do twojej dyspozycji, Isabelle.

Związawszy swoje ciemne włosy w kok, Isabelle ochoczo zabrała się do smażenia naleśników. Już po kilku minutach ich zapach roznosił się po domu. Simon rozsiadł się naprzeciwko Melissy i Neila, układając nogi na krześle przed sobą, co rozbawiło Melissę i jej matkę, która nie zamierzała go za to karcić.

Clary również pojawiła się w kuchni. W dłoni trzymała jakiś list, była ubrana w strój bojowy, a na szyi błyszczał łańcuszek z pierścieniem Morgensternów. Koniecznie chciała porozmawiać z Melissą i Isabelle - miała nadzieję, że jako jedne z lepszych Nocnych Łowczyń będą wiedziały, jak jej pomóc.

— To nie może poczekać? — zapytała Isabelle, marszcząc brwi.

— Nie może — odparła Clary stanowczo.

Simon podniósł się z miejsca.

— Niech będzie, damy wam trochę prywatności — powiedział Simon i posłał Neilowi pokrzepiający uśmiech. Melissa miała nadzieję, że uda mu się choć odrobinę pocieszyć jej parabatai.

Simon, Neil i Amatis wyszli z kuchni pod pretekstem oglądania zdjęć Luke'a z dzieciństwa. Wychodząc, Amatis posłała Clary zaniepokojone spojrzenie.

Kiedy wyszły, Clary wcisnęła Isabelle liścik do ręki.

— Czytajcie to — poleciła im.

Melissa zerknęła na pismo Jace'a, jednak po przeczytaniu kilku linijek podniosła wzrok na Clary.

Pióra i ćwieki • Simon LewisWhere stories live. Discover now