— Zastałem Clary? — zapytał uprzejmie, a Melissa pokręciła głową w odpowiedzi.
— Rano gdzieś wyszła, ale z tego, co napisała, powinna wrócić jeszcze dzisiaj — odpowiedziała, na co Jace zmarszczył brwi.
— Dokąd? I z kim? — dopytywał, ale Melissa ani myślała go o tym poinformować.
— Dałbyś trochę swobody siostrze — odrzekła łagodnie.
— Nie powinna chodzić nigdzie sama. To niebezpieczne.
— Och, mogę cię zapewnić, że Clary nie poszła sama — zapewniła go Nocna Łowczyni, po czym gestem wskazała mu wejście do kuchni.
Zauważyła, że Amatis wygląda na zmęczoną. Melissa podejrzewała, że musiało ją męczyć zamartwianie się o Clary oraz to, co powiedziała wczoraj - zwłaszcza ta część o utracie zaufania Luke'a do niej. Szatynka objęła matkę ramieniem.
— Może się zdrzemniesz, mamo? — zaproponowała cicho i z troską. — Poczekam na Clary z jej bratem...
Kobieta westchnęła ciężko.
— Może rzeczywiście powinnam się przespać... Będziesz miała tu oko na wszystko?
Melissa kiwnęła głową, a Amatis uśmiechnęła się słabo i pocałowała córkę w policzek. Zaraz potem poleciła jej i Jace'owi zjedzenie czegoś i nieco chwiejnym krokiem opuściła kuchnię.
Nocna Łowczyni usiadła po drugiej stronie stołu od Jace'a i sięgnęła po jabłko.
— Ty i twoja matka jesteście do siebie bardzo podobne — zagaił rozmowę Jace, na co Melissa wywróciła oczami.
— Coś ty, nikt przed tobą mi o tym nie mówił — odpowiedziała sarkastycznie, nie wiedząc, że sarkazm to wręcz dobry przyjaciel Jace'a.
— Spostrzegawczość to jedna z wielu moich zalet.
— Skromność z pewnością do nich nie należy — parsknęła dziewczyna.
— Skromność jest nudna — stwierdził blondyn, kładąc na stole obandażowaną dłoń. Melissa zmarszczyła brwi.
— Skaleczyłeś się?
— Nie, zaatakowała mnie spadająca szyba — odparł z sarkazmem.
Szatynka wzruszyła ramionami.
— Najwyraźniej uznała, że zasłużyłeś.
Nie spodziewała się tego, co usłyszała w odpowiedzi od swojego rozmówcy.
— A żebyś wiedziała, że zasłużyłem.
Melissa spojrzała ze zdumieniem na blondyna, przerywając przeżuwanie jabłka. Tych słów nie spodziewała się z ust Jace'a.
— Zasłużyłeś? — zdziwiła się. — Nie spodziewałam się, że to usłyszę, ale masz rację, zasłużyłeś.
Jace podniósł na nią wzrok, po czym znowu skierował go na okno.
— Naprawdę uważam, że Clary nie powinna była przychodzić do Alicante — powiedział. — Nie jest tu bezpiecznie.
— Teraz przynajmniej będziesz wiedział, czy wszystko u niej w porządku — stwierdziła Melissa. — A zresztą nie spodziewałam się, że po tym, co jej powiedziałeś, jeszcze tu przyszedłeś.
— Mnie dziwi fakt, że jeszcze mnie stąd nie wyrzuciłaś.
Szatynka spojrzała na niego z politowaniem.
![](https://img.wattpad.com/cover/208158178-288-k76501.jpg)
YOU ARE READING
Pióra i ćwieki • Simon Lewis
FanfictionMelissa Herondale od zawsze wiodła niezbyt spokojne, lecz szczęśliwe życie w Alicante. Miała parabatai, u którego boku walczyła z demonami, matkę, do której chętnie wracała i pasje, które rozwijała. Nigdy nie narzekała na nudę czy brak rodzeństwa. P...