Po powrocie od razu się zorientowałam, że przerywam cichą, lecz burzliwą dyskusję. Półmiski po stekach , były puste, tak jak i talerze. Wszystkie głowy zwrócone były na Harry'ego, który siedział nieruchomy jak głaz. Gdy tylko wkroczyłam w głąb pomieszczenia, spojrzał na mnie.:

- Czy obecność Annabelle Collins jest naprawdę konieczna? 

Stałam z miską sałatki w dłoni, czekając na werdykt. Nie mam pojęcie, co bym zrobiła,  gdyby Wasyl kazał mi wyjść. Skakała z radość!? Jednak nie uczynił tego.:

- Tak. - powiedział.:- Musi zostać.

Zdezorientowana usiadłam na swoim miejscu.:

- Jedz, bo wyglądasz , jakbyś miała zemdleć. - polecił łagodnie Matthew, kładąc mi dłoń na plecach. Czułam , że nie spuszcza ze mnie wzroku. Nawet sos sałatkowy niemal stawał mi w gardle, więc nie katując się dłużej, wzięłam kilka symbolicznych kęsów i odepchnęłam miskę od siebie. Wampir po prawej stronie przysunął się do mnie. Teraz, kiedy nie pochylał się ociekającym krwią stekiem, mógł uchodzić za zwykłego biznesmena. Mimo to coś w jego spojrzeniu napawało mnie grozą. A więc to jest Rada Starszych...

- Nie jest Panienka głodna? - zapytał z wyraźnie obcym akcentem.:

- Nie. - odparłam, zmuszając się do spojrzenia w jego czarne oczy. Nie miałam zamiaru okazywać strachu. Choć trudno było. Czy to faktycznie moja rasa? Mój lud?  

- Skończyła. - ogłosił Wasyl.:- A więc czas na zapoznanie.

Przedstawił każdego z osobna, ale ja natychmiast pozapominałam wszystkie imiona. Byłam zbyt zajęta obserwowaniem Harry'ego. Wyglądał na spokojnego, czekając na koniec. Nawet na mnie nie spojrzał. Wasyl usiadł. Jego długie ciało skurczyło się na siedzeniu niczym dziwaczny ludzki akordeon. Rozczapierzył kościste palce i zetknął dłonie opuszkami.:

- Co mamy zrobić z tą dwójką młodych ludzi? 

- Nie z młodymi ludźmi. - wtrącił Harry.:- ..a ze mną. Tu chodzi tylko o mnie.

- Cisza! - syknął Wasyl, odwracając głowę w stronę bratanka.:

- Tak jest. - niemal natychmiastowo Harry ustąpił. Wasyl rzucił piorunujące spojrzenie w moją stronę.:

- Wiesz, że Harry zdecydował, w jakiś niezrozumiałym przypływie niezależności..- Wasyl niemal wypluł z siebie to słowo.:- .. że nie dotrzyma postanowień paktu. Stał się taki przez twoich pieprzonych rodziców!

Śmiertelnie się przeraziłam, gwałtownie wstając. Matthew widząc to, złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w dół, bez słowa każąc mi raz jeszcze usiąść.:

- Harry poinformował ich o swojej decyzji. - odezwał się do Wasyla.:- Zanim zostali zamordowani we... . 

- Zamordowani? - zagrzmiał Wasyl z niedowierzaniem.:- Cóż przykro mi dziecinko, ale ta niesubordynacja..

- Posłuchaj, Wasylu. - przerwał mu Matthew, spoglądając na młodszego Styles'a.:- Skoro Harry postanowił, że nie chce  przestrzegać założeń paktu.. Cóż.. To było bardzo dawno temu. Sam rozumiesz, że to niedorzeczne. Jak można oczekiwać, że tych dwoje zakocha się i weźmie ślub tylko z powodu jakiegoś dekretu? 

Zerknęłam na Harr'ego. Nie odrywał oczu od Wasyla.:

- Zakocha się? - prychnął Wasyl.:- Ktoś tu mówi o miłości?! Tu chodzi o władzę! 

- Annabelle nie jest przedmiotem! - zaprotestował groźnie Kim.:- Z resztą On już się z kimś spotyka.. Prawda, Styles? 

Najwyraźniej Matthew powiedział trochę za dużo. Przy fragmencie "już się z kimś spotyka" , Wasyl zerwał się z krzesła i błyskawicznie zwrócił w stronę bratanka. Ten wstał wyprostowany, czekając na atak.:

- Zalecałeś się! - zaryczał Wasyl.:- Do kobiety nieobjętej paktem? 

- To mój wybór. - odparł Harry spokojnie.:- Annabelle była skłonna wywiązać się z paktu, ale ja zadecydowałem inaczej. Z resztą spójrz tylko na nią.. Jest taka słaba. 

Choć wiedziałam, że próbuje mnie chronić , jego słowa zabolały. Podczas całej rozmowy ani razu na mnie nie spojrzał. Na tajny sygnał, który najwyraźniej przegapiłam, pięciu najstarszych wampirów podniosło się z miejsca , tak jak młody Styles, popychany w stronę wyjścia. Jeden z oprychów objął go ramieniem , jednak coś mi podpowiadało , że za drzwiami nie czekała Harry'ego miła pogawędka z troskliwym krewnym.:

- Myślisz, że rozmowa coś tu da? - zapytał Matthew również wstając.:

- O mnie się nie martw, Kim. - odparł Harry. Strząsnął z siebie ramię krewnego, jakby wiedział, że jest na straconej pozycji.:- Proszę. Zajmij się moją Ptaszyną, jak tylko najlepiej potrafisz. Nawet , jak by miało to cię kosztować życie...

- Zaczekaj, Harry! - zawołałam, zrywając się z krzesła. Wielka gula podeszła mi do gardła, gdy ujęli go pod ramię i zaczęli wlec w stronę drzwi.:

- Czyli wszystko co mówiłeś to kłamstwo... - Chciałam za nim iść, ale Matthew przyciągnął mnie z powrotem do siebie.:

- Nie, Aniele. Nie teraz. 

- Siadaj, proszę. - dodał Wasyl przemiłym tonem.:-  Nawet gdybyś za nimi poszła..Cóż, nie znalazłabyś go. Ale nie martw się, jest bezpieczny z rodziną. Wróci z zupełnie innym nastawieniem. A ty nie wyprzesz się swojej obietnicy.

- Obietnicy moich rodziców. - odparłam cicho.:

- Nie zapominaj, że na pergaminie napisane jest również, że jeśli jedno z nich zakocha się w kimś innym pakt zostanie unieważniony. - dodał ktoś z tyłu.:

- Jej wolą jest poślubienie go. Jest mu przeznaczona. Ona to rozumie.. Baa, ona go kocha.. 

- Nie wiem.. - wydukałam. Skrzyżowałam ramiona na piersi, czekając co dalej. Coraz szybciej wpadałam w panikę. Nagle pisnęłam cicho, gdy Matthew objął mnie od tyłu:

-  Nie wiem , co się dzieję w twojej głowie, ale sądząc po tym , jak się zachowujesz , nie jest dobrze. - Schylił głowę na wysokość mojego ramienia.:- Chcesz, żeby poszedł do piekła, więc pójdzie. Daj mi więcej czasu Baby girl, a znajdziemy sposób. 

Miałam ściśnięte gardło i szlochałam tak , że nie mogłam oddychać. Nie wspominając już o mówieniu.:

- Musisz być silna. Pokazać mu, że już Ci nie zależy. Nie spodziewałem się, że tak zareagujesz na jego słowa... - Zamilkł , a jego ciepły oddech owiewał mi szyję. Dotykał ustami mojego nagiego ramienia. Zadrżałam, a Matthew zsunął mi dłonie po ramionach i chwycił mnie za ręce.:

- Pokaż im...- wymruczał mi do ucha.

- Skończyliście już spiskować? - zadrwił Wasyl.:- Widziałem, jak patrzysz na Harry'ego. Wychowanie wśród ludzi uczyniło twoje uczucia tak przejrzystymi. 

- Wychodzimy. - powiedziałam stanowczo, chwytając Matthew za ramię.:

- Do widzenia. - zamruczał Wasyl, kłaniając się nisko. Kiedy obchodziliśmy stół , mijając całe zgromadzenie wampirów, poczułam, że ktoś wciska mi coś w dłoń. Ruch był tak szybki,  iż wydawał się niemal magiczną sztuczką. Nie wiem jak, ale powstrzymałam się od krzyku. Zerknęłam przez ramię i mój wzrok zahaczył o wampira, którego do tej pory nie zauważyłam. Był niski i grubszy od reszty. Jego oczy skrywały iskry rozbawienia, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, przyłożył palec do ust, najwyraźniej sygnalizując , że mamy wspólny sekret. Będę musiała zapytać Matthew kim on jest! Całą drogę powrotną, kurczowo ściskałam karteczkę. Dopiero gdy znalazłam się w swojej sypialni, rozłożyłam ją palcami drżącymi z zniecierpliwienia. Widniał na niej tekst.:

Nie bój się tak! Może jeszcze nie wszystko stracone! Jesteś bezpieczna z Matthew! Wasyl jest po prostu trochę despotyczny. Wyniosły. Spotkaj się ze mną w ogrodzie około 10. Będę w altance. Myślę, że mogę pomóc ci zapobiec wojnie. I niech to pozostanie między nami, dobrze?

Twój Dorin.

I mamy kolejny rozdział! Jak tam moje mordki się czujecie? Ja dziś idę do pracy.. Po 3 tygodniach!!!

Promises   h.sWhere stories live. Discover now