- Przyszliśmy na spotkanie. - Matthew zwrócił się do kelnerki.:- 

- Z grupą starszych... mężczyzn. - dodałam.:- Powiedzieli, że zarezerwowali całe pomieszczenie. 

Na ułamek sekundy twarz dziewczyny wykrzywił strach tak lodowaty jak steki w ich chłodni, ale po chwili zdobyła się na uśmiech i sięgnęła po dwa menu.:

- Tędy, proszę.

- O, cholera. - Nie potrafiłam się powstrzymać, kiedy weszliśmy do sali.:

- Wszystko w porządku.- Chłopak ścisnął mi dłoń dla otuchy. Ale to wcale nie wyglądało "w porządku". Na środku wyłożonego boazerią pomieszczenia, trzynastu najbardziej posępnych starców, jakich w życiu widziałam, krążyło wokół stołu i wbijało noże w ogromny półmisek obładowany krwistymi, prawie surowymi stekami. Kładli  sobie na talerze jasnoczerwone krowie mięso, ale wcale go nie jedli. Tylko... wysysali. Sos.. - czyli wyciekającą z mięsa krew. Choć w hotelu działało ogrzewanie, powietrze w sali było zimne od ich obecności. I jeszcze ten zapach krwi... Drażnił mi nozdrza, rozszerzał wszystkie pory, a najgorsze pobudzał żołądek. Najstarszy, najstraszniejszy wampir uniósł niechętnie wzrok znad swojego talerza. Wskazał na dwa puste krzesła.:

- Proszę, usiądźcie. Wybaczcie, że zaczęliśmy bez was. Byliśmy potwornie głodni po podróży. 

Wasyl. To musiał być wuj Harry'ego. Dostrzegłam nikłe podobieństwo w rysach twarzy oraz tę samą władczą podstawę. Jednak starszemu Styles'owi brakowało uroku i wdzięku Harry'ego oraz jego cudownego rezolutnego błysku w oku. Wprawdzie mówiąc, Wasyl wydawał się udręczoną, zdeformowaną wersją bratanka. Podczas gdy władczość Harry'ego równoważyły poczucie humoru, a nawet wesołość, Wasyl był do cna zgorzkniały i ohydny w swoim despotyzmie. Zrobiło mi się nie dobrze, więc mocniej ścisnęłam dłoń Matthew.:

- Siadajcie. - ponowił Wasyl, a my posłuchaliśmy go. Kelnerka podała nam menu. Spojrzała ze współczuciem, jakbyśmy byli zakładnikami.:

- Czy będziecie jedli...- Wskazała głową w stronę kupy mięsa, nie znajdując odpowiedniego określenia.:- A może chcą państwo zamówić coś innego?

- Zestaw baru sałatkowego. - poprosił za mnie Matthew, oddając menu.:- To wszystko. Dziękuję. - dodał spoglądając w moją stronę.:

- A ty? 

- Już jadłem. Nie martw się o mnie. 

Martwi się. Wiedziałam, ile go kosztuje zachowanie twarzy w obliczu rozgrywającej się przed naszymi oczami "jatki". Rozejrzałam się zauważyłam jedno puste krzesło. Zastanawiałam się, czy Harry w ogóle się zjawi. Wtedy drzwi się otworzyły i wszedł. Spodziewałam się, tego prawda? Chłopak obszedł stół i uścisnął dłoń wszystkim zebranym.:

- Wuju Wasylu, wuju Thomas. 

Każdy wampir po kolei przerywał posiłek, by podać mu rękę, a potem szybko powracając do posiłku. Zakończywszy powitanie, Harry usiadł i skłonił się lekko w moją stronę. Wiedziałam jednak doskonale, że był zdenerwowany moją obecnością.:

- Zazdrość, a może jednak strach. - szepnął mi Matthew do ucha.:

- Zazdro.. - zaczęłam, ale przerwałam, gdy podniósł moją dłoń i pocałował jej wierzch.:

- Jednak to pierwsze. - dodał brunet z kpiącym uśmieszkiem na ustach. Skinęłam lekko głową.:

- Wydaje mi się, że dobrze się  bawisz, co? 

- Jedzcie. - ponaglił Wasyl, wskazując widelcem w naszą stronę.: - Potem porozmawiamy. 

Matthew skinął tylko głową, a ja cóż udałam się samotnie do baru sałatkowego. Nie potrafiłam jednak powstrzymać się przed zerknięciem w tył. Harry , jak i Matthew nie spuszczali ze mnie wzroku. Nie zostawię Cię samą, jasne .. Ciołek!  Zapach krwi... taki odurzający. Tak strasznie nie chcę czuć łaknienia w tak potwornym momencie, ale ta woń tak przyciąga...

Promises   h.sOn viuen les histories. Descobreix ara