Memento mori

20 1 0
                                    

Obudziłam się dosyć późno, było już po jednynastej, jednak lubię czasami pospać trochę dłużej. W pokoju nie było Jamesa, pewnie poszedł do pracy. Zdziwiło mnie to, że kiedy się do niej szykował, nie obudził mnie przez przypadek. Ten dzień zapowiadał się naprawdę dobrze, jednak jak się okazało później, taki nie był. Pierwsza i chyba najgorsza rzecz stała się prawie odrazu kiedy się obudziłam. Leżałam jeszczce trochę w łóżku, usłyszałam krzyk. Nie potrafiłam odrazu określić czyj krzyk to był, jednak nie zajęło mi to długo żeby zorientować się, że to Nicki. Przestraszyło mnie to, nie wiedziałam co mogło się stać. Prawie odrazu zerwałam się z łóżka i poszłam zobaczyć co się stało. Na miejscu była tylko Nicki spoglądająca w jeden punkt, to co zobaczyłam, to co czułam w tamtym momencie jest nie do opisania. Był tam Jaret, a raczej jego martwe ciało, wiszące nad łóżkiem. Byłam zszokowana, nie wiedziałam co zrobić. W pokoju panowała martwa cisza, jedyne co było słychać to co cichy płacz Nicki. Moja głowa była pełna pytań, jednak nie miałam siły by na nie odpowiadać. Zebrałam wszystkie myśli i wyszłam z pokoju, najzwyczajniej w świecie nie miałam ochoty patrzeć na to wszystko, co miało tam miejsce. Z mojego oka nie uroniła się ani jedna łza, czyjaś śmierć zawsze boli, a szczególnie taka, która była niepotrzebna. Nawet jeśli go nie znałam przez długi czas, było mi go szkoda, tak samo było mi szkoda Carlosa, Nicki i Vic. Najzwyczajniej w świecie. Byłam poprostu bardziej przerażona niż smutna. Oparłam się o ścianę i usiadłam, kuląc głowę w moich kolanach. Chwilę później do pokoju wbiegła Vic, tak samo Carlos.
- Nie..nie..nie..dlaczego to zrobiłeś..już dobrze Jaret..proszę cię...proszę - wykrztusiła z siebie Vic, która próbowała ściągnąć jego ciało z liny. Jej głos był przepełniony smutkiem, przerażeniem. Potrafiłam usłyszeć jej cierpienie. Każdy reaguje na taką sytuację inaczej. Ona nie wierzyła w to co się stało. Mówiła to niego, jakby jeszcze żył, jakby wszystko było dobrze. Obserwowałam ją przez próg drzwi. Jej twarz uśmiechającą się, oczy przepełnione łzami, później nie mogła już nic powiedzieć, ksztusiła się łzami trzymając jego głowę na kolanach, patrząc się w jego już nieżywe oczy. Ten obraz na długo pozostał w mojej psychice.
- Dlaczego nic nie zrobiłaś?! Stoisz i gapisz się zamiast mu pomóc! Wszystko będzie dobrze Jaret...wszytsko będzie dobrze.
Jej głos robił się coraz cichszy i coraz bardziej zagłuszony przez płacz. Chciała mu pomóc, lecz było już za późno. Wypowiadała te słowa trzymając go za głowę, chwilę później przestała ją trzymać. Nicki przytuliła ją i usiadła na ziemi obok niej. Płacz Vic był przepełniony żalem, tak samo jej głos. Carlos cały czas obserwował tę sytuację, nie wypowiedział ani jednego słowa, wyszedł z pokoju. Nie mam pojęcia gdzie poszedł, lecz widać było, że był załamany. Wstałam z podłogi i udałam się do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, starałam się przeanalizować całą tą sytuację. Nie byłam jednak w stanie tego zrobić. Tak naprawdę nie chciałam nawet tego analizować. Chciałam zapomnieć jak najszybciej. Cały czas w głowie miałam głos Vic. Jej głos pełen cierpienia nie dawał mi spokoju. Próbowałam zasnąć, lecz przy takich emocjach nie byłam w stanie. Pozostałam więc na leżeniu z głową pełną wszelkich emocji, myśli. Czułam się jak wulkan, który ma zaraz wybuchnąć. Zauważyłam jak moje życie zmieniło się przez tak krótki okres czasu. Wszystkie sytuację, o których nawet wcześniej bym nie pomyślała, wydarzyły się. Nie chciałam myśleć nawet co będzie dalej. Chociaż wydawało mi się, że będzie tylko gorzej. Powoli przestawałam czuć cokolwiek. Wyszystko było chwilowe, przemijające. Chciałam przemijać codziennie być kimś innym, spełniać marzenia. Wszystko poszło w złą stronę a marzeniem zaczynało być przeżycie do jutra.

Po czasie długiego leżenia i rozmyślania pomyślałam że dobrze by było w końcu wyjść z pokoju. Mimo tak tragicznej sytuacji nie mogłam teraz zostać tutaj do końca dnia. Chociaż bardzo nie chciałam wychodzić, a bardziej nie chciałam rozmawiać ani widzieć domowników. Bałam się, że powiem coś złego czy chociażby tego co mogą zrobić pod wpływem tak wielkich emocji. Nie sądziłam, że byliby w stanie mnie skrzywdzić jednak byli to dziwni ludzie z jeszcze dziwniejszą przeszłością. Jednym słowem byłam przerażona i zagubiona. Czułam się jak po kłótni z rodzicami kiedy zachce mi się do toalety i muszę przejść obok nich zamiast siedzieć w pokoju obrażona. Jednak wkoncu zdecydowałam się wyjść z pokoju. Cicho otworzyłam drzwi i równie cicho zeszłam po schodach. Pierwsze co zauważyłam to Vic siedzącą na kanapie. Nigdzie nie było Carlosa ani Nicky, pomyślałam że są w swoich pokojach. Po chwili namysłu postanowiłam że usiądę obok niej i postaram się z nią pogadać. Była owiele mniej roztrzęsiona niż wcześniej, to mnie trochę uspokoiło. Było mi jej poprostu szkoda. Znała się z nim tyle czasu, wiedziałam że to była wielka strata dla niej.
- Tego nie dało się uniknąć, tak musiało być. - powiedziała bo chwili ciszy.
- Co masz na myśli mówiąc, że nie dało się nic zrobić? - z perspektywy czasu brzmi to jak głupie pytanie, jednak nie wiedziałam wcześniej co ma na myśli.
- Nie mogłam nic zrobić, ani ty ani nikt inny w tym domu, to go zmieniło...to nie moja wina...to nie moja wina.
Teraz wiedziałam już, że chodzi o psychikę Carlosa, była ona zbyt mocno zniszczona przez wydarzenia, które przeżył w życiu żebyśmy mogli coś zrobić. Zauważyłam również ze Vic stara się pozbyć jakich kolwiek wyrzutów sumienia, że mogła coś zrobić jednak nic nie zrobiła.
- To prawda to nie twoja wina, słuchaj jest mi naprawdę przy... - próbowałam jej okazać współczucie , bądź jakoś pocieszyć jednak ona sprawiała wrażenie jakby chciała się tego pozbyć z jej głowy.
- Nie rozmawiajmy o tym, dosyć.
Skoro nie chciała rozmawiać nie zamierzałam jej do tego zmuszać, stwierdziłam że porozmawiam z Nicky. Nie obawiałam się już tego w jakim stanie są i czy są gotowi na rozmowę. Zobaczyłam jak zachowuje się Vic, która krótki czas temu była roztrzęsiona i na skraju załamania.
Zapukałam do drzwi jej pokoju i następnie je otworzyłam wchodząc do środka. Co mnie zdziwiło to to, że w jej pokoju nikogo nie było. Szybko przejrzałam całe górne piętro. Nigdzie jej nie było, sprawdziłam też pokój Carlosa jednak tam również było pusto. Zbiegłam na dół najszybciej jak się da, bałam się że Nicky bądź Carlos mogli sobie coś zrobić. Byłam przestraszona, nie chciałam stracić kolejnej osoby. Bałam się, że Vic tego nie zniesie. Że ja tego nie zniosę. Z zadyszką powiedziałam Vic, że nie ma Carlosa i Nicky w całym domu. Ona jednak ze spokojem odpowiedziała mi czy zauważyłam, że nie ma również Jarreta. Zdziwiłam się, nie spodziewałam się takiego pytania jednak szybko odpowiedziałam, że oczywiście że tak ale tu chodzi o coś innego. Ona jednak odparła, czy zauważyłam że zniknęły jego zwłoki?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 28, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

I Tak Wszyscy Zginiemy Where stories live. Discover now