Aktorstwo

29 4 2
                                    

- Dobry wieczór! Z tej strony...
- Halo, pomocy! Proszę! Mój ojciec chyba nie żyje, błagam! - powiedziałam, bardzo przerażona. Nicki popatrzyła się na mnie ze zdziwieniem. Brzmiało to bardzo realistycznie, jakby rzeczywiście tak się stało. Byłam z siebie bardzo dumna.
- Proszę się uspokoić..skąd pani dzwoni?
- Ulica słoneczna 2, klatka D przez 10!Błagam pomóżcie mu!
- Odpowiednie służby są już w drodze proszę zachować spokój.
- Dziękuję bardzo.. - powiedziałam i zakończyłam rozmowę. Wyszło idealnie, Nicki tylko się na mnie spojrzała, bardzo życzliwe i wyszła z domu. Prawdopodobnie na dwór, nie wiem gdzie ważne żeby jej tutaj nie było. Wiedziałam co mam robić, jak najbardziej zmanipulować wszystkich do okoła. Udawać niczego nie świadomą nastolatkę. Zanim policja przyjechała, zmusiłam się jeszcze do płaczu, poprzez myślenie o różnych smutnych rzeczach. Żeby całość wyglądała bardzej realistycznie. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi szybko wzięłam głęboki oddech i je otworzyłam. Moim oczom ukazali się funkcjonariusze, za nimi byli ratownicy medyczni.
- Dobry wieczór! Gdzie znajduje się poszkodowany? - spytali spokojnie funkcjonariusze.
- Na górze...w garderobie...
- Dobrze spokojnie, możemy z Panią chwilę porozmawiać - mówił starając się mnie uspokoić. Łykneli haczyk, miałam ochotę skakać z radości, udało mi się. Może to za szybko, ale pierwsze koty za płoty. Nie wiedziałam, że jestem aż tak dobra w te klocki. Nic nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam głową. Policjant kazał mi usiąść na kanapie po czym poszedł na górę obejrzeć zwłoki. Ratownicy medyczni odrazu stwierdzili zgon. Nawet nie musieli go badać. Gdyby nie przyjechali nic by się nie stało. Opuścili mieszkanie, później wrócili z specjalnym sprzętem. Po jakimś czasie funkcjonariusz zszedł do mnie razem z swoim kolegą.
- Pani ojciec nie żyje..bardzo mi przykro - nic na to nie odpowiedziałam tylko starałam się udawać jeszcze smutnjejszą.
- Jak to się stało?
- Ja..nie mam pojęcia naprawdę..byłam u koleżanki, około godziny 18 zadzwonił do mnie...powiedział żebym wracała już do domu..autobus się spóźnił no i jeszcze ubłagałam go na 30 minut więcej. Kiedy wróciłam..zobaczyłam jego ciało...ja przepraszam nie mogę - brzmiało to bardzo wiarygodnie
- Spokojnie, wie pani kto mógł to zrobić? - spytał funkcjonariusz, bardzo się przejął całą sytuacją. Widać było, że mi współczuł.
- Nie mam pojęcia. Po śmierci mojej matki zostaliśmy tylko my, sami. Moi dziadkowie i babcie już nie żyją...a mama była jedynaczką. - tu powiedziałam prawdę, rzeczywiście nikogo nie miałam, żadnej innej rodziny.
- A rodzina od strony pani taty?
- Abraham..bo tak miał na imię...był moim ojczymem...mój tata, nie mam z nim kontaktu..dlaczego ja? - powiedziałam płaczącz, oczywiście wszystko było aktorstwem, nie sądziłam że pójdzie mi tak dobrze.
- Ile ma pani lat? Możemy dowód? - tutaj się zatrzymałam, przygotowałam odpowiedź na to ile mam lat, ale o dowodzie nie pomyślałam. Zatkało mnie, ale starałam się tego nie pokazywać.
- Jasne już idę na górę. Muszę go poszukać - powiedziałam, dowodu nie miałam, byłam jak to mówią 'w dupie'. Kiedy weszłam na górę ratownicy wynosili zmarł ciało Abrahama. Wszystko było posprzątane, ani śladu zabójstwa. Kiedy byłam już na górze, weszłam do mojego pokoju, zastanowiłam się chwilę. Miałam dwa plany, albo ucieczka albo fałszywy dowód. Ale pierwsze było bardzej realne. Skąd teraz węzmę fałszywy dowód. Nagle usłyszałam strzały z broni. Przeraziłam się, co się tam mogło stać, że było konieczne użycie broni? Jedynym logicznym wyjściem było pójść sprawdzić. Otworzyłam cicho drzwi, wyszłam z pokoju. Podeszłam do ściany i delikatnie wyjażałam głową zobaczyć co stało się na dole. To co zobaczyłam,nis jestem wstanie opisać mojego k tam również dziewczyna, ta sama która była kiedyś z Abrahamem, kiedy wracał z zakupów. Trzymała broń w ręku, to ona ich zabiła. Bałam się zejść na dół, nie wiedziałam co mi zrobi. Postanowiłam nie wychylać się i podsłuchać co się tam dzieje. Po chwili usłyszałam głos mężczyzny, nie kojarzyłam tego głosu.
- Co ty zrobiłaś?! Czemu?! - spytał się, był bardzo zdenerwowany.
- Ja...nie wiem...Przeraziłam się, przecież nie wiedziałam że tu są. Chyba przyszli tutaj, ale kto mógł ich zawiadomić o tym? Przecież on był zamknięty! Gdzie jest Abraham?! - powiedziała dziewczyna, była bardzo zestresowana.
- Nie mam pojęcia. Zwijamy się! - powiedział i wyszedł z domu razem z dziewczyną. Poczekałam jeszcze chwilę i zeszłam na dół. Stwierdziłam, że najlepiej będzie uciec. Nikt nie wie, że tu byłam, raczej nie powinni mnie o nic podejrzewać. Z resztą funkcjonariusze którzy mnie przesłuchiwali już nie żyją. Wzięłam wszytskie rzeczy jakie zostawiłam, rozejrzałam się po mieszkaniu. Widziałam funkcjonariuszy, było mi ich szkoda, ale trudno. Wyszłam z mieszkania, nie dotykając klamki, otworzyłam drzwi owijając rękę w bluzkę. Wyszłam z bloku, ujrzałam Jamesa.

                   —————————

Kolejny rozdział to maratonu, prawdopodobnie pojawi się jeszcze jeden więc mam nadzieję że jesteście zadowoleni :)

I Tak Wszyscy Zginiemy Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt